Rozdział 7
Jeszcze nigdy się tak nie stresowałam jak
tego dnia. Uzgodniłam z Harrym, że nie ma sensu jechać pod ośrodek i spotkamy
się pod moim domem. Układałam sobie w głowie przemowę, ale w takich sytuacjach
zapomina się wszystkich słów i trzeba po prostu mówić prosto z serca. Nie wiedziałam
o tej dziewczynie prawie nic. Miała na imię Martha. Mieszkała na tej melinie co
najmniej od dwóch miesięcy. Przynajmniej wtedy ośrodek się o niej dowiedział.
Chciano jej pomóc, wyciągnąć z nałogu, ale ona się nawet do nikogo nie odzywa.
Pogrążona w swoim własnym świecie, zagubiona dusza, żyjący w narkotykowym
amoku. Nie, nie wiedziałam jak do niej dotrzeć. Czerwony motor podjechał pod
moje drzwi. Cieszyłam się, że chłopak
będzie tam ze mną. Nie dałabym sobie rady sama. A przy nim czułam się jakoś tak
spokojnie. Zdecydowanie mnie do siebie przekonał. Niesamowite jak wiele jeden
dzień może zdziałać. Od razu do niego wybiegłam, a on na mój widok lekko się
uśmiechnął.
- No hej mała i jak się trzymasz? – zapytał
przytulając mnie na powitanie.
- Siema. Nie wiem, oj Harry boję się. No ale
jak ty jesteś ze mną to powinno być okey. Dziękuję ci, nawet nie wiesz jak
wiele to dla mnie znaczy.
- Nie ma sprawy. Dla ciebie wszystko.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo szum
silnika i tak zagłuszyłby moje słowa. Droga do ,,domu” Marthy była długa i
przerażająca. Prowadziła przez jakieś ciemne zaułki, wąskie, brudne uliczki,
dzielnice biedy… Nie wiem, czy to była najkrótsza trasa, czy może chłopak
chciał mnie uświadomić na czym polega ten wolontariat. Po prawie godzinie
dotarliśmy na obrzeża Londynu. Puste, ceglany rozwalające się rudery, w których
pewnie kiedyś kwitło życie. Odruchowo chwyciłam Harrego za rękę. Tak bardzo się
bałam. Wiedziałam jednak, że muszę tak wejść sama. Jeśli dziewczyna ma mi się
zwierzyć to nie może tam być tego loczka. Puściłam go i z mocno bijącym sercem
weszłam do środka. Przez jakiś czas błądziłam pomiędzy różnymi pomieszczeniami
i gdy już straciłam nadzieję, że Martha tam jest zobaczyłam dziewczynę zwiniętą
w kłębek w kącie. Wpatrywała się pustymi oczyma przed siebie i trzęsła jakby
miała chorobę sierocą. Obok niej leżała opaska i strzykawka. Mimo że na pewno usłyszała moje kroki, nawet
się nie odwróciła, ciągle wpatrując w ten samym punkt.
Cześć jestem Klara, a Ty ? – wiedziałam, że
to pytanie jest głupie a ona mi na pewno nie odpowie, ale w tej chwili tak jak
się spodziewałam wszystkie słowa uciekły. Milczałyśmy tak może dziesięć, może
piętnaście minut. Wyglądała naprawdę przerażająco. Czarne, przetłuszczone włosy
opadały na jej szarą twarz, a pod małymi, ledwo widocznymi oczyma były dwa
wielkie wory. W końcu zebrałam się w sobie, a mój głos wypełnił całe
pomieszczenie. – Wiesz kim jestem i wiesz po co tu przyszłam. Dziewczyno, chcę
ci pomóc. Oczywiście możemy sobie tak posiedzieć, pobędę tu jeszcze z pół
godziny dla picu, a potem odhaczę cię w swoim grafiku i pójdę pomagać innym
ludziom, którzy tą pomoc przyjmą. Tylko ja naprawdę chcę się dowiedzieć czemu
tu jesteś, po co to robisz. Z takiego zwykłego, ludzkiego wścibstwa.
