Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

wtorek, 10 kwietnia 2012

Your heart’s a mess



Moim zdaniem piosenka idealna do rozdziału. O TUTAJ



Rozdział 13

Gdy dojechaliśmy do domu został mi przydzielony pokój dla gości. Nigdy wcześniej tam nie byłam. Urządzony był ze stylem i smakiem, zresztą jak cały dom. Widać tu było pedantyczną rękę Liama. Kremowe ściany i brązowe zasłony idealnie współgrały z meblami koloru wenge. Zaczęłam się rozpakowywać do dużej szafy stojącej pod ścianą. Wyjmując kolejne ubrania, poukładane w idealną kostkę, zastanawiałam się co ja właściwie tam robię. W jakiej roli występuję? Przyjaciółka? Opiekunka? Kucharka? Gość? Przecież chłopcy mogliby wynająć jakąś pielęgniarkę, która zajęłaby się Zaynem o wiele profesjonalnej niż ja. A jeśli chodzi o towarzystwo, to miał swoją wspaniałą czwórkę. Nie byłam mu potrzebna. To on był potrzebny mnie.
Poszłam na balkon. Wygrzewał się w słońcu z słuchawkami w uszach i z zamkniętymi oczyma. Złociste promienie oświetlały jego twarz, na której nie było już śladów wypadku. Uśmiechał się. Ciekawe o czym myślał. Przyglądałam mu się jeszcze przez chwilę, a potem do niego podbiegłam i chlusnęłam wodą z basenu prosto w twarz.
- Aaa, co się dzieje?! Ludzie ratunku, ja tonę !! – zaczął drzeć się w jednej chwili
- Chciałam sprawdzić czy dalej boisz się wody – wydusiłam zanosząc się śmiechem.
- Jeśli tylko mógłbym  Cię dorwać to już byś nie żyła – zagroził. Gdyby nie te dwie skaczące iskierki w jego oczach to bym się naprawdę przestraszyła. Zawsze dzięki nim rozpoznawałam jego nastrój. Wbrew pozorom, był osobą strasznie skrytą osobą i rzadko mówił o uczuciach, ale te oczy były zwierciadłem jego duszy.
- Ale nie możesz – odpowiedziałam i pokazałam  mu język. Jednak go nie doceniłam. Mimo bezwładnych nóg, jego ręce dalej były niewyobrażalnie silne. Chwycił mnie i bez większych problemów przewrócił nieopodal materaca. Zaczął mnie gilgotać, a ja nie miałam jak go odepchnąć.
-Powiedz, że jestem najprzystojniejszym, najcudowniejszym, najmądrzejszym i najwspanialszym mężczyzną jakiego w życiu spotkałaś, to może ci daruję – powiedział w końcu z tym swoim firmowym, zaczepnym uśmiechem.
- No dobrze, dobrze, jesteś – wydusiłam – A moja odpowiedź, nie była wcale wymuszona i w stu procentach szczera – dodałam, gdy byłam już w bezpiecznej odległości.
- No co poradzić na to, że jestem taki boski? – jego mina była śmiertelnie poważna, co jeszcze bardziej mnie rozbrajało.
- Nareszcie wrócił stary, dobry, zapatrzony w siebie Zayn. Witaj w domu. No nic nie zrobisz, Ty ideale. Taka karma. – powiedziałam  pod osłoną ironicznego uśmiechu. Gdyby tylko wiedział, że dla mnie jest idealny. Że tylko jego brakuje mi do szczęścia, a każda komórka mojego ciała łaknie opuszków jego palców. Ale widocznie tak musiało być.
