Ale mi ta piosenka pasuje do treści. Jakby ktoś ją specjalnie do tego napisał ^.^
Rozdział
15
Park o tej porze roku był naprawdę piękny. I nie chodzi mi
tylko o zielone drzewa, bujną trawę czy ćwierkające ptaki. Ci weseli ludzie,
perlisty śmiech dzieci, zakochane pary, to była właśnie magia lata. Taka
totalna beztroska. Siedziałem sobie nad jeziorem i po prostu obserwowałem,
ciesząc się z każdego promyka słońca. Za godzinę zaczynał się mój pierwszy
wykład. Kto by pomyślał, że dostanę się na Royal Academy of Art. Do tej pory
trudno mi uwierzyć, że zaakceptowali mój napięty grafik i jeszcze dziękowali,
że wybrałem ich szkołę. To teraz znów się zacznie. Nowa szkoła, nowi ludzie…
Nie chodziło o to, że byłem nieśmiały Kochałem sytuacje, gdzie mogłem poznawać
nieznane mi osoby. Powoli odkrywać ich charakter i coraz bardziej angażować się
w relacje z nimi. Zdobywać zaufanie i ufać. Dawałem szansę każdemu. Nawet jeśli
na pierwszy rzut oka wydawał się nieciekawą postacią, to pod tą pokrywą
nieśmiałości mogła być fascynująca osobowość. Już dawno zdałem sobie sprawę, że
pierwsze wrażenie jest ważne, ale nie najważniejsze. Niektórych po prostu
trzeba poznać. Ale odkąd byłem sławny sprawy się pokomplikowały. Otaczał mnie
tłum fałszywych ludzi, którzy uwielbiali mnie tylko za to, że jestem w One
Direction. Byli świetnymi aktorami. Ich
selekcja była bardzo trudna, prawie niemożliwa. Dlatego przestałem ufać
wszystkim. Zostali mi tylko przyjaciele z przed X-factor i oczywiście moja
kochana piątka. Czemu piątka? Bo Klara też stała się częścią zespołu. One
Direction to nie jest zespół muzyczny. To jest rodzina.. I nawet gdy ludzie nas
zostawią i pobiegną za inną nowinką muzyczną, my będziemy trwali zawsze. My i
ci nasi prawdziwi fani. A na razie musieliśmy tkwić w tym chorym układzie. Nie
zrozumcie mnie źle, uwielbiam tą moją popularność, to że świat mnie kocha i akceptuje
to co robię. Czuję się taki wszechmocny i niepokonany. Tylko czasem jestem
najzwyczajniej w świecie zmęczony. Zmęczony ciągłym obserwowaniem moich ruchów
przez cały glob. Zawsze do namierzenia. Zero prywatności. Ale wiem, że taka
jest cena bycia osobą publiczną. Od początku wiedziałem i jestem gotowy ją
ponieść.
Pierwszymi zajęciami
jakie miałem była historia sztuki. Potężny, wysoki mężczyzna wszedł do auli i
wziął mikrofon. Jego tubalny głos rozniósł się po całym pomieszczeniu,
docierając w najdalsze zakamarki.
- Witam was wszystkich bardzo serdecznie. Nazywam się Ernest
Walker i będę starał się wam przybliżyć historię sztuki. Niektórzy z was mogę
sobie zadawać teraz pytanie – a po co nam to? Przecież my chcemy zostać
aktorami – I to jest pierwszy błąd. Nie możemy zajmować się czymś, nic o tym
nie wiedząc. Zaglądając do wcześniejszych epok poznamy różne motywy,
perspektywy, inne sposoby oddawania tych samych emocji. Te wykłady nie mają
zaśmiecić wam głowy niepotrzebnymi datami, lecz nauczyć wszechstronności,
rozszerzyć wasze horyzonty. Nic nie tworzy się z niczego. Dopiero gdy
wyciągniecie coś z każdej epoki, każdy coś innego i dodacie szczyptę siebie, to
się złoży w niepowtarzalną całość. Wtedy nabędziecie tego swojego stylu.