- moi rodzice się rozwiedli – wyszeptała
zachrypniętym głosem. Musiała go naprawdę bardzo długo nie używać. Gdy
usłyszałam powód jej ucieczki z domu i teraźniejszego stanu to chciałam jej już
coś powiedzieć i niekoniecznie byłoby to miłe. Moi rodzice też się rozwiedli, z
ojcem nie miałam żadnego kontaktu. Jednak się trzymałam i nie robiłam nawet
żadnych scen. Może dlatego, że byłam obok rodziny, w swoim pokoju,
niezaangażowana w ten cały teatrzyk. Ale dobrze, spokojnie. Jak nawiązałam z nią
kontakt to nie mogę teraz go stracić.
- Rozumiem Cię, musi Ci być bardzo trudno.
Opowiesz mi o tym? – tak jak mnie uczył Harry. Wykazywać współczucie,
opanowanie i pełne zainteresowanie.
- Moja mama ma firmę. Jesteśmy bardzo bogaci.
Mieszkałam jakieś 20 minut stąd na
osiedlu willowym. Pewnego dnia, kiedy wracałyśmy z mamą z zakupów zastaliśmy
ojca z jakąś ździrą. Widziałam to. Spakowałam się i uciekłam. Nie chciałam na
niego patrzeć. Jak on to mógł zrobić mamie. Ona była dla niego taka dobra. Na
początku miałam plan żeby zostać tu tylko jedną noc, a potem pojechać do mojej
cioci do Manchesteru, ale wtedy spotkałam Lucasa. Namówił mnie. Wciągnęłam
jeden raz. Potem drugi. W końcu przerzuciłam się na strzykawki. Cudowne
uczucie. Chwila i wszystkie problemy znikają. Jesteś wolna z dala od tego
chorego świata. Możesz wtedy robić co chcesz, co ci się podoba. Żadnych
ograniczeń. – opowiadała z taką fascynacją, a jej oczy na chwilę się
zaświeciły.
- Ale nie rozumiesz, że się tym niszczysz?
Proszę Cię, chodź ze mną, pomożemy Ci. Wszystko wróci do normy. Jeśli tylko
będziesz chciała pojedziesz do ciotki. Uwolnisz się i zaczniesz nowe życie.
Tylko daj sobie pomóc – prosiłam dziewczynę. Nie, nie wiedziałam co z nią
zrobić. Czułam się taka nieporadna, jakbym błądziła we mgle. A skoro ja miałam
takie poczucie, to co dopiero musiało się dziać w jej sercu i umyśle.
- Ale po co? Daj mi jeden powód. Nie mam
żadnych większych perspektyw, planów, talentów. Jestem jednym szarym
człowieczkiem, po którym nawet nikt nie będzie płakał. Jesteście śmieszni.
Gonicie nie wiadomo za czym. Za karierą, za sukcesami. Dążycie do jakiś
wytyczonych celów, przeskakując wysokie poprzeczki. Dla pieniędzy, dla szacunku
innych ludzi, dla własnego samozadowolenie. A gdy nadejdzie koniec, gdy to
wasze spełnione życie na poziomie będzie dobiegało kresu, co was z tego
przyjdzie ? Co wam zostanie? Nic. Ja przynajmniej mogłam mieć to uczucie
wolności. Tego cholernego, wyimaginowanego szczęścia. Tak, nie latałam naprawdę
z jednorożcami, nie byłam w zielonej krainie o zamazanych krawędziach, gdzie
wszyscy się do mnie uśmiechali. Ale gdy myślałam, że tam jestem czułam się
szczęśliwa. A chyba właśnie o to w życiu chodzi. Zawsze dąż w do szczęścia i do
niczego więcej – mówiąc te słowa osunęła się po ścianie. Spanikowałam. Zaczęłam
wołać Harrego, który po chwili przybiegł. Zadzwonił po pogotowie, ale
dziewczyna już nie żyła. Musiała się zaćpać zanim jeszcze przyszłam. Moje łzy
kapały prosto na jej twarz, która znowu się uśmiechała. Gdy przyszli sanitariusze
Harry lekko osunął mnie od zwłok dziewczyny i wyprowadził z rudery. Nic nie
mówił. Ani słowa. Wsiedliśmy na motor. Nie wiedziałam gdzie jedziemy. Nie
miałam siły zapytać i w tej chwili nie za bardzo mnie to interesowało. Chciałam
po prostu jak najszybciej uciec z tamtego miejsca. Może jednak nie powinnam być
wolontariuszką. Może się do tego nie nadaję. Podjechaliśmy pod dom chłopaków. Harry
usadził mnie na kanapie i podał kubek ciepłej herbaty.
