Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

sobota, 7 kwietnia 2012

Please, don't leave me out here in the cold

W TLE PUŚĆCIE SOBIE TO

Rozdział 11

- Zayn, Zayn odezwij się do cholery – krzyczałam do słuchawki, ale nikt nie odpowiadał. Telefon upadł na ziemię z głuchym trzaskiem na ziemię, przerywając ciszę jak z horroru. Chłopcy wpatrywali się we mnie. Lou podbiegł do mnie i zaczął trząść za ramiona. Chyba coś mówił, ale jego słowa do mnie nie docierały. Zayn. Coś się stało Zaynowi. To jedyna myśl, która krążyła mi po głowie. Szybko wybiegłam z domu. Było ciemno. Nie widziałam gdzie zmierzam. Po prostu prosto przed siebie. Nagle to zobaczyłam. Zarys samochodu wybitego w gruby pień drzewa. Karetka, policja, jacyś inni ludzie i to auto. Czarne BMW. Podeszłam bliżej.  Leżał na noszach owinięty w złotą folię. Nie ruszał się. Cała jego twarz  była zakrwawiona, a usta wygięte w bolesnym grymasie. Wszystko nagle zaczęło się dziać w zwolnionym tempie. Żadne zewnętrzne bodźce do mnie nie docierały. Sanitariusza w błyskawicznym tempie nieśli go do ambulansu. Jedne z nich mnie zauważył i do mnie podszedł. Gdy kompletnie go zignorowałam wziął mnie na ręce i wniósł do tego samego pojazdu co Zayna. Dał mi jakąś tabletkę, którą bez protestów połknęłam. Gdy dojechaliśmy mulat został szybko przetransportowany na OIOM, a mnie odprowadzono do jakiegoś małego pomieszczenia. Słowa zaczęły powoli do mnie docierać.
- Zna go pani? To znaczy osobiście? Wie pani jaką ma grupę krwi? – wypytywała mnie niska, pulchna pielęgniarka.
- Tak to mój… mój przyjaciel. 0 Rh + - cicho odpowiedziałam.
- Do diabła, ta grupa nam się prawie skończyła. Trzeba będzie przetransportować z innego szpitala.
- Proszę wziąć moją. – wiedziałam jaką grupę na Zayn, bo ja miałam taką samą. Kiedyś śmialiśmy się z tego, że nawet pod tym względem idealnie do siebie pasujemy. Teraz to się na coś przydało. Poszłam za uradowaną kobietą do innego pomieszczenia. Usadowiła mnie na białym fotelu i założyła opaskę na ramię. Zobaczyłam, że zbliża się z wielką igłą. Gdyby nie chodziło o uratowanie życia Zaynowi pewnie bym uciekła stamtąd z krzykiem, ale teraz siedziałam i czekałam. Ostra metalowa końcówka znalazła się pod moją skórą i byłam tam z dziesięć minut. Wpatrywałam się w stojący nieopodal pojemniczek, powoli napełniający się czerwoną substancją. Chciałam zapytać o stan chłopaka, ale wtedy obraz przed oczami mi się zamazał i wpadłam w niezmierzoną, czarną przepaść.
Nie wiem jak długo byłam nieprzytomna, ale gdy się obudziłam nikogo koło mnie nie było. Nie docierało do mnie gdzie jestem, ani jak tam się znalazłam. Dopiero po dłuższych chwili przypomniałam sobie o ostatnich wydarzeniach. Szybko zerwałam się na nogi chcąc jak najszybciej zobaczyć chłopaka. Najczarniejsze scenariusze krążyły po moim umyśle. A co jeśli go nie uratowali. Co jeśli… Zayn… jeśli on… Czemu akurat teraz.? Co ja takiego złego zrobiłam? Nikogo nie zabiłam, nie okradłam, starałam się być miła i potulna. Sympatyczna, grzeczna, spokojna dziewczynka – tak się o mnie mówiło. Czemu ten tam u góry aż tak bardzo mnie nienawidził? Gdyby nie ten pieprzony wypadek pewnie siedziałabym teraz w jego ramionach upojona słodkim zapachem  jego perfum. Byłam już przy drzwiach kiedy znowu zakręciło mi się w głowie. Pewnie mocno bym się poobijała gdyby nie lekarz, który w ostatniej chwili mnie złapał. Po chwili odzyskałam przytomność.