- Klara, mogłabyś? No wiesz, muszę na chwilę jechać do domu – prawie wyszeptał chłopak. Wstydził się tego, że prawie we wszystkim mu trzeba pomagać. Bez słowa podeszłam i pomogłam mu usiąść na wózek. Posłał mi wdzięczne spojrzenie i odjechał w swoją stronę. Ja tymczasem sięgnęłam po ołówek i kartkę. Powoli spośród gąszczu linii i kresek zaczęła wyłaniać się roześmiana twarz mulata. Zatrzymana klatka – moment kiedy się tak beztrosko wygłupialiśmy. Schowałam rysunek do czarnej, niepozornej teczki, gdzie było już pełno portretów tego przystojniaka. Przynajmniej tak mogłam wyrażać swoje uczucia do niego. Ostatni raz rzuciłam okiem na uśmiechniętą twarz, wystającą z otwartej teczki. Podziwiałam go za to, że potrafi się jeszcze śmiać. Każdy inny człowiek w obliczu takiej bezradności, całkowitego uzależnienia od innych, by się załamał. Każdy, ale nie mój Zayn. On miał w sobie niewyobrażalne pokłady siły psychicznej. Był w stanie podołać wszystkim przeciwnością. Tylko ja go znałam lepiej niż inni. Może jeszcze tylko reszta zespołu widziała tyle samo. Za tą powierzchowną warstwą wesołości i pogodzenia ze swoim losem, krył się ocean strachu i zagubienia.
- Ej przyniosłem komedię romantyczną. Może obejrzymy ją wszyscy razem? Coś czuję, że niektórym w tym domu przydałoby się romansidło, przynajmniej w TV – wydarł się na całą okolicę Louis.
- Zabić Cię to mało – rzuciłam cicho, przechodząc koło niego i rozsiadłam się na fotelu. Zaraz potem przybiegli chłopcy, rzucając się na kanapę.
- Ej, Klara, słońce ty moje, chodź tu. To miejsce między mną, a Zaynem, jest bardzo wygodne. Jak tak siedzisz tam daleko i się alienujesz, to moje pasiaste serduszko krwawi.
- Zasłużyło sobie na to. No ale dobrze. Skoro nawet chwili nie możesz beze mnie wytrzymać, biedaku. Nie będę aż taka okrutna – powiedziałam i dałam mu buziaka  w policzek. Mimo, że Lou często przesadzał to i tak go uwielbiałam.
Film, który wybrał był kolejnym dowodem na wredność Louisa. Fabuła zdecydowanie nie była przypadkowa. Już gdy zobaczyła nagłówek ,,I że Cię nie opuszczę” chciałam wyjść, ale szatyn mnie przytrzymał. Opowiadał on o kobiecie, która straciła pamięć. Jej mąż musiał dać się poznać na nowo i przeżywać wszystko od początku, z nadzieją, że żona znowu go pokocha. Zaczęłam się zastanawiać co by było gdyby Zayn też znał prawdę.
Gdy film się skończył poszłam ugotować obiad. Jakby ktoś patrzył na to z boku, mógłby pomyśleć, że jestem ich zaprzyjaźnioną gosposią. Ale to wcale nie było tak. Ja się chciałam po prostu się  o nich troszczyć. Kiedy widziałam  jak walczą z odkurzaczem, lub próbują zrobić sobie coś do jedzenie, a kończy się na słowach – Klara, plasterek – to nie mam serca im nie pomagać. A po za tym byli pierwszymi ludźmi, którzy chwalili moje potrawy. No tak, z kuchnią babci w Polsce nie mogłam wygrać, ale nad hamburgerami sprzed tygodnia miałam przewagę. Kiedy stół był już cały zastawiony poszłam na górę po chłopaków. Już miałam wejść do pokoju Liama, kiedy usłyszałam fragment jego rozmowy z Zaynem.
- Liam, mogę mieć do Ciebie na koniec jeszcze jedno pytanie? – głos mulata był poważny, niemal grobowy
- No wal śmiało, przecież wiesz, że na mnie możesz liczyć
- Powiedz mi… czemu ja z Klarą… czy my nigdy, no wiesz… bo mi się wydaje… ale to pewnie nic takiego, tylko… no cholera, Liam, wiesz o czym mówię
Ze strachu przed odpowiedzią chłopaka w błyskawicznym tempie weszłam do pokoju.
- No chłopcy, czas na obiad. Myć mi rączki raz, dwa – powiedziałam, porozumiewawczo patrząc na bruneta. Ten tylko pokręcił głową i się już nie odezwał. Potem widziałam jak chłopcy jeszcze coś szeptali między sobą. Mogłam mieć tylko nadzieję, że Zayn niczego się nie dowiedział. Bałam się tym bardziej, że przez cały obiad uporczywie mi się przyglądał.