- Mogłam ją uratować. To moja wina–
wyszeptałam.
- Nie mów nawet takich głupot. Nie
wiedziałaś, niby skąd miałabyś wiedzieć. I tak jej pomogłaś. Byłaś przy niej
gdy umierała. Nie została w tej chwili sama w tej pustej, zimnej, śmierdzącej
melinie. Miała drugiego człowieka. Dałaś się najwięcej jak mogłaś. – jego głos
był opanowany i zdecydowanie pomógł mi się uspokoić. Gdyby ktoś mi jeszcze
przedwczoraj powiedział. że Harry jest wrażliwym, mądrym człowiekiem o gołębim
sercu, to bym go obśmiała. A teraz nie wyobrażałam sobie nikogo innego kto
mógłby mnie pocieszać i wspierać. Myślę, że nawet Zayn by sobie z tym nie
poradził tak dobrze. Oparłam głowę na ramieniu przyjaciela i tak po prostu
siedzieliśmy. Nie było teraz miejsca na słowa, musiałam poukładać sobie
wydarzenia z tego dnia i słowa Marthy. Dziwne, że mimo tak złego stanu
zachowała świadomość umysłu. ,,Zawsze dąż do szczęścia i do niczego więcej” –
te słowa ciągle krążyły po mojej głowie. czy ja teraz byłam szczęśliwa?
Szukając odpowiedzi na to pytanie nawet nie zauważyłam kiedy moje oczy się
zamknęły i zapadłam w głęboki sen.
Obudziły mnie jakieś głośne dźwięki.
Otworzyłam oczy. Leżałam na torsie Harrego, mocno otoczona jego ramieniem.
Chłopak też spał. W tym samym czasie do
pokoju wbiegła reszta zespołu z Zaynem na czele.
- Ehmm….czy ja przypadkiem w czymś wam nie
przeszkodziłem? – zapytał mocno zdezorientowany mulat. Szybko się ogarnęłam i
oderwałam od Harrego. Co mnie napadło, żeby tak koło niego spokojnie leżeć.
Masz przecież Zayna, nie zapominaj o tym – powtarzałam sobie w głowie.
- Bo dziś miałam ciężki dzień i po prostu
zasnęłam. Wszystko Ci opowiem, tylko się już na mnie nie gniewaj. –
powiedziałam i na przeprosiny obdarowałam go bogatym pocałunkiem.
- No, no, no jeśli za takie błahostki mnie
tak przepraszasz, to jestem ciekawy co, jeśli zrobiłabyś coś naprawdę złego – roześmiał się chłopak
- Obiecuję, że się nie dowiesz – znowu do
niego przylgnęłam. Tak bardzo kochałam zapach jego perfum, jego czekoladowe
oczy, wysoką czuprynę, wszystko.
- Ej no, ale co to się ma być ? Że my mamy tu
niby tak siedzieć i patrzeć jak się migdalicie. To już przesada. A Ty Harry tak
się w nich nie wpatruj, bo jeszcze naprawdę sobie coś pomyślimy. Idziemy
gdzieś. Już. Nie będziemy siedzieć w domu jak stare dziadki – postanowił za nas
wszystkich Louis. Zerknęłam na loczka. Na jego bladych policzkach widniały dwa
czerwone rumieńce. Ale to na pewno dlatego, że Lou pierzył takie głupoty.