- No moja panno widzę, że cię muszę pilnować, bo inaczej skończysz z rozbitą główką. No jaka ta młodzież dzisiaj jest. Za moich czasów, czyli gdy dinozaury jeszcze były wśród nas, nikt się nigdy nie spieszył – zażartował mężczyzna w białym fartuchu.
- Co z nim ? – zapytałam ignorując jego żarciki. Mina lekarza w jednej chwili spoważniała.
- Twój przyjaciel żyje, ale nie jest z nim najlepiej. Obecnie jest w śpiączce i nie wiadomo kiedy, jeśli w ogóle, się z niej wybudzi. A nawet jeśli odzyska przytomność możliwe, że nie będzie umiał funkcjonować tak jak wcześniej. 
Mogę do niego iść? Zobaczyć go? I chciałabym tu zostać, jest na to jakaś szansa? – zasypałam staruszka pytaniami.
- Tak, możesz siedzieć przy nim ile chcesz. Co prawda trochę nagnę dla Ciebie reguły, ale on nie powinien być sam po przebudzeniu. Zaraz cię zaprowadzę do sali, ale powiedz mi kogo mamy jeszcze powiadomić – podałam lekarzowi numer do mamy Zayna, a do chłopaków postanowiłam zadzwonić sama. Szybko opowiedziałam Niallowi o wszystkim co się stało i poprosiłam, żeby odwieźli Ellie do domu. Potem weszłam do pomieszczenia o śniegowych ścianach. Pod ścianą stało tylko jedno łóżko. Spoczywał na nim mój kochany. Cała jego twarz, wystająca spod  jasnej kołdry, była w bandażach . Usiadłam koło niego i chwyciłam za ogromną dłoń. Gdyby nie te silne ręce pewnie by mnie tu już od jakiegoś czasu nie było. Siedząc tak przy nim i uporczywie wpatrując się w rysy jego twarzy przypominałam sobie klatka po klatce każdą naszą wspólną chwilę. Noc której się poznaliśmy, rozmowę w parku, tor wyścigowy, moment kiedy dowiedziałam się kim jest, ten wieli bukiet róż, który mi wręczył przed naszym pierwszym pocałunkiem.
- Pamiętasz? Obiecałeś mi wtedy jeszcze 66 wspólnych lat. Poprosiłeś o nie, a ja się łaskawie zgodziłam, nie zmarnuj tego – wypowiedziałam na głos  i gorzko się zaśmiałam przez łzy. Potem już się nie odzywałam wracając do wspominania. Tyle tego było. Tak wiele spacerów, wyjść do kina, na kręgle, na romantyczne kolacje, lub po prostu weekendów, gdy przychodziłam do nich na całe dwa dni i spędzaliśmy czas na oglądaniu filmów, gotowaniu, czy wygłupach. Nawet nie zauważyłam kiedy pierwsze promienie słońca nieśmiało wkradły się przez szpitalne żaluzje oświetlając zmęczoną twarz chłopaka. Usłyszałam ciche chrząknięcie i zobaczyłam  stojącego w drzwiach lekarza.
- Wasi przyjaciele opłacili prywatną salę. Zayn będzie miał szczególną opieką, a Ty dostaniesz swoje łóżko w tym samym pomieszczeniu. Jeśli chcesz.
- Tak, jejku dziękuję panu. Ja muszę z nim zostać. Rozumie mnie pan? – prawie rzuciłam się mężczyźnie na szyję, bo bardzo się martwiłam jak długo pozwolą mi tu jeszcze tak koczować na tym  taborecie.
- To nie mi dziękuj, tylko im – odpowiedział i wskazał głową na moją cudowną czwórkę, która przyjechała do szpitala prosto z Manchesteru. Podbiegłam do nich i mocno przytuliłam, nie kryjąc już łez. Chłopcy przywieźli mi torbę z moimi rzeczami, więc poszłam się rozpakować do pokoju, o którym mówił lekarz, a oni podeszli do łóżka Zayna i mu się przyglądali. Łzy spływały także po ich policzkach. Trzymali się za ręce wpatrując w twarz przyjaciela. Naprawdę go kochali. Ich relacja była nie do opisania słowami. Takiego oddania i zżycia z drugim człowiekiem nigdy wcześniej nie widziałam. To była przyjaźń jedna na milion. Szkoda, że niektórzy ludzie nie mogli jej zrozumieć.