Jedynego i charakterystycznego tylko dla was. Mam nadzieję, że was przekonałem
do tego, że ten przedmiot jest jednak ważny. A teraz do rzeczy. Jak nietrudno
się domyślić zaczniemy od teatru antycznego. Odkąd uczę, a to już będzie z
trzydzieści lat. zawsze przy tym temacie zadaję pewien projekt. Dobierzecie się
w pary i każdy was dostanie jakiś dramat. Nie chodzi mi tutaj o to, żebyście
napisali mi pracę, czy zrobili prezentację multimedialną. Powiedzmy sobie
szczerze, z takiego przedstawiania tematu nikt nic nie wynosi. Wy mi to wystawicie. To ma być jeden, duży projekt.
Połączenie informacji o autorze z opowiedzeniem fabuły. Nie wymagam całego
przedstawienia. Tylko charakterystyczne fragmenty, żebyśmy zapamiętali o czym
ten dramat był. No to teraz ręce do góry, kto chce być w parze z naszą gwiazdą
– skończył monolog. W tym samym momencie zobaczyłem las rąk. Jejku, co za
ludzie. Ja wiem, że mnie kochają, ale chyba w ogóle nie myślą. Przecież ja nie
mam czasu na projekty i będzie się trzeba do mnie dostosowywać. No ale co poradzić,
takie życie. Jeszcze raz obiegłem wzrokiem całą aulę. Tylko jedna osoba się nie
zgłosiła. Wykładowca też ją zauważył.
- O widzę, że pani bardzo garnie się do pracy z naszym
celebrytą. No to proszę się skontaktować po zajęciach, już was zapisuję. Przedstawicie
mi dzieło Longosa – Dafnis i Chloe. Pozostałe pary mogą się dobrać same. Proszę
przyjść do mnie po lekcji to zrobię
listę.
Reszta zajęć upłynęła
normalnie. Profesor Walker mówił coś chyba o podstawach budowy tragedii
antycznej, ale do mnie jego słowa nie docierały. Cały czas przyglądałem się
mojej nowej współpracownicy. Była taka piękna. Jej porcelanowa cera, blond fale
i duże, błękitne oczy ukryte za okularami… to wszystko sprawiało, że wydawała
się taka eteryczna, magiczna, nieśmiała.
Była jak nieoszlifowany diament pośród tego fałszu i sztuczności. Taka
niewinna, taka delikatna. Zaczarowała mnie. Od razu po zajęciach pobiegłem do
niej, prawie zabijając się o własne nogi.
- Cześć. Będziemy robić razem ten projekt. Wołają mnie…
- … tak, wiem kim jesteś. Wszyscy wiedzą. Jestem Jasmin. A
teraz przepraszam, ale muszę lecieć. Mam zajęcia na drugim końcu uniwersytetu,
a jeszcze nie znam dokładnego układu sal. Kiedy możemy omówić ten projekt? –
jej głos idealnie pasował do całej reszty. Taki delikatny i jedwabisty. Stałem
z otwartą buzią i zabrakło mi słów. Nie no, trzeba się ogarnąć. Wychodzisz na
jeszcze większego idiotę niż zawsze.
- No to może masz czas po zajęciach? Znam taką jedną fajną
małą kawiarnię. A w ogóle masz pięknie imię ,Jasmin. Takie eteryczne. Aż
chciałoby się napisać o Tobie piosenkę. – słowa same mi się wyrwały. Dziewczyna
spojrzała na mnie dziwnie i chyba lekko się zawstydziła, ale nie dała tego po
sobie poznać.
- Może być. To ja już muszę naprawdę iść. Sam rozumiesz. –
rzuciła i już jej nie było. Jeszcze chwilę wpatrywałem się w oddalającą się
sylwetkę, która powoli znikała z mojego pola widzenia, lecz potem musiałem
wrócić do normalności. Choć słowo normalność, chyba nie jest odpowiednie. A
więc musiałem wrócić do podpisywania autografów, robienia zdjęć i szerokiego
uśmiechania od którego, bolą mnie już wszystkie mięśnie mimiczne twarzy. Ale to
w tej chwili nie było ważne. Nic nie było ważne, oprócz cudownej nieznajomej.
Stałem przed
uniwersytetem i uparcie wpatrywałem się w potężne drzwi. Czekałem już dobre
piętnaście minut, a dziewczyny dalej nie było. Możliwe, żeby zapomniała?
