Rozdział 4
Całą niedzielę również spędziłam z
chłopakami. Byli to naprawdę niesamowici ludzie. Co prawda mieli jakieś dziwne
zachowania, na przykład chodziliśmy okrężnymi drogami i chowaliśmy się przed
dużymi zbiorowiskami, ale myślałam, że po prostu mają taką fobię. Oczywiście
najbardziej polubiłam Zayna. Ten chłopak miał w sobie tyle sprzeczności. Z
jednej strony wyluzowany, pewny siebie nastolatek z ogromną dawką poczucia
humoru i tysiącem nienormalnych pomysłów na minutę, a z drugiej, człowiek o
ogromnej mądrości i delikatności, który potrafił mnie zrozumieć bez słów. W
ciągu dwóch dni stał się dla mnie naprawdę kimś ważnym. Jedyną osobą, która mi
trochę grała na nerwach był Harry. Loczek na siłę próbował zwrócić uwagę
wszystkich na siebie żałosnymi popisami. Zachowywał się gorzej niż pięcioletnie
dziecko. Zapytałam nawet Liama czy on jest taki zawsze, ale się dowiedziałam,
że od wczoraj mu coś odwala… No cóż ja na to poradzę. Po prostu go nie lubiłam
i już. Po udanej niedzieli przyszedł wreszcie dzień, którego tak bardzo się
bałam. Niby nic takiego, zwykły poniedziałek. Ale tego dnia musiałam zacząć
odnawiać moje znajomości. Powiedzieć – halo ludzie, wróciłam do żywych.
Pamiętacie mnie jeszcze? To ja, Klara. No
ale trzeba zrobić ten pierwszy krok. Rano siedziałam w łazience z dobre
czterdzieści minut. Normalnie poranna toaleta zajmowała mi góra pół godziny,
ale tym razem musiałam dopracować każdy detal. W końcu gdy zegarek wskazywał
07.30 w ekspresowym tempie wyleciałam z domu i pobiegłam na autobus. Po
dziesięciu minutach byłam już na głośnym korytarzu. Pod salą numer 6 stała moja
klasa. A dokładnie ta część, którą poznałam
najpierw. Więc czas zacząć wszystko od początku.
- Hej Agathe, siema Charlie. Co tam u
was ?– obdarowałam ich najśliczniejszym uśmiechem jaki miałam w kolekcji.
Spojrzeli najpierw na mnie, potem na siebie i znowu na mnie. Na te parę sekund
kiedy gapili się z otwartymi buziami, zapadła niezręczna cisza, ale potem
rudowłosa mocno mnie przytuliła i szepnęła – cieszę się, że znowu jesteś z
nami. Za jej przykładem poszedł chłopak. Rozmawialiśmy przez wszystkie przerwy.
Nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo mi brakowało odpałów z moimi
przyjaciółmi. Tak, mogłam ich nazwać przyjaciółmi. Bałam się, że straciliśmy
wspólny język, że już nie będzie tak samo, ale na szczęście moje relacje z nimi
wróciły do normy. Jedynym problemem był Charlie. Ciągle rzucał jakimiś
aluzjami, czy podtekstami. Nic dziwnego, w końcu przed tym wszystkim kręciliśmy
ze sobą. Nigdy to nie była jakaś wielka miłość, ale wyobrażałam sobie z nim być
i nawet myślałam, że byłabym w stanie się w nim zakochać. Ale teraz wszystko
się zmieniło. Tak naprawdę wiedziałam jaka była tego przyczyna, ale nie
chciałam dopuszczać tej myśli do siebie. Po lekcjach byłam umówiona z Zaynem.
Powiedział, że mnie zabierze w najpiękniejsze miejsce jakie w życiu widziałam. Trochę
się tego obawiałam. Jego hipnotyzujące oczy,
śliczny uśmiech, głęboki głos,
kształtujący się w słowa, trafiające prosto w moje serce i do tego
cudowny krajobraz. Nie chciałam zrobić niczego głupiego, ale wszystkie siły wszechświata tak bardzo
mnie do niego ciągnęły. Na sam i widok czułam motylki w brzuchu i uginające się
nogi. Aż dziwne, że byłam w stanie jednocześnie tak swobodnie z nim rozmawiać i
pozostać sobą. Równo o godzinie 14.00 dostałam smsa od Zayna , że czeka na mnie
po drugiej stronie szkoły. Zaczęłam iść w tamtym kierunku, ale wtedy zawołał
mnie Charlie.