- A co proponujesz ? Ja w sumie mam jeszcze z
dwie godziny, bo o 20 powinnam być w domu. W końcu to środek tygodnia, a ja
odkąd was znam to tylko tam sypiam. Nie zdziwiłabym się gdybym dostała od Kate
jakiś szlaban. W odpowiedzi usłyszałam tylko szybkie - niespodzianka – i wszyscy wpakowaliśmy się
do samochodu. Całkiem obiektywnie mogę stwierdzić, że ten świat nigdy nie
widział gorszego kierowcy niż nasz kochany Lou. Chłopak nie przejmował się tym,
czy to jeszcze droga, czy już krawężnik, czy ograniczenie jest do 40 czy do
140, nie mówiąc już o rozróżnianiu czerwonego i zielonego światła. Gdy po 10
minutach się zatrzymaliśmy obiecałam sobie, że nigdy więcej nie wsiądę z nim do
jednego samochodu. Miejscem do którego nas przywiózł był cyrk. No tak, cały
Lou. Co prawda nie mieliśmy biletów, no ale miejsce dla One Direction przecież zawsze się znajdzie.
Tak, to była właśnie jedna z niewielu zalet sławnych przyjaciół. Usiedliśmy w
pierwszym rzędzie, praktycznie przy samej arenie. Na środek wyszedł tłum
klaunów, akrobatów, słonie, mimowie, no i wysoki, gruby mężczyzna we fraku,
który wszystkich zapowiedział. Siedziałam, jak nietrudno się domyśleć, między Zaynem a Harrym. Bawiliśmy się naprawdę
świetnie. Odwiedzenie takiego miejsca to była dla mnie ogromna frajda,
szczególnie że ostatnio w cyrku byłam jako dziesięciolatka. Praktycznie każda
minuta występu była przeze mnie i Harrego komentowana. Nieraz się zdarzyło, że
w tym samym momencie mówiliśmy to samo, co doprowadzało wszystkich do jeszcze
większego śmiechu. Zayn przyglądał nam się rozbawiony, ale nic nie mówił. Od
czasu do czasu tylko chwycił mnie za rękę, czy objął ramieniem, żeby pokazać,
że to jego jestem. Nie rozumiałam na jakiej podstawie jest zazdrosny. Racja,
dogadywałam się z Harrym jak z nikim innym i miałam nawet wrażenie, że znam go
lepiej niż Zayna. Ale to właśnie z tym mulatem łączyło mnie to silne uczucie, którego
nie czułam nigdy wcześniej. I to jemu zawdzięczałam życie. Gdyby nie on,
leżałabym teraz w zimnej szufladzie, kto wie czy nie obok Marthy. Niespodziewanie
podszedł do mnie ten sam mężczyzna, który zapowiadał cyrkowców. Wziął mnie i
Harrego za rękę i wciągnął na arenę. Spojrzałam przestraszonym wzrokiem na
Zayna, ale on tylko się uśmiechnął, dodając mi odwagi. Ogólnie chodziło o to,
że zostaną urządzone takie mini kalambury dla widowni. Kategoria filmy i
kreskówki. Wylosowałam karteczkę i pokazałam ją Hazzie Duże, drukowane litery
ułożone były w 1 słowo – TITANIC. Świetnie. Spojrzeliśmy na siebie
porozumiewawczo i już wiedziałam jak to pokażemy. Stanęłam na jednym ze
schodków i wychyliłam się do przodu, a chłopak stanął za mną i złapał mnie za
ręce. Zamknęłam oczy, a Harry wydawał
dźwięki szumu morza. Od razu odpowiedni tytuł został wypowiedziany przez
widzów. Mój wzrok zatrzymał się na chwilę na Zaynie. Zdecydowanie mu się do
wszystko nie podobało, choć udawał, że jest dobrze. Na szczęście następny tytuł
był zupełnie inny - ,,Tom i Jerry” . Biegałam po całej arenie, uciekając przed
złym ,,Tomem” co chwila podkładając mu nogę. Na ten pomysł było już trudniej wpaść, więc gdy w końcu
znalazł się ktoś, kto rozszyfrował nasz tok rozumowania byliśmy zbyt zmęczeni,
by zostać w centrum uwagi. Występy potrwały jeszcze może z pół godziny.