Już drugi tydzień mieszkałam w szpitalnej salce. Każdy dzień wyglądał tak samo. Budziłam się koło szóstej, szłam się umyć, ubierałam w coś luźnego i schodziłam na dół zjeść śniadanie. W tym czasie pielęgniarki zmieniały kroplówkę i ogarniały chłopaka. Wracałam po jakiś piętnastu minutach i przy nim siadałam. Na początku tylko siedziałam, zbyt wyczerpana psychicznie na pojęcie jakiekolwiek innej  czynności, ale potem zaczęłam rysować, czytać, rozwiązywać krzyżówki. Wszystko po to, żeby nie dopuścić do czarnych myśli, które bezczelnie wdzierały mi się do głowy. Koło czternastej schodziłam  na obiad, a potem odwiedzali nas chłopcy.
 Nie powiem, że było łatwo. Jeśli ktoś czegoś takiego nie przeżył, nie mógł wiedzieć co wtedy czułam. Codziennie musiałam patrzeć na tą słabą postać, bezwładnie leżącą na łóżku i nic nie mogłam zrobić. Byłam taka bezradna. Każdego dnia  mu czytałam, mówiłam do niego i puszczałam muzykę graną przez jego ulubione zespoły z nadzieją, że słyszy. Ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a jego ciało nie wykonywało choćby najmniejszych ruchów. Gdyby nie pikanie respiratora, które stało się w końcu częścią mojej ciszy, nie wierzyłabym że mulat jeszcze żyje. A najgorsze było to, że byłam z tym wszystkim tak naprawdę sama. Niby chłopcy codziennie przychodzili i siedzieli z jakąś godzinę, niby Kate co wieczór dzwoniła i dawała mi do słuchawki małą Ellie. Niby pielęgniarki zawsze znalazły czas na pogawędkę o pogodzie. Niby. Ale gdy nadchodził wieczór , gdy wszystko wokół cichło, a ja kładłam się do łóżka, zostawałam  z myślami sam na sam. Demony samotności na palcach wkradały się do mojego pokoju uparcie dotrzymując towarzystwa. Zwijałam się wtedy w nogach posłania i gorzko płakałam, a moje ciało dopadały dzikie konwulsje. Ta niepewność trawiła mnie i nie dawała chwili wytchnienia. Nie wiedziałam co będzie dalej. Możliwe, że chłopak zawsze będzie tak egzystował , balansując na granicy życia i śmierci, aż w końcu przyjdzie ta z kosą i mi go zabierze. A co jeśli się wybudzi i będzie tak zwaną roślinką. Czy będę w stanie poświęcić całe życie, żeby się nim zająć? Czy znajdę w sobie tak duże pokłady siły?  Nie miałam wyjścia. Bo oprócz miłości i troski, którymi  moje zachowanie było kierowane, istniało jeszcze poczucie winy. To ja do niego zadzwoniłam i to przeze mnie był w takim odwrócił uwagę od drogi. Lepiej by było gdybym w ogóle nie pojawiła się w jego życiu. Byłby szalejącym po dyskotekach gwiazdorem, do którego wszystkie panny lecą jak myszy do sera. Ale ja przyszłam i mu wszystko zniszczyłam. Wystarczyłoby, że puściłabym te cholerne barierki pięć sekund wcześniej i wszystko byłoby dobrze. Byłby szczęśliwy i zdrowy.
 Do tego strasznego, niszczącego bólu dochodziło jeszcze inne uczucie. Rutyna. Każdy dzień wyglądał tak samo. Gadżety takie jak zegarek, czy kalendarz nie były mi potrzebne. Gdyby nie chłopcy nie wiedziałabym nawet czy jest piątek, czy środa. Bo jakie to miało znaczenie? Dla mnie czas się zatrzymał. Zostałam uwięziona w jakiejś cholernej czasoprzestrzeni, gdzie jeden i ten sam dzień powtarzał się nowo i na nowo. Ale z tego labiryntu nie było ucieczki. Mogłam tylko siedzieć i modlić się o cud.
Pewnego dnia gdy mój kochany zespół przyszedł Harry zarządził, że Niall, Lou i Liam posiedzą przy Zaynie, a on mnie wyciąga na spacer. Faktycznie, odkąd zostałam wniesiona do szpitala, tej feralnej nocy, to jeszcze z niego nie wyszłam.