Dziwnie się czułam w tym czasie, kiedy przebywałam u nich w domu. Z jednej strony byłam szczęśliwa. Która nastolatka nie byłaby szczęśliwa mieszkając z takimi ludźmi? Uwielbiałam ich, każdego z osobna. Nawet gdy miałam jakiś stan depresyjny, jak to się każdemu zdarza, oni zawsze potrafili wywołać uśmiech na mojej twarzy. Tak, moja magiczna piątka. Jednak istniała też druga strona medalu. Zayn. Wiele razy z rozpędzenia prawie się wygadałam. Tyle razy w różnych sytuacjach chciałam powiedzieć – a pamiętasz jak… Ale nie mogłam. Źle się z tym czułam. Jak złodziej. Ukradłam mu część jego życiorysu. Nie chciałabym, żeby ktoś mi zrobił coś takiego. Ale zawsze taka byłam. Chowałam się przed trudnościami i wybierałam najprostszą drogę. Zawsze uciekałam. I nie ważne o jakie pole życiowe chodziło. Tam, w Polsce było tak samo. Miałam niewielu przyjaciół. Ludzie brali mnie za samotniczkę. Nieciekawą kujonkę, która nie ma nic do powiedzenia. Przysłuchiwałam się, ale nie mówiłam za wiele. Bo po co? Było to bardzo wygodne tak z nikim się nie zżywać. Miałam święty spokój. Żadnego bólu, tęsknoty, zawiedzenia drugim człowiekiem. Gdy Iza odeszła też nie walczyłam. Poddałam się rozpaczy, nawet nie próbując wrócić do normy. To Zayn nauczył mnie, że bez walki, bez ryzyka nic nie osiągniemy. Że trzeba brać czynny udział w tej grze, jaką jest życie. Jeśli już nie chcemy być królową, czy królem to trzeba być przynajmniej koniem, albo skoczkiem, a nie biernym pionkiem. Pionkiem, który posuwa się by zrobić miejsce ważniejszym figurą. Bo życie to szachownica. Musisz rozglądać się na wszystkie strony i uważać na ludzi ,,z przeciwnej drużyny”. Niby ich ruchy są przewidziane, ale chwila nieuwagi i już po tobie. I musisz coś znaczyć. Pionki lecą pierwsze, a król zostaje do końca. I gdy już nauczyłam się tej jego filozofii, gdy zaczęłam walczyć, on mnie zostawił, a ja wróciłam do starych nawyków. Ale co teraz miałam zrobić? Powiedzieć mu ? I co wtedy? Tak bardzo bałam się jego litości. To byłby największy cios. Gdyby mi zaczął współczuć i coś udawać. Co jak co, ale dumę miałam od dziecka. Często za to obrywałam. Za często. Ale dalej trwałam przy swoim. Gdybym choć na chwilę potrafiła ją schować do kieszeni, miałabym teraz na pewno o wiele więcej. Byłoby o wiele łatwiej. Niestety, nie umiałam. Była ona jedynym co zawsze mi pozostawało. I kiedy świat mi wszystko zabierał przez to, że nie chciałam przed nim upaść na kolana i lizać stóp ona przy mnie trwała. Dawała satysfakcję, że nie płaszczę się tak jak oni. I nagle miałam ją odrzucić. Zacząć mówić o moich uczuciach? O tym jaka jestem mała, bezsilna i zagubiona? Przyznać się, że ta siła i uśmiech to jedna wielka fikcja? Że niezwłocznie potrzebuję drugiego człowieka, bo zaczynam coraz bardziej zagłębiać się w swoim własnym świecie i boję się, że za niedługo już nie będzie z niego wyjścia? Czy naprawdę byłabym w stanie o tym wszystkim mówić tak otwarcie. Zdjąć maskę. Jeśli tak, to był tylko jeden człowiek, który mógł mnie wysłuchać. Moja jedyna nadzieja na powrót do ludzi.

