Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

środa, 25 września 2013

Jest tu ktoś?

Hej, kochani. Wiem, wiem, długo mnie nie było, nie wstawiłam epilogu i w ogóle jestem beznadziejna w tej materii. Naprawdę przez ten cały rok miałam kilkadziesiąt podejść do zakończenia Klary i nic nie wychodziło. Aż w końcu zrozumiałam. Przecież ta historia nie mogła się lepiej skończyć niż przedstawiłam to w ostatnim rozdziale. Chcecie epilogu, to przeczytajcie jeszcze raz o zaręczynach. Ja już nie jestem w stanie nic więcej tam wyprodukować. 
Ale, ale, to nie znaczy, że kończę z pisaniem i więcej mnie nie zobaczycie. Takie już życie, że od nowa będę wam się naprzykrzać. Jak pewnie zauważyliście miałam sporą przerwę. Nie będę wchodziła w szczegóły, ale tak wiele się zmieniło, że nie byłam w stanie tego wszystkiego ogarnąć. Nie myślcie, że byłam całkiem bezczynna. W wakacje stworzyłam prolog i kilkanaście rozdziałów nowego bloga. I właśnie w tej sprawie tutaj jestem. Jeżeli jest wśród was jakaś osóbka, która lubiła moje grafomaństwo, to proszę bardzo, tutaj macie LINK . Tematyka oczywiście zostaje, z tym że teraz wezmę na tapetę kogoś innego (tak bardzo mnie korci żeby wam powiedzieć, ale wtedy bym wszystko zepsuła). Będzie też poboczny wątek Larrego, więc jeśli ktoś ma z tym problem to cóż... bardzo mi przykro. Dla tych, którzy tęsknią za Klarą mam dobą informację, bo przewinie się ona kilka razy przez nowego bloga, jako przyjaciółka mojej Felicity. 
Na koniec chciałabym wam bardzo podziękować za to, że ciągle tu jesteście. Dziwna dziwota, że mimo tak długiego czasu ciągle mam obserwatorów, a liczby dziennych wejść na bloga są imponująco wysokie. Nie rozumiem, ale i tak jestem ogromnie wdzięczna. Właśnie to mnie motywowało, żeby wstać i wreszcie usiąść do tego laptopa. Bardzo was wszystkich kocham ♥. 
Ach, zapomniałabym. Może ktoś zauważył, że zmieniłam nazwę. Po części dlatego, żeby zaznaczyć, że to nowy początek mojego pisania. Jest to teraz na pewno trochę inne, nie przypomina już tekstów starej Gabs (chyba, choć w sumie to się na tym nie znam). Chodziło mi też o pewnego rodzaju oddzielenie mojego życia prywatnego od pisania. Tutaj, zarówno w opowiadaniu jak i w tych notkach do was jest inna osoba niż na zewnątrz. Chyba nie mogę powiedzieć, że mniej lub bardziej prawdziwa. Po prostu inna. Ok, znowu się rozpisuję, nie wiadomo po co. Mam nadzieję, że będziecie tu (a właściwie tam) dalej ze mną i choć na część z was będę mogła dalej liczyć. Trzymajcie się ciepło, miśki. Tak bardzo za wami tęskniłam 


Kiedyś Gabs, dziś Greta