Wychodząc ciągle nas ktoś zaczepiał i prosił chłopców o autograf, czy wspólne
zdjęcie. To była właśnie to gorsza strona ich popularności.
- No dobra chłopcy, to było bardzo miło, ale
ja idę do domu. Nie, nie ma mowy, żebyś jeszcze kiedykolwiek był moim kierowcą
Lou, ja chcę żyć
- To ja chętnie pójdę cię odprowadzić –
zaoferował się Zayn. W sumie to się bardzo ucieszyłam, bo na palcach jednej
ręki mogłam zliczyć ile razy byliśmy sami. Tak mało o nim jeszcze wiedziałam,
tak bardzo był mi obcy mimo że, jednocześnie najbliższy.
- A to może ja pójdę z wami. W sumie chętnie
się przejdę – nagle wypalił Harry.
- Nie obraź się, ale chciałabym pobyć z moim
chłopakiem trochę sam na sam. Jak chcesz to ja jestem pewna, że Liam ci
potowarzyszy – odpowiedziałam biorąc Zayna za rękę. Chciałam mu tym pokazać, że
to on jest najważniejszy. A po za tym musiałam poruszyć temat jego zazdrości.
Nie chciałam żeby cokolwiek się między nami popsuło, tym bardziej że jeszcze
nie do końca się zaczęło.
Na
początku rozmawialiśmy z Zaynem o bieżących sprawach. Ja mu opowiedziałam
wszystko o wolontariacie, o dzieciakach, o dzisiejszy dniu… Chyba dopiero teraz
zrozumiał dlaczego byłam taka przybita. Potem długo słuchałam anegdot z tras koncertowych i planów na najbliższy
czas. Chłopcy za dwa tygodnie wyjeżdżali na tourne. Nie wyobrażałam sobie tego,
ale Zayn obiecała, że jeszcze wrócimy do tego tematu. W końcu jednak musiałam
poruszyć sprawę Harrego.
- Zayn ja to widzę. Ten wzrok, gdy choćby
zamienię słówko z Harrym. Musisz mi zaufać, bo inaczej nic z tego nie będzie. –
spojrzał na mnie spod łba.
- No ale jak jesteś taka spostrzegawcza to na
pewno też zauważyłaś jak on na ciebie patrzy. Boję się, że mi do niego
uciekniesz. Wiem, że znamy się tak krótko, ale nie przeżyłbym tego. Tak jestem
zazdrosny. Jestem cholernie zazdrosny, bo wreszcie mam o kogo. Harry zawsze
taki był. Wszystkie go wybierały. I nie ważne czy to były moje znajome, czy
któregokolwiek z chłopaków. Praktycznie zawsze kończy się tym samym.
- Ale ja nie jestem taka jak one. Pamiętaj o
tym. Widzę tylko jedną osobę. I jest nią pewien mulat, który tak mi zakręcił w
głowie, że…
-… że jak tak dalej będzie to za niedługo dostaniesz szlaban – dokończyła kobieta stojąca za mną. Szybko pożegnałam
się z chłopakiem i udałam się do domu, wysłuchać kazania Kate.