- Klara, moglibyśmy może chwilę
porozmawiać ? – widać było, że chłopakowi bardzo zależy. Szybko napisałam
Zaynowi, że będę do 10 minut, bo muszę coś załatwić. Usiedliśmy na ławce , a mój
przyjaciel zaczął mówić.
- Bo tak w ogóle to strasznie się
cieszę, że znowu jesteś taka jak kiedyś. Bardzo się o ciebie martwiłem.
Chciałem pomóc, ale mnie do siebie nie dopuszczałaś.
- Tak, przepraszam. Ale potrzebowałam
trochę samotności
- Rozumiem. I tak sobie pomyślałem, że
może… bo ja cię naprawdę bardzo lubię… o wiele bardziej niż inne dziewczyny i
ja się… oj chyba wiesz, że ja się w tobie
zako…. - zanim zdążył to powiedzieć zasłoniłam mu usta ręką.
- Charlie też cię lubię. Jesteś dla mnie
jak brat – ostatnie słowo podkreśliłam bardzo wyraźnie – i nie chciałabym,
żebyś kiedykolwiek był przeze mnie smutny, lub co gorsza nie chciał już się ze
mną przyjaźnić. Uznajmy, że nie było tej rozmowy, a teraz przepraszam Cię,
muszę iść. – Jak najszybciej oddaliłam się z tamtego miejsca, zostawiając
zdziwionego chłopaka, który chyba się nie spodziewał takiego rozwoju spraw. Z
rozpędu wpadłam prosto na Zayna.
- No hej śliczna. Co tam u Ciebie?
- Siema, przystojniaku. Hmm…. u mnie
wszystko w porządku poza tym, że właśnie dałam kosza mojemu najlepszemu
przyjacielowi, któremu uwidziało się we mnie zakochać. – niby podejrzewałam, że
Charlie coś do mnie czuje, ale teraz gdy mi to prawie powiedział, nie umiałam
opanować roztrzęsienia. Tak bardzo tego nie chciałam.
- A dlaczego? Zakochałaś się w kimś
innym, że nie możesz spróbować z tym przyjacielem – Zayn cwaniacko się do mnie
uśmiechnął.
- Może… A po za tym nie o to chodzi. Po
prostu go nie kocham. To znaczy kocham, ale jak brata. I nie rozumiem ludzi,
którzy są z sobą po prostu żeby być. Bez tych motylków i maślanych oczu. Widzę
tylko jeden powód związku – miłość. – mulat
przyglądał mi się zaciekawiony i już nic nie powiedział.
Do tajemniczego miejsca, w którym
mieliśmy spędzić dzisiejsze popołudnie, prowadziła wąska parkowa alejka. No
tak, jak zawsze bezludzie. To była chyba najlepsza okazja, żeby poznać powód
nietypowego zachowania chłopaków.
- Zayn… - zaczęłam. Nie wiedziałam jak o
to zapytać, żeby go nie urazić – no bo, ja zarówno Ciebie jak i resztę chłopaków
bardzo lubię. Nie myślałam, że tak szybko można się z kimś tak zżyć. Tylko…
czasem zachowujecie się naprawdę dziwnie. I nie mówię tu o skakaniu po sobie,
czy gonieniu Liama z łyżeczkami po kawiarni. – tu chłopak się uśmiechnął –
chodzi mi raczej o to, że zawsze chodzimy w miejsca gdzie nie ma ludzi, że
zasłaniacie się tak, żeby nikt was nie zobaczył, że gdy na chwilę odejdę to
szepczecie coś między sobą. Ja nie mam nic przeciwko tej niewidzialności, nawet
mi się podoba, ale chciałabym widzieć czemu tak jest. Wiesz chyba, że mi możesz
powiedzieć wszystko. Tak jak ja ci powiedziałam. – na twarzy chłopaka było
widać zawahanie. Jakby chciał mi powiedzieć, ale nie mógł, lub się bał. W końcu
jednak wydusił – wydaje ci się. Jeszcze takiej sztuczności nie widziałam u niego
nigdy. Uświadomiłam sobie, że od niego
chyba niczego się niestety nie dowiem. Trzeba będzie przycisnąć resztę
chłopaków. Na przykład podpuścić takiego Harrego. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie
głos mulata.
- No i jesteśmy na miejscu. Jak ci się
podoba?
Było tam naprawdę magiczne. Zayn
przyprowadził mnie nad małe jeziorko w głębi parku. Wszędzie było pełno drzew,
a obok nas stała dwuosobowa huśtawka, której rama była opleciona dziką różą.