Od czasu rozmowy Liama z Zaynem, mulat jakoś dziwnie mi się przyglądał. Panowała bardzo niezręczna atmosfera. Niby wszystko było w porządku, ale coś mu ciążyło na sercu. W końcu jednak się zebrał w sobie i do mnie przyszedł.
- Bo wiesz, tak sobie pomyślałem, że w ramach podziękowania za to wszystko co dla mnie zrobiłaś… za to co dla mnie robisz, może dałabyś się zaprosić na kolację jutro wieczorem – jego głos był nieśmiały i chłopak się wyraźnie denerwował. To było bynajmniej dziwne. Zawsze był taki pewny siebie. Przypomniałam sobie ten dzień kiedy przyszedł do mnie z różami. Był pewny, że mu wybaczę kłamstwo i wszystko będzie dobrze. A teraz przygryzł dolną wargę i czekał na odpowiedź.
- Dawno nigdzie nie byłam, chętnie pójdę  – odpowiedziałam, a dwa wielkie rumieńce wyskoczyły na moich policzkach. Stwierdziłam, że będzie to najlepsza okazja, żeby z nim pogadać. Żeby mu powiedzieć prawdę.
Cały następny dzień nie mogłam się opanować. Udawałam, że wszystko jest ok., ale dawno nie byłam taka zestresowana. Ciągle myślałam o tym jak Zayn zareaguje na to co mam mu do powiedzenia. Bałam się, że mnie odrzuci. Że mi nie wybaczy. Albo że po prostu mi powie, że mu przykro, ale nic do mnie nie czuje. Ale i tak najgorsza była nadzieja, że dalej mnie kocha. Że jak mu powiem to wszystko sobie przypomni i będziemy szczęśliwi jak ci wszyscy od braci Grimm. Oj, naiwność serca nie ma granic. Kiedyś przez nią będę cierpiała. Około dwie godziny przed umówionym spotkaniem zaczęłam się zbierać. Przejrzałam całą moją szafę w poszukiwaniu idealnej sukienki, ale w niczym się sobie nie podobałam. W końcu zdecydowałam się na tą granatową przed kolano, bez ramiączek. Włosy rozpuściłam, zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa. Zerknęłam w duże lustro.
– Oj spójrz tylko na siebie.. I ty się dziwisz, że nikt Cię nie chce – westchnęłam pod nosem.
- Ja Cię chcę i to bardzo – zachrypnięty głos przerwał moją ciszę i wywołał uśmiech. Nawet nie zauważyłam, że loczek od dłuższego czasu stoi w drzwiach i mi się przygląda
- Oj Harry, Harry, ja naprawdę nie wiem co ty we mnie widzisz. Tam za bramą czatuje około setki dziewczyn ładniejszych i mądrzejszych ode mnie. Ja jestem taka zwyczajna. A one oddałyby wszystko, żebyś tylko na nie spojrzał.
- No i właśnie dlatego jesteś niezwykła. Twoja nieśmiałość i skromność mnie zaczarowały. Ale już nic nie mówię, tak wiem, to Zayn jest tym szczęściarzem. A tak w ogóle to co z wami będzie? No przyznaj się i to już.
- Ale co ma niby być? Nic nie będzie. Jesteśmy przyjaciółmi i on jakoś nie pali się do niczego więcej. Jest dobrze. Naprawdę – musiałam się bardzo powstrzymywać, żeby nie zwierzyć się chłopakowi ze  swoich uczuć i tęsknoty.
- Taa, widzę  właśnie. Oj znam Cię mała. Ech, szkoda słów do was, dzieci drogie. Ty się boisz, on się boi… to błędne koło. No ale zobaczymy jak sprawy się będą miały po dzisiejszym wieczorze. – skończył tajemniczo. Wolałam o nic nie pytać. Pewnie bredził trzy po trzy, jak to już miał w zwyczaju. Zeszłam na dół i wsiadłam z nim do auta. Umówiliśmy się, że Hazza mnie podwiezie, a Zayn będzie czekał na miejscu.
Budynkiem przed którym się zatrzymaliśmy, była kameralna restauracja.  Weszłam do środka i zaniemówiłam. Niby nic takiego. Zwykły stolik zakryty białym obrusem, wolna muzyka, świece i Zayn z różą w ręce. Taki standard. Ale było w tym coś magicznego. Może to, że tak długo marzyłam o  takiej chwili. Za bardzo potrzebowałam zainteresowania drugiej osoby. Zainteresowania Zayna.
- Ślicznie wyglądasz – powiedział, a ja kolejny raz się zarumieniłam. Boże, co się ze mną dzieje? Lecę na taki banał.
- Dziękuję. Zayn. Ja chciałam z Tobą o czymś porozmawiać. O czymś ważnych. Widzisz, nie wszystko Ci powiedziałam. Są rzeczy, które zataiłam i bardzo Cię za to przepraszam. Myślałam, że tak będzie lepiej. Ale nie jest. Teraz mogę mieć tylko nadzieję, że mi wybaczysz – powiedziałam prosto z mostu, ledwo słyszalnym szeptem.
- Brzmi poważnie. Ale nie ma rzeczy, której bym ci nie wybaczył. Przecież wiesz, że… - powiedział i nagle zawiesił głos. Jego mina była taka dziwna. Nie wiedziałam, co wyraża. Takiego wyrazu twarzy jeszcze nigdy nie miał. Nagle głowa mu  gwałtownie opadła  z głuchym uderzeniem na stół, zapowiadając najprawdopodobniej nowe problemy.