- Klara, co teraz będzie? Na razie masz wakacje, ale potem zacznie się szkoła i będziesz musiała do niej wrócić. Trudno mi o tym mówić, bo on dla mnie też jest cholerne ważny, ale jest opcja, że on się już nie obudzi. Ludzie trwają w śpiączce latami.
- Myślisz, że ja o tym wszystkim nie wiem? Tylko ja go nie zostawię . Nigdy. Najwyżej przeniosę się tu do szkoły. Mam na koncie, gdzie odkładam pieniądze na studia, odpowiednią sumę na wykupienie jakiegoś jednopokojowego mieszkanka. Kate zrozumie i na pewno to się jakoś załatwi. Będę się uczyła, a potem przychodziła do niego. Będę czekała tak długo jak trzeba. Raz go już zostawiłam. Nie zrobię tego po raz drugi.
-  Jeśli taka jest Twoja decyzja to dobrze. Zawsze będziesz mogła zamieszkać z nami. Mamy obecnie jeden wolny pokój. Wystarczy słowo.
- Dziękuję Harry – wyszeptałam. – A teraz wracajmy już, proszę.
Po powrocie ze spaceru chłopcy musieli już iść. Udzielali wielu wywiadów, żeby fani o nich nie zapomnieli i gdy Zayn będzie gotowy mogli spokojnie wrócić na scenę. Żadnemu z nich nawet nie przyszło do głowy, żeby śpiewać w czwórkę. Tworzyli jedność, puzzle, które bez jednego elementu niczego nie przedstawiały. Chwyciłam znowu dłoń Zayna i mu się uważnie przyglądałam. Nagle poczułam, że lekko ją ścisnął. Od razu zadzwoniłam dzwonkiem po lekarza. Powieki chłopaka się lekko uchyliły ukazując czekoladowe oczy. Na jego twarzy widniało totalne zdezorientowanie.
- Boże Zayn, nareszcie się wybudziłeś. Tak bardzo się bałam. – płakałam ze szczęścia, cała roztrzęsiona. Długo milczał, ale w końcu zachrypniętym głosem zdoła wydusić z siebie dwa pytania, które ugodziły mnie w samo serce i zgasiły falę szczęścia
 – Kim Ty jesteś? I kim ja jestem?
-----------------------------------------------------------------
I 11 nabazgrana. Po pierwsze i najważniejsze bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Vick. Za co? Za wszystko  Tak na marginesie tu jej blog - Everlasting Love . Naprawdę GENIALNY i nie mówię tego dlatego, że ją lubię. To w jaki sposób opisuje emocje, wciela się w duszę Zayna... Uwielbiam to  Po drugie dziękuję wam, wszystkim, którzy tu wchodzicie. Kocham Was. Tak, wiem że się powtarzam, ale chcę żebyście sobie w pełni zdawali z tego sprawę. Tak jak obiecałam jest smutno i ogólnie niewesoło, ale tak już mam i dobrze o tym wiecie :p Co by wam tu jeszcze napisać? Hmm… no skup się Gabi, skup się. A wiem ! Muszę was przeprosić. Zbliżają się egzaminy, więc moje posty nie będą już tak częste. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie, bo uzależniłam się od waszej obecności ; ) Obiecuję, że gdy będzie po wszystkim i już się okaże, że jestem głupia, bo mimo wielu godzin powtórek to zawaliłam, to wrócę do częstszego pisania. A na razie tak jeden post na tydzień, no góra dwa, muszą wam wystarczyć. Nie miałabym serca zawiesić tego bloga na całe trzy tygodnie. Co myślicie o wstawianiu piosenek na początku rozdziału? Zgapiłam trochę od Vick, ale po prostu strasznie mi się ten pomysł spodobał. Nie jest to wstawiane tak po prostu, bez przemyślenia, bo np. tej szukałyśmy bardzo długo. Co prawda tam są niebieskie oczy, ale reszta tekstu oddaje wszystko IDEALNIE. Dlatego, jeśli masz taką możliwość, odsłuchaj. Pomoże to lepiej zrozumieć emocje bohaterów. Bo jak to powiedział pan Wiesław Myśliwski ,,Gdy słowa już daremne, myśli daremne, a wyobraźni nie chce się już wyobrażać, jeszcze tylko muzyka. Jeszcze tylko muzyka, na ten świat, na to życie”. No i to chyba tyle. Uwielbiam was miśki :*