- Tu jest cudowne Zayn. Dziękuję Ci.
Szkoda, że Iza nie może tego zobaczyć – znowu przypomniałam sobie o
przyjaciółce. Nie powinnam tego robić, ale jeszcze się nie uwolniłam do końca
od żałoby i ciągle zajmowało to dużą część moich myśli.
- Jestem pewien, że widzi – szepnął i
jak zawsze kiedy robiło mi się smutno przytulił. W jego ramionach czułam się
bezpieczna i smutek stawał się trochę mniejszy. Ten człowiek naprawdę spadł mi
z nieba. Mój anioł stróż. Nagle usłyszałam w krzakach jakiś szmer. Przestraszyłam
się nie na żarty. Jakaś postać zaczęła wyłaniać się z zarośli. Ku mojemu
zaskoczeniu był to Charlie.
- Że co?! Wybrałaś tego pedała z One
Direction zamiast mnie ?! Myślałem, że jesteś inna, a okazuje się że niczym się
nie różnisz od tych pustaków ! Lecisz tylko na kasę i sławę, miło wiedzieć! – zaczął się drzeć jak opętany. Jego słowa do
mnie nie docierały. O czym w ogóle on mówił? Chętnie bym się go zapytała, ale
już uciekł stamtąd ze łzami w oczach, nie dając mi dojść do słowa. Odwróciłam
się w stronę Zayna, który wpatrywał się w ziemię nic nie mówiąc.
- Czy możesz mi do cholery jasnej
wytłumaczyć o co tu chodzi ?! Czy to co on mówi to jest prawda ?! Zayn mów mi w tej chwili ! - oderwałam się od niego i wpatrywałam w
zawstydzoną, zdezorientowaną twarz.
No bo… no tak się jakoś składa, że… no
ja tak jakby jestem z One Direction. Tak samo jak Niall, Louis, Harry i Liam.
No i mamy miliony fanek, trasy… - chciał coś chyba jeszcze powiedzieć, ale mu
przerwałam – To koniec naszej znajomości Zayn. Myślałam, że się zaprzyjaźnimy,
nawet mi się wydawało, że już jesteś moim przyjacielem. Ale ty nie masz do mnie
zaufania. Co myślałeś, że zacznę się ekscytować jak popieprzona, że jesteś
sławny i wszystkim na około się pochwalę, że znam TEGO Zayna. Przykro mi, że
masz o mnie takie zdanie. – wypowiedziałam te słowa lodowatym głosem i odeszłam
stamtąd jak najszybciej, a on nawet nie próbował mnie gonić. Może dlatego, bo
wiedział, że nic nie wskóra, a może po prostu stwierdził, że nie warto. Weszłam
do domu z głośnym trzaskiem drzwiami. Kate dziwnie na mnie spojrzała, ale
wiedziała, że najlepiej będzie zostawić mnie teraz w spokoju. Czemu ja się nim
tak przejmowałam? Nie znałam tego człowieka. Spotkaliśmy się dopiero czwarty
raz, a już mi tak cholernie zależało. To było nienormalne. Tylko… to mnie tak
bardzo zabolało. Ja mu się zwierzyła ze wszystkiego, a on ukrył przede mną
prawie całe swoje życie. A miał szansę mi powiedzieć. Okłamał mnie. Trzeba o
nim zapomnieć. Już. Teraz. Dlaczego to było takie trudne? I jeszcze Charlie. Będę musiała mu wszystko
wytłumaczyć. Szlag. Siedziałam tak na swoim parapecie i kolejny raz płakałam.
Boże, gdyby to zbierać mielibyśmy nowe morze. Nazywało by się morzem naiwnej
Klary, która za szybko przywiązuje się do ludzi. Nawet nie zauważyłam kiedy
zasnęłam. Trudno zgadnąć kto mi się śnił, prawda? Czekoladowe tęczówki były
wszędzie gdzie się nie obróciłam. Oj ,zaczynałam wpadać w lekką paranoję.
Obudził mnie pukanie do drzwi. Przetarłam zaspane oczy. Zegarek wskazywał
16.05. Do pokoju weszła Kate i powiedziała mi, że mam gościa. Stał za nią Zayn
z wielkim bukietem czerwonych róż. Moja opiekunka wyszła, a mulat zaczął mówić
- Mam dla ciebie 66 róż – powiedział nieśmiało
się uśmiechając. Nie odpowiedziałam, dalej byłam zła.