-------------------------------------------------------------------
Jejku napisałam. Na sam początek muszę przeprosić za parę rzeczy. Ostatnio weszłam sobie w stare komentarze i zobaczyłam, że są takie na które nie odpowiedziałam . Szczególnie przepraszam Justyśkę , która każdy rozdział chwaliła, a ja jej nigdy nie podziękowałam. Mam nadzieję, że mimo to dalej czytasz. Ja po prostu nie miałam pojęcia, że tam coś jest. Wybaczcie mi. Po za tym muszę was poinformować, że możliwe, że do 27 kwietnia nie będzie już żadnego postu. Mam egzaminy i naprawdę się musze uczyć. O wiele bardziej wolałabym pisać, ale nie mogę. Są rzeczy ważne i ważniejsze. A od tego egzaminu naprawdę zależy cholernie dużo. Postaram się coś nabazgrać na przystanku, w autobusie, przy śniadaniu, ale to nie to samo. Strasznie się boję, że jak wrócę to już was ze mną nie będzie. Że nie będzie się wam chciało na mnie czekać. Mam nadzieję, że jednak kogoś tu zastanę po powrocie. Obiecuję, że wtedy wszystko nadrobię. Dobra, to teraz czas na podziękowania. Tak jak już od pewnego czasu, najpierw dziękuję Vick, ona wie za co Jestem też bardzo wdzięczna wam, którzy to teraz czytacie. Kocham was bardziej niż myślicie. To jeszcze standardowo GG – 38787924. Jak coś to jestem do waszej dyspozycji ^.^ No to by było na tyle. Jakby mnie już nie było do egzaminów, to trzymajcie za mnie kciuki ; )
Wasza Gabi ♥♥