Wszystkie inne byłyby w siódmym niebie, że gdzieś ze mną idą. Ale ona była
inna. I chyba właśnie tym mi imponowała. Nie skakała, nie piszczała i ani trochę
się nie ekscytowała tym, że jestem sławny. W końcu ją zobaczyłem. Wybiegła i
niczym łania zeskoczyła ze schodów.
- Przepraszam, ale rozmowa z profesorem Spencerem mnie
pochłonęła. Sam rozumiesz, chodziło o rozwój ekspresji ruchu na przełomie
wieków. No, ale nie ważne. Nie o tym mieliśmy mówić. Do rzeczy. Czytałeś w
ogóle Dafnis i Chloe? Jak nie, to
przykro mi, ale będziesz to musiał nadrobić. I to w miarę szybko.
- Tak, no pewnie. Jak mógłbym nie czytać. Ale musimy od razu o
tym rozmawiać? Może lepiej byłoby się najpierw poznać, skoro mamy razem
pracować ?
- Przepraszam, ale mam mało czasu. Weźmy się do pracy. To może
najpierw ustalimy w jakiej formie chcemy to zrobić. Tak się nad tym
zastanawiałam i wydaje mi się, że najlepsze będzie najpierw opowiedzieć o samym
Longosie, może z użyciem jakiś rekwizytów, a potem przedstawić najważniejsze
fragmenty, tak jak powiedział profesor. Wypożyczyłam już dwie książki. Jak
będziesz miał czas to ją przeczytaj, żeby sobie odświeżyć pamięć, a potem
spotkamy się, żeby wybrać te sceny. – dziewczyna mówiła o tym wszystkim z taką
pasją i zaangażowaniem, że nie byłem w stanie dojść do słowa. Choć i tak nie
mógłbym nic powiedzieć. Więc byłem tylko biernym słuchaczem. Cholera, trzeba by
zrobić jakieś dobre wrażenie. Wyszedłem już z wprawy. Od jakiegoś czasu ludzie
uwielbiają mnie tak od ręki.
- Tak, tak będzie idealnie. Mówiłem Ci już, że masz śliczny
uśmiech? To znaczy ładny. O, a tamto drzewo też jest ładne, nie uważasz?
- Tak, jasne. Rozumiem. No to chyba by było na tyle. Jak
przeczytasz to wtedy się jakoś umówimy. To ja lecę – rzuciła z dalej
zdezorientowaną minę i już miała sobie pójść. Odruchowo złapałem ją za
nadgarstek. Dobra, to teraz trzeba wymyślić jakieś dobre usprawiedliwienie.
Szlag. O chyba wiem.
- Czemu Ty mnie tak nie lubisz? Nie rozumiem tego. – słowa
same mi się wyrwały. Ale przynajmniej się dowiem i może to zmienię.
- Wyjaśnijmy sobie jedną sprawę. Nie jestem jedną z waszych
fanek. Może i macie fajną muzykę, ale to by było na tyle. Nie będę się ekscytowała
tym, że jesteś sławny i dawała ci przez to taryfę ulgową. Zostaliśmy
przydzieleni do tego projektu razem, to już trudno. Jak sam widziałeś, wcale
tego nie chciałam. Nie mam też zamiaru się z Tobą zaprzyjaźniać. Znam takich
jak Ty. Wesoły, uśmiechnięty, pewny siebie postrzeleniec, który myśli, że może
wszystko. Ale prawda jest taka, że w niczym nie jesteś lepszy, od innych
studentów. Może tam, na zewnątrz masz o wiele większe przywileje, ale wraz z
wejściem do akademii stajesz się zwykłym człowiekiem. I mam nadzieję, że to
rozumiesz. A teraz z łaski swoje mnie puść i idź to domu czytać tą książkę. I
radzę Ci, żebyś się postarał, bo w przeciwieństwie do ciebie, dla mnie to nie
jest zabawa – powiedziała lodowatym głosem. Nie wiedziałem co się nagle stało.
Wydawała się być taka spokojna, nieśmiała, a tu nagle taki oskarżycielski
monolog.
- Dlaczego mnie tak od razu oceniasz? Nie znasz mnie. Nie
wyglądałaś na osobę, która łatwo ulega stereotypom. Daj mi szansę. Jedną
jedyną. Udowodnię Ci, że nie jestem nadętym gwiazdorem. Proszę.
- Niby czemu miałbyś być inny? Podaj mi jeden argument.