Gabrielle

Choć nie, wróć, stwierdzam, że Gabrielle brzmi za poważnie. Od dziś po prostu :

Wasza Gabi ♥♥

14 komentarze:

Vick pisze...

"Gdyby nie pikanie respiratora, które stało się w końcu częścią mojej ciszy" - ubóstwiam to, sama nie wiem czemu, ale to jest jakieś takie...no nie wiem, boskie? Genialne? Ty wiesz o co mi chodzi ;)
I w ogóle jesteś cudowna, utalentowana, a ja to kocham! I mam zamiar podbudować twoją pewność siebie, bo ja mi Zak ostatnio powiedział, że to wiara w siebie jest podstawą sukcesu ;) Kocham go za te jego teksty ;p
Ale dobra, nie rozpisuję się, moją opinię znasz ;)

Greta pisze...

No i co ci mam powiedzieć, no co? Bo moje standardowe dziękuję, to za mało... Gdyby nie Ty, to ten tam rozdział to byłby jeden wielki szajs. Podbudować moją pewność siebie, mówisz? Tiaa, widzę że podjęłaś się bojowego zadania ;p No dobra, też się nie rozpisuję.Po prostu jak to mówią nasi kochani chłopcy z 1D - Massive Thank You !

Aleksja. pisze...

Dobijasz mnie jak młotek i jak ja mam tu nappisać coś godnego twojego przeczytania, skoro ty takie dzieło tworzysz?! -.- Zarąbisty, nie to mało powiedziane... Ten rozdział jest nieziemski ♥ Kocham go, normalnie, że jej. Tylko szkoda mi Kalry... Mam nadzieję, że Zayn odzyska pamięć bo nie wyobrażam sobie żeby nie byli razem, nie wyobra sobie 1D bez niego i... brak mi już słów. ;/ ♥
Kocham.

Greta pisze...

Chyba troche wyolbrzymiasz. To mogłoby być o wiele lepsze. Proszę nie słodź mi tak, bo aż mi wstyd ;p Jejku kocham Twoje komentarze <3 Następny rozdział pewnie dzisiaj wieczorem, ale jeszcze nie wiem... A przesłuchałaś piosenkę? Mam nadziej, że Ci się spodobała, bo ja ją kocham ;)

Aleksja. pisze...

Jeach już dzisiaj ♥ ja nie wiem kiedy będzie u mnie;/ Mam już niby "kawałek" następnego rozdziału ale nie chce wstawić kolejnej porażki (przeczytałam ostatnio wszystkie moje rozdziały i się załamałam) dlatego staram się to wszystko dopracować tak na idealnie :p A jeszcze święta doszły, trochę obowiązków więc nie wiem.
Ja ci nie słodzę, ja tylko piszę co myślę ♥ uwielbiam twoje opowiadanie i tyle, chociaż chciałabym żeby wszystko się dobrze ułożyło... tak bardzo bym chciała.
Co do piosenki. Przesłuchałam i jest megaa ♥ ja osobiście dzisiaj mam fazę na Maroon 5 - She will be loved. Jakoś tak mnie naszło ♥
PS. Czy to normalne, że zaglądam na twojego bloga i sprawdzam czy mi coś odpisałaś? o.O Chyba coś mi odbija...