-----------------------------------------------------------------------
Jednak równowaga w przyrodzie musi być. O ile
poprzedni rozdział, nie wiem czemu, mi się podobał, to ten moim zdaniem jest do
niczego -.- Taki jakiś nudny i sztywny. W następnych postaram się
żeby było ciekawiej no i chyba w większym stopniu wprowadzę resztę chłopków. A
Wy co myślicie ? Już wiem co zrobię z Harrym. Wymyśliłam to tak, żeby wszystkich
zadowolić ; ) Przynajmniej taką mam nadzieję... Znowu proszę o komentarze. Na 68
osób, które tu wczoraj weszły były tylko 3 wpisy. Dziękuję Van, Aleksji i
Oldze, że mnie tak wspieracie i na pewno będę pisała dalej, choćby tylko dla
was, ale bardzo bym się ucieszyła gdyby pod spodem było więcej opinii ; ) Jak
zawsze gg – 38787924 i twitter - @GabrielleMutz. No to tyle na dziś. Buziaki ;*
Gabrielle ♥
PS. A widziałyście to - http://www.youtube.com/watch?v=m5RSc6OlmCg ? ^.^ Oglądałam to parę razy i ciągle się śmiałam :D Może i są zagłuszające krzyki i słaba jakość nagrania, ale to ich zachowanie na scenie mnie rozbraja :D
PS. A widziałyście to - http://www.youtube.com/watch?v=m5RSc6OlmCg ? ^.^ Oglądałam to parę razy i ciągle się śmiałam :D Może i są zagłuszające krzyki i słaba jakość nagrania, ale to ich zachowanie na scenie mnie rozbraja :D
13 komentarze:
Fajny rozdział a nie sztywny ;> Wgl Ekstra blog ;D
Czekam na nn ;P
nie wiem o co ci chodzi bo mi się ten rozdział bardzo podoba ;d . tylko więcej Zayna i Klary . proszę :D .
Dziękuję <3 Następny może nawet dziś wieczorem...Wiem, że dodaję za często, ale co poradzić, uzależniłam się od pisania ;p
Dzięki <3 Mi jakoś nie szczególnie, no ale najważniejsze żebyście wy byli zadowoleni ;) Co do Zayna i Klary postaram się, może nawet napiszę jakiś tkliwy, romantyczny rozdział zanim zamieszam ;) Zobaczymy ;p
Oj Gabi, Gabi co ty chcesz, ten rozdział jest świetny <3
uwielbiam twojego bloga :)
Wiem, że uwielbiasz :D Oj Oldzia, Ty mi zawsze musisz tak słodzić... Choć raz mi powiedz, że do niczego ;p
Wpadłam tu przypadkiem, ale chyba zostanę na dłużej :D
Swietny blog, pomysłowo opowieść, fajny język - tak podsumowując :D Mam nadzieję, ze ona nie zdradzi Zayna z Harrym, ani go nie zostawi, pasują do siebie :D A Harry niech sobie znajdzie inna ;)
[http://xeverlastinglovex.blogspot.co.uk/]
[http://holdmetight-vick.blogspot.co.uk/]
Naprawdę dziękuję <3 Korci mnie, żeby powiedzieć co się stanie, ale nie mogę... Za niedługo się dowiecie ;p
Wiesz, że jak Zayn i Klara nie będą razem to coś ci zrobię? ^^
Jednak nie o tym sprawa... Przepraszam bardzo ale co ci się w tym rozdziale nie podoba, hę?! Jest świetny ♥
Zobaczysz jaki ja dzisiaj dodam, wtedy się załamiesz:D ♥
Czekam na następny ♥
Dzięki <3 Nawet nie wiesz jak kocham Twoje komentarze <3 A czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że nie będą razem ? ;p Oj chyba się tym wygadałam. Pech. Co mi się nie podoba? Nie wiem. Po prostu strasznie długo go pisałam i zmagałam się z każdym słowem. No ale jak wy jesteście zadowoleni to się cieszę. Już nie mogę się doczekać Twojego, a nowy myślę, że dodam do godziny, bo właśnie go piszę ;)
Wasza Królowa Pióra Gabrielle nie wstawiła dzisiaj nowego rozdziału , bo źli ludzie zabrali jej neta ;p (pewnie mama , bo Gabi coś przeskrobała, jak to ona, szalona w każdym calu). ^.^ Ale obiecała, że jutro z samego ranka wstawi. ; p
Pozdrawiam , Iza. :) (przyjaciółka Gabrielle) <3
Ten rozdział nie jest wcale zły... nie oceniaj się tak surowo... Jak dobrze widać pisanie idzie Ci gładko.. więc życzę więcej pozytywnej samokrytyki co do swoich dzieł..:D
Ten rozdział ujął mnie najbardziej. :)
Prześlij komentarz