- Bo… bo ja jestem taki fajny. I wszyscy mnie lubią. I mam
takie białe ząbki i chochliki w oczach. A jak będziesz potrzebowała jakiejś pomocy
to ja dla Ciebie wszystko zrobię. – znowu najpierw powiedziałem, zanim
pomyślałem. Już sobie wyobrażam jakie musi mieć o mnie zdanie. – Yyy… to znaczy
ja po prostu uczynny chłopak jestem. Wiesz taki pomocny krasnoludek.
- Oj śmieszny jesteś – prychnęła pod nosem, a kąciki jej ust lekko
uniosły się ku górze
- Czyli jednak mam jakąś dobrą cechę?
- Chyba masz rację, za wcześnie mi to oceniać. I może trochę
przesadziłam. Gorszy dzień. Zacznijmy od początku. Jestem Jasmina, a Ty?
- Miło mi Cię poznać Jasmino. Wołają mnie
- To się jeszcze okaże czy miło mnie . Uważaj, bo bywam naprawdę nieznośna. – znowu się wtrąciła
- Dasz mi wreszcie dokończyć? Mam na imię Louis.
-------------------------------------------------------------------------
Zaskoczone ? Brawa dla Young bo tylko ona wspomniała o naszym
kochamy Louisie :D Wiecie co, żeby was tak łatwo zmylić... Nie tylko Niall bywa
głodny :p No w każdym razie już wiecie ^.^ Przepraszam. Naprawdę bardzo was
przepraszam za to, co jest nad tą przerywaną linią. Chyba jeszcze nigdy nie
napisałam czegoś równie złego. Tadam oto właśnie dno mojej twórczości. Mam
nadzieję, że mi wybaczycie i uznacie to za jednorazowy incydent. Zwalmy winę na
egzaminy, które są już za 3 dni ! Masakra jakaś. No ale nie ma dla mnie ratunku…
Pech. Następny rozdział najprawdopodobniej za tydzień. Jadę sobie na majówkę do
mojego domku w góry, to będę całym dniami przesiadywała w lesie/ogrodzie i dla
was pisała ^.^ A tak w ogóle to mam do was pytanie. Bo chodzi o to, że oprócz
tego opowiadanie piszę jeszcze coś zupełnie innego. Pamiętnik niedoszłej
samobójczyni zamkniętej w szpitalu psychiatrycznym. To jest na pewno
poważniejsze i w wielu momentach przerażające. Vick po przeczytaniu tego
powiedziała, że zaczyna się mnie bać ;) No w każdym razie, czy którakolwiek z
was czytałaby coś takiego, jeśli zdecydowałabym się to opublikować? I nie piszcie mi, że będziecie czytać
wszystko co napiszę, tylko się zastanówcie…
Dobra a teraz czas na tradycyjne podziękowania. Jesteście niesamowici.
Nawet nie wiecie ile te wasze wpisy dla mnie znaczą ♥ Najbardziej jestem wdzięczna
pewnym dwóm osóbką, których tu nie wymienię, bo ostatnio usłyszałam od jednej z
nich ,,Ty mi już tak nie dziękuj” No to Cię nie wymieniłam i się ciesz ;p Dobra
to chyba tyle. Jejku zaraz notatka od autora będzie dłuższa niż właściwa treść.
Wybaczcie. To ja lecę się dalej uczyć. Trzymacie za mnie kciuki, bo do czwartku
mnie już na 100% nie będzie (no chyba, żeby odpowiedzieć na komentarze). No,
kocham Was :*
Wasza Gabi ♥♥
16 komentarze:
Ja będę czytać!!!! Ona jest cudowna, ja ją rozumiem i wierzę w to, że oni też ją zrozumieją i polubią. Serio, to jest mistrzostwo. O Jessie się nie wypowiem, bo jeszcze nie widziałam nic z jego punktu widzenia (wgl bd pisać w ten sposób w końcu?), ale ona jest genialna :D W sensie Lissa.