66 bo tyle godzin się znamy, 66
bo już wiem, że to z Tobą tyle lat chcę
jeszcze spędzić, 66 bo tyle gwiazd widzę w twoich oczach gdy się do mnie
uśmiechasz, 66 z nadzieją na 67 – wzięłam od niego bukiet i odłożyłam na
stolik. Nigdy, od nikogo nie usłyszałam jeszcze tak pięknych słów. Nikt mnie
jeszcze nigdy tak nie wzruszył i nie chwycił za serce. Zbliżyłam się do niego,
a on widząc, że wszystko mu wybaczyłam z uśmiechem przyciągnął mnie do siebie.
W tej chwili byłam już tego pewna. Kochałam go. Znałam go 66 godzin, wiedziałam
o nim bardzo niewiele, ale się zakochałam. Taka miłość od pierwszego wejrzenia
jak w Disnejowskich bajkach. Jeśli komuś to przeszkadzało to pech, ale ja
nareszcie byłam szczęśliwa. I choć nie obejdzie się bez długich wyjaśnień to
nie chciałam o tym w tej chwili myśleć. Teraz byłam tylko ja i mój brązowooki.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest czwóreczka. Chyba trochę za szybko wprowadziłam wątek
miłosny, ale już się nie mogłam doczekać. Z całego serca wam dziękuję za
komentarze. Myślałam, że to jest w najlepszym wypadku przeciętne, a wy sprawiacie że moja pewność
siebie zaczyna wzrastać :p Jeszcze przez was się stanę jakąś egocentryczką z
ego jak stąd do Kairu :p No w każdym razie jestem ogromnie wdzięczna. Chciałam napisać dziś rozdział do mojej
książki, którą piszę równolegle, ale weszłam i zobaczyłam tyle wejść, że stwierdziłam
– no nie, w takim wypadku trzeba coś nabazgrać na bloga^.^ Nawet nie wiecie
jaka to jest presja, bo nie chciałabym was zawieść… Znowu podaję moje gg –
38787924, jeśli ktoś by miał czas, ochotę i chęć do sprawdzania tych moich
wypocin, albo po prostu chciał dowiedzieć się czegoś o nowym rozdziale. Chętnie
też popiszę ;) Jakby coś to o nowych rozdziałach mogę też informować na twitterze @GabrielleMutz No to chyba tyle. Teraz mam rekolekcje więc będę wstawiała
równie często. Co prawda egzaminy gimnazjalne nieubłaganie się zbliżają, ale
pech. A zapomniałabym. Tradycyjnie daję link do mojego ukochanego bloga à http://one-direction-moja-historia.blogspot.com/
Trzymajcie się. Kocham Was <3
Gabrielle ♥
7 komentarze:
Spkojnie :) Nie rozczarowałaś mnie, a wręcz przeciwnie. Rozdział jest świetny ♥ mówiąc o puściźnie miałam na myśli raczej, że dziewczyna zaczyna opowiadanie, pierwszy rozdział i oni się już całują nawet nie spędziwszy razem dnia, wielka love i wgl. A przecież twój Zayn i Klara mają już trochę wspólnych przeżyć, wiedzą już coś o sobie:) uwilebiam twoje opowiadanie ♥
Dziękuję i nawzajem <3 Zaczynam pisać następny rozdział, może jutro dodam, ale nie wiem, bo jak widzę ile ludzi tu teraz jest to to jest straszna presja... No w każdym razie naprawdę nie zasłużyłam <3
Ja pewnie dopiero w środę coś napiszę albo w Wielkanoc ;/ nie będę miała wcześniej czasu najprawdopodobniej;/ jednak cieszę się, że u cb może pojawi się coś nowego ;d Ja już mam pomysł i koncepcję na następną część tylko ten głupi czas;/
rozdział jest świetny i nie przejmuj się, że tak szybko dałaś wątek miłosny bo ja np. też dałam go strasznie wcześnie ;) . a jak tak dalej wstawiasz link na mojego bloga to mi jest aż głupio, bo gdybym jeszcze pisała coś ciekawego to rozumiem ;) . czekam na następny :) ! .
no właśnie ja chcę cię tak zmobilizować do następnego rozdziału, taki mały szantażyk ;) Następny dodam dziś bo już go mam ;)
Jest ok, może i trochę za szybko, ale za to fajny zwrot akcji.. :)
Bardzo podoba mi się ten rozdział i w ogóle styl pisania !! Życzę powodzenia.
Prześlij komentarz