17 komentarze:

Anonimowy pisze...

może się na tym nie znam, ale rodział świetny , piosenka też bardzo mi się spodobała. :) ciesze się, że tak się tutaj odnajdujesz. ;d

` tak trochę głupio , że dla pozornie obcych ludzi jesteś dostępna 24/h (choć same pokrewne dusze tutaj masz i nikt nigdy Cię tak dobrze nie rozumiał i nie poznał w tak krótkim czasie ;] ), a dla PODOBNO kiedyś bliskiej Ci osoby nie masz nawet chwili. smunte, ale niestety prawdziwe... ;/

Vick pisze...

Gabi! Przeszło mi wczorajsze złe samopoczucie (choć jestem chora ;c) i komentuję!
A więc: SuperSuperSuper! A piosenka? Ahhh kocham to! Ale w ogóle to jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Uh, tak się nie robi! ;D Biedny Zayn, ale....nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! (Ty już wiesz o co mi chodzi ;))
Dobra, to ja się nie rozpisuję, bo moją opinię to Ty w sumie znasz :D
Czekam na następny! xxx

Greta pisze...

Za miły komentarz dotyczący tego co tu piszę bardzo dziękuję <3 A co do dalszej części to nie uważam, że komentarze pod blogiem to dobry sposób na rozwiązywanie tego typu problemów. Masz ze mną jakiś problem, GG podałam (choć i tak je masz Izabelko)

Greta pisze...

Oj Wiki, Wiki, kto jak kto, ale Ty mogłabyś mi powiedzieć, że to jest beznadziejne ;p Wiem, że kochasz piosenkę, bo przecież od Ciebie ją mam ;) Jak mogłam skończyć w takim momencie ? Normalnie, z egoizmu, żebyście byli ciekawi i do mnie wrócili za te dwa tygodnie (chyba, że skleję coś z fragmentów pisanych na szybko). A po za tym Ty i tak wiesz co będzie dalej ;p

olaaaxdd pisze...

mnie się na pewno możesz spodziewać nawet jeśli zrobisz sobie przerwę ;) . tego możesz być pewna :D .
rozdział jak zwykle świetny chociaż jak czytałam ostatnie zdanie w rozdziale źle je zrozumiałam na początku i myślałam, że Zayn'owi odpadła głowa, ale mniejsza :D .
mam nadzieję, że uda Ci się przez ten czas coś " nabazgrać " ;d .

Greta pisze...

Nawet nie wiesz jak się cieszę ;) Taa, Ola, jasne, jestem taka drastyczna, że ucięłam mu łeb... chyba przeceniasz moją wyobraźnię ;p Powinno się udać, na przerwach, czy w autobusie, aczkolwiek nie obiecuję ;)

Vick pisze...

No, ale to nie to samo! Ja wiem, ale Ty piszesz ;) I muszę Ci powiedzieć, że jestem osobą szczerą i nie kłamię, a więc nie mogę powiedzieć, że to jest beznadziejne ;> :D

Anonimowy pisze...

Uwielbiam twoje rozdziały:) Piszesz tak ciekawie,a zarazem delikatnie, że nie można się oderwać...:)
Chyba nie wytrzymam do 27 kwietnia... rany wiedziałaś kiedy zakończyć...:P
PS: Nic się nie stało.. po prostu chwaliłam bo mi sie bardzo podobało i podoba..:)

Greta pisze...

No nareszcie mi się uda :D Naprawdę bardzo Ci dziękuję za ten komentarz i wszystkie inne <3 Bardzo dużo to dla mnie znaczy. Postaram się napisać jeden do 27.04, powinno się udać ;) I jeszcze raz przepraszam <3

Aleksja. pisze...