Greta pisze...

Co do Twojego bloga to on jest świetny i mi tu nawet nie marudź! Przyznać ci się do czegoś? Mi praktycznie nigdy nie podoba się żaden mój rozdział. Gdyby nie Vick pewnie bym go nie wstawiła. Dlatego nie oceniaj sama, bo jesteś naprawdę świetna <3 Oj słodzisz, słodzisz, ale spoko ;) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się podoba... Kiedyś się na pewno ułoży. Jakoś ;p Piosenki będę dodawała do każdego rozdziału. Wtedy to jest chyba jeszcze bardziej emocjonalne... No przynajmniej dla mnie ;) Czy to jest normalne ? Nie wiem, ale fakt faktem, że ja też co chwila sprawdzam, czy już przeczytałaś czy nie ;p Kocham Twoje komentarze <3 <3 <3

Aleksja. pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Aleksja. pisze...

Ja przy niektórych rozdziałach pisałam, że mi się podobają i wgl jednak jak teraz je czytam to wydają mi się takie puste. Zero uczuć, nie to co u ciebie ;/
Musi się ułożyć... Musi. ♥
Hmm, mam nadzieję, że kiedyś trafię na jakąś piosenkę z mojej prywatnej playlisty :p Sama kiedyś też o tym myślałam ale się powstrzymałam ;p czasami miałam tak, że pisałam rozdział i 'chusteczka! Tu pasowałaby ta piosenka' i później przez pół dnia tekst w głowie mi się obijał ♥
Popadam w paranoję :D albo raczej popadamy. Ty się uzależniłaś od moich komentarzy a ja od twoich (na moim blogu chociaż nie praktykuję odpowiadania to zawsze najpierw czekam na komentarz od ciebie) no i od twoich odpowiedzi ♥ Jesteśmy dziwne. Przeprasza, ale musiałam to stwierdzić.

Greta pisze...

Hahahahaha no w sumie racja. Ej to jak ktoś tu wejdzie to pomyśli - Boże, ale popularny blog, ile komentarzy ! ;p No cóż, zwalmy to na zrozumenie 2 artystek ;p A na Twojego bloga nie narzekaj, bo on jest genialny! 0 uczuć ?! Że co proszę?! Przy liście od mamy płakałam ! A piosenki to dobry pomysł, chętnie bym jakiś u Ciebie posłuchała, ale rób jak uważasz, twoja wena ;) To sobie znalazłyśmy komunikator - komentarze pod blogiem. No ale pech ;p jejku co ja bym zrobiła jakby kiedyś którejś z nas zabrakło internetu... masakra jakaś ! ;p

Aleksja. pisze...

Weź nie strasz z tym internetem :D ja np siedzę teraz z kuzynostwem i w przerwie sprawdzam co odpisałaś :D matko paranoja:D ♥
Hm muszę przemyśleć tą sprawę z piosenkami :D jeszcze zobaczę ;p a co do płakania to nie sądziłam, że ten list będzie wyciskaczem łez -.- ej dobra ale co by nie było twój blog i tak bardziej mi się podoba ♥ i bez kłótni mi tu ;p
Tiru riru idę na pokera:D

Greta pisze...

No idź, idź a ja ci w tym czasie odpiszę ;p Ja nowy rozdział też musiałam pisać w uroczym towarzystwie kuzynostwa, a że jestem matką chrzestną półrocznej Emilki to musiałam być na każde jej zająknięcie...No ale nabazgrałam i zaraz go wstawię. A mi się bardziej podoba Twój i pech :p

Anonimowy pisze...

Jesteś niesamowita ! Wchodzę codziennie i czekam na nowy rozdział jak jest to ciesze się jak głupia do monitora mam nadzieje ze Zayn wszystko sobie przypomni :) Życzę powodzenia na testach :*

Greta pisze...

Dziękuję <3 Nawet nie wiesz jak każde takie miłe słowa napędzają mnie do działania ;*

Anonimowy pisze...

Świetny pomysł !!

Prześlij komentarz