A co do postu: to nie jest beznadziejne! To jest świetne! Ale o tym to ja Ci już mówiłam ;p
Czekam na nn! :D xxxxx
Oj Wiki, przecież Ty i tak to już czytasz ;p Będę pisała z jego punktu widzenia, ale z drugiej strony książki. Tak jakby dwa w jednym :D Nie jest świetny, jest do niczego. Oj Ty jedna mogłabyś być ze mną szczera ;p
Jestem szczera! Ja nie kłamię! Sugerujesz coś? ;>
+ To fajnie, ja chcę coś od Jessa! Już zaczynasz, czy po Lissie?
nie no jasne,że nie. Jesteś zawsze szczera i wszystko co piszę zawsze jest idealne. Jasne ;p Zaczynam. Zabierają mi o 19.00 internet (wiesz, promieniowanie ;p) to jutro będzie pierwszy Jess :D
Witam Cię Gabriello :d
Więc tak, gdyby nie fakt jak duża odległość nas dzieli, to zapewne teraz ruszyłabym mój leniwy tyłek z fotela i się do ciebie przeszła. Intryguje Cię jaka sprawa by mnie do tego zmusiła?! No nic, pewnie nie ale ja ośmielę się wypowiedzieć to i owo na ten temat. Jest w sumie kilka powodów no ale po kolei.
1. Robisz mi konkurencję zarąbistym opowiadaniem ale może to i dobrze bo ja mam co czytać ♥
2. Dobijasz mnie gadaniem, że jest beznadziejne i czasami się zastanawiam jak osoba o jak mniemam zdrowych zmysłach może pisać takie... głupoty w notatkach od autora. Patologia.
3. Nie podobał Ci się mój pomysł z aktem małżeńskim! :D
Więc reasumując rozdział jak zwykle genialny, nieziemski i taki... do czytania przyjemny, że jej. Domagam się, żeby nigdy więcej nie pojawiły się takie podteksty negatywne bo jeżeli nie przestaniesz to ja się obrażę! -.-
kurczak nie zgadłam..ale co tam Louis też może być..:P
Rozdział wcale nie jest zły, mi się podoba..:)
Super rozdział genialny świetny i wszystkie inne pozytywne przymiotniki. A więc tak na początku to nie zgadłam że to Lou obstawiałam Niallera, ale trudno. Jeszcze tego nie było żeby ktoś pisał tak tak emocjonalnie o Lou przynajmniej ja się nie spotkałam z tym. Mam nadzieję, że spikniesz ich ze sobą i wszystko będzie git. Ale nie zapominaj o Zayn'ie i Klarze oni też są ważni. Nie wiem co jeszcze pisać. A myślę ze się nie obrazisz jak zrobię u ciebie promocję mojego bloga więc tak zapraszam do mnie na bloga o 1D oto link
http://onedirectionhistorie.blogspot.com/
Pozdrawiam czytelniczki oraz Naszą Pisarkę:*
Powodzenia na egzaminach trzymam kciuki. Daj znać jak ci poszło<3
Ha zabłyszczałam tym razem i jako ten rasowy pokerzysta rozwaliłam całą konkurencję xD Szkoda tylko, że w lotka nie mam takiego samego fuksa bo mogłoby być niezwykle interesująco. Przechodząc do konkretów zacznę może od tego, że fakt samego pojawienia się Lou plusuje (tia i pewnie nikt nie wiem kto jest moim faworytem ^^) Jesteśmy na studiach jupi daje nam to wiele ekscytujących tematów i płaszczyzn na których możemy rozegrać akcję. Young w swej chorej czaszce już widzi sceny rodem z American Pie czy innego Wiecznego Studenta.
Jasmina bosz lubię ją za samo imię, jest takie magiczne, inne, niepowtarzalne, bajkowe. Jak Disneyowska księżniczka lub jak jakaś nimfa czy inna boginka. I jej podejście do tematu. 98 % dziewcząt chciałoby mu nieba przychylić a ona jest w tych 2 % które zapytałyby czy z łaski swojej zrobiłby im kanapkę bo są głodne. Burzy stereotyp blondyneczki, bardzo dobrze, jest oryginalna. Nie wywyższa się ale stawia wszystkich na linii prostej, od zainteresowanego zależy czy podskoczy w klasyfikacji czy się poobija spadając.
Co do innego opowiadania, to ja jestem osobiście jak najbardziej za. Powiedziałabym nawet, że lubię wszystko co ma w te zaawansowaną psychozę lub szpital psychiatryczny. No ale jako, że mam zwichrowaną osobowość to inni mogą nie podzielać mojego zdania.