Dobra, wyszłam z pod prysznica i wywalczyłam laptop od siostry. Pierwsze co zrobiłam to twój blog i piosenka. Słucham, słucham i jest genialna! Idealnie pasuje do rozdziału, który też jest nieziemski. Jak każdy... Tak sobie czytałam i myślałam no nareszcie, może Gab się nawróciła i ich połączy, Zayn sobi wszystko przypomni i ponownie zacznie się sielanka panny Klary a tu?! Ech... Ty wiesz jak mnie dobić nie dość, że w takim momencie skończyłaś to jeszcze wyskoczyłaś z przerwą, o której w sumie wiedziałam ale no ech... I jak tu żyć z tobą w zgodzie? Teraz sobie sama układam w głowie ciąg dalszy i mam nadzieję, że jeszcze będzie różowo :) ♥ Dzięki za tak genialny blog, odskocznię od codzienności, dobrą lekturę ♥

Greta pisze...

Oj Ola, co ja bym bez Ciebie zrobiła <3 Mam wrażenie, że cokolwiek bym nie napisała to Ty i tak mnie będziesz chwaliła ;p Nawet jak już się ,,nawrócę" to nie może być całkowitej sielanki. Ale nic się nie martw, wymyślę nową tragedię, czy komplikacje. Sielanka jest nudna i słodka (aż zęby bolą)... Postaram się napisać coś wcześniej, tym bardziej, że teraz jestem chora i jutro, a w pt może też nie idę do szkoły. Ty mi dziękujesz ? To ja dziękuję Tobie <3

Anonimowy pisze...

Jak mogłaś przerwać w takim momencie ?! Ja Cię kiedyś osobiście uduszę <3 Moje zdanie znasz, ale i tak to napiszę kocham Twojego bloga i Ciebie oczywiście też ;p

Greta pisze...

Jak już pisałam we wcześniej odpowiedzi zrobiłam to z czystego egoizmu ;p Oj bo bardzo się Ciebie, Oldzia, boję ;p Też Cię kocham <3

Anonimowy pisze...

Ja naprawdę się nie gniewam, nie mam o co..:) Twoje rozdziały są ekstra.. i nie mogę się doczekać następnego.:P Super jeśli by Ci się udało..:D :D

Forever Young pisze...

Zaczęłam czytać od końca (jaki normalny człowiek przy zdrowych zmysłach to robi?) ale ja mam tak zawsze. Nawet książki najpierw zostają otworzone na tej paskudnej ostatniej stronie. Jeśli nie ma spojlera kto zabił,to jest dobrze. Częściej zdarza się jednak, że wszystkiego dowiaduje się w najmniej odpowiednim momencie. Cóż, taki paskudny nawyk.
Zrobiłam sobie obiad. Postawiłam przed sobą i mówię 'Young teraz zaczniesz czytać bo odkładasz to w nieskończoność' No i stało się. Teraz mam milion pytań i zimne jedzenie i co najlepsze trzeba mi czytać dalej no bo jak tak można, żebym ja nic nie wiedziała? Coś czuje, że to papu co je tu mam stanie się moją kolacją. Ale nie ważne, ja się już dowiem dlaczego on tą pamieć stracił xD
I nie podoba mi się, że określiłaś swoje opowiadanie mianem zwyczajnego i płytkiego. Z autopsji wiem, że zbyt wielka samokrytyka może być niszczycielska. A jeśli mi się coś podoba to uwierz, coś w tym musi być, bo częściej zaczynam coś czytać i nie kończę niż mam ochotę dobrać się do kolejnych rozdziałów a w tym przypadku jest zupełnie inaczej.
Pozdrawiam.
Young

Greta pisze...

Jejku nawet nie wiesz jak Twój komentarz wiele dla mnie znaczy.Wasze opowiadanie jest genialne i strasznie się cieszę, że moje też ci przypadło do gustu. Za duża samokrytyka? Nie uważam. Oczywiście, znam opowiadania gorsze od swojego, ale ta historia jest pospolita. Jednak mimo to bardzo Ci dziękuję <3

Ana pisze...

Magia !! Powinnam się od ciebie uczyć pisania. Jesteś świetna !!

Prześlij komentarz