W ogóle to chciałam powiedzieć, że cieszy mnie, że u Ciebie Lou jest zadowolony z życia (bo chyba jest, przynajmniej takie odnoszę wrażenie)to miła odmiana po tym jak u mnie gubi się we wszystkim co się dookoła niego dzieje. Chyba zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że tak go maltretuje, paskudny zamysł artystyczny nie pozwala mi jednak zejść z obranej ścieżki. Bądź dla niego dobra bo inaczej Young go pomści xD
Trzymaj się cieplutko :*
Witam Cię Aleksandro
Po pierwsze Twoje opowiadanie jest o niebo lepsze. Przynajmniej moim zdaniem, a chyba mam do niego prawo ;p Po drugie mi się to co piszę naprawdę nie podoba. Ale tak już chyba zawsze jest, że autorka nie jest z siebie zadowolona. Z resztą doskonale o tym wiesz. A co do Twojego pomysłu z aktem małżeńskim... Jak chcesz to mogę zrobić nawet ankietę, czy to jest dobry pomysł i zobaczymy, czy tylko ja jestem do tego tak krytycznie nastawiona ;p
Dziękuję. Cieszę się, że przynajmniej Tobie ;) Na początku myślałam, żeby pisać o Harrym, ale potem stwierdziłam, że:
a) za dużo jest już opowiadań, o tym naszym Loczku
b) Louis jest o wiele bardziej fascynującą postacią. Postaram się go pokazać nie tylko od tej strony spontanicznego wariata, ale też inteligentnego, wrażliwego chłopka ;)
Dzięki ^.^ Prawie wszystkie obstawiałyście, że to Niall... Jak nietrudno się domyślić coś tam zaiskrzy, ale obiecuję, że to nie będzie taka standardowa historia miłosna o nieśmiałej dziewczynce i gwiazdorze. Mam wiele niespodzianek w zanadrzu :D Tak jak już kiedyś napisałam Zayn i Klara będą na drugim planie, tak jak w pierwszej części był cały zespół. Na pewno w piątek pod notatką wam napiszę jak mi poszło. A właściwie, że to było straszne, potworne i na pewno położyłam to na całej linii. Co zrobić, taka ze mnie wieczna optymistka.Musicie się przyzwyczaić ;)
Tak, jeszcze raz brawo Young, tylko Ty nie dałaś się zwieść głodowi Nialla ;) Mówisz sceny z American Pie? Szczerze, to tego nie rozważałam ;p No ale kto wie, co mi się tam w tej chorej główce uroi. Tym bardziej, że o ile nad Klarą jeszcze jakoś panowałam, to Lou żyje swoim własnym życiem i wymyka mi się z pod kontroli... Imienia dla wybranki Lou szukałam strasznie długo, przejrzałam kilkanaście list i w końcu zapytałam Vick, a ona od razu podrzuciła mi Jasmin. Chyba nikt nie zliczy ile razy uratowała to opowiadanie ;) Właśnie o to mi chodziło. Najczęściej jeśli dziewczyna jest mądra i nawet trochę oschła to jest brunetką. A tu bam mamy mądrą blondynkę, a co? ;) Bardzo się cieszę, że spodobał Ci się pomysł z 2 opowiadaniem. Myślę, że zacznę je publikować, ale dopiero na początku czerwca. Muszę mieć więcej napisane, bo do tej mojej Melissy trzeba mieć specjalny humor. To nie jest tak, że siadam, piszę i gotowe. Ona jest za skomplikowana.
To jest dopiero początek, więc wszystko się układa,ale potem... potem będę się musiała chyba przed Tobą chować...
Naprawdę świetny rozdział, nie wiem, dlaczego Ci się nie podoba ;P
A co do Louisa, to nie zgadłam- myślałam, że to Harry albo Niall, ale opowiadanie z Louisem może być bardzo ciekawe ^^
I trzymam za Ciebie kciuki na egzaminach :D
Nie podoba mi się, bo jest krótki i niespójny, no ale pech... Prawie żadna z was nie zgadła. Jeszcze przypuszczenia, że to Niall rozumiem, ale czemu Hazza? Nie wiem. Dzięki ^.^
Kiedy dodasz kolejny nowy rozdział..?:)
W piątek, albo w sobotę. Miałam małe zacięcie, ale stres po egzaminach opadł, już wena mnie znalazła i będzie ok ;)
Prześlij komentarz