Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

poniedziałek, 16 lipca 2012

She's crembling like pastries...


            
Rozdział 23, część 2.

            Siedziałem na zimnych, betonowych schodach przed drzwiami frontowymi szpitala miejskiego. Łzy swobodnie spływały po moich policzkach, mieszając się z parą i dymem wydobywających się z moich ust. Wpatrywałem się w zawieszony na niebie półksiężyc, wypalając kolejnego papierosa. Nikotyna po raz kolejny była moją ucieczką, moim sposobem na zapomnienie o wypełnionej cierpieniem rzeczywistości. A może palenie tylko popełniało ból? Gubiłem się już, nic nie było pewne.
            Ostatnie tygodnie spędziłem w sali szpitalnej Klary, starając się cały czas być przy niej. Widziałem, że tego potrzebowała, mimo iż nie mówiła o tym na głos.  
            Od czasu wybudzenia się ze śpiączki, Klara panicznie bała się ludzi. Za każdym razem, gdy ktokolwiek się do niej zbliżał w jej oczach rodziło się przerażenie. Zachowywała się niczym nieoswojone zwierzę, schwytane i zamknięte w klatce przez kłusowników. Klara bała się dosłownie wszystkich. Mnie czasami też.
            Psycholożka Klary oznajmiła nam, że gwałt już na stałe odcisnął piętno na jej psychice. Powiedziała również, że to i tak cud, iż czasami szuka mojej obecności i dopuszcza mnie do swojego świata, bo zgwałcone kobiety zazwyczaj obawiają się wszystkich mężczyzn. Kobieta próbował mnie pocieszyć mówiąc, że w takim razie musi mnie naprawdę kochać, ale ja powoli zaczynałem w to wątpić. Nie spodziewałem się tego, że będzie tak jak dawniej, ale nie przypuszczałem, że życie obok siebie będzie aż tak trudne. Widziałem, że się starała i wierzyłem, iż w końcu nam się uda, ale wiara to nie wszystko.
            Nagle poczułam czyjąś obecność za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem Klarę, stojącą samotnie w drzwiach szpitala. Wyglądała tak krucho i bezbronnie, stojąc samotnie w drzwiach szpitala i wpatrując się we mnie nieśmiało. Wyglądała niczym mała zagubiona dziewczynka szukająca mamy, aby schować w jej bezpiecznych ramionach. Jednak ona mnie szukała matki, tylko mnie.
- Wróć do mnie – powiedziałem, wyciągając ramiona w jej kierunku, mając nadzieję, że dziewczyna w końcu przełamię w sobie obawę przed kontaktem cielesnym.
- Wróciłam – powiedziała cichutko, zbliżając się do mnie i wtulając się w moje złaknione jej dotyku ciało. Znowu czułem się jak w domu, mimo iż zdawałem sobie sprawę, że do szczęście wiedzie długa i kręta droga, którą musimy pokonać. Wiedziałem, ze damy radę, bo mieliśmy zrobić to wspólnie.
~*~
            Leżałem nieruchomo na moim łóżku, bezczynnie wpatrując się w sufit. Do Klary przyjechała Kate, razem z Tomem i małą Elli, więc moja obecność była tam zbędna. Oczy mojej ukochanej na nowo odżyły, gdy tylko zobaczyła dziewczynkę, a ja korzystając z okazji, wróciłem do domu. Naprawdę potrzebowałem snu, a Klara obecności swoich bliskich. Szczególnie małej Elli, której tak dawno nie widziała, a która zdawała się napełniać ją siłą i spokojem.
            Jednak leżąc w łóżku nie mogłem zasnąć. Myślałem o Klarze. Moja ukochana zmieniła się od momentu, w którym przyszła do mnie w nocy. Stała się bardziej ufna, dopuściła do siebie chłopaków, a nasze relacje znacznie się ociepliły. Nadal jednak obawiałem się, że Klara znowu zamknie się w sobie, całkowicie się ode mnie odetnie. Jej wcześniejsze zachowanie zasiało we mnie ziarno niepewności, które położyło cień na nowych, lepszych dniach.
- Puk, puk – usłyszałem zza uchylonych drzwi, aby po chwili zobaczyć jasną czuprynę Nialla. – Mogę wyjść?
- Ale Ty jeszcze nawet nie wszedłeś – zaśmiałem się. Tylko Niall i Louis potrafili mnie teraz rozbawić. Mieli w sobie coś z dzieci, zarażali wszystkich wokół sowim entuzjazmem i radością, której nie sposób było się oprzeć.
- Jejku, wiesz o co mi chodzi – powiedział farbowany blondyn, sadowiąc się na moim łóżku.
- No wiem, wiem. A tak w ogóle, to po co przyszedłeś?
 – A co, już nie mogę tak po prostu chcieć z Tobą pogadać? Wiesz, stęskniłem się– na ustach Nialla wykwitł szeroki uśmiech.
- Ale ja byłem tutaj cały czas – szturchnąłem go po przyjacielsku w ramię.
- Ciałem, ale nie duchem. Naprawdę brakowało mi kogokolwiek, żeby tak po prostu pogadać. Wszyscy byli tacy… nieobecni. Cieszę się, że Klara wróciła. Dzięki nie odzyskaliśmy i Ciebie.
            Czy ja naprawdę byłem tak beznadziejny, że spowodowałem zepsucie atmosfery w zespole? Z jednej strony, nie chciałem tego, ale z drugiej… miłość to takie dziwne uczucie, które zazwyczaj całkowicie kontroluje wszystko, co robisz.
- Oj, Nialler – westchnąłem i przytuliłem go.
            Horan był jak duże dziecko. Potrzebował ciepła i uwagi, cieszył się z całkiem błahych rzeczy. Niall zauważał i cenił sobie nawet to, co dla innych było nieważne i niewarte uwagi. I chyba na tym polegała jego magia „słodkiego szczeniaczka”. Za to wszyscy go uwielbialiśmy.
- Dobra, nie po to tu przeszedłem – powiedział po chwili Niall, odsuwając się ode mnie. Szeroki uśmiech nie schodził mu z twarzy. – Chciałem zapytać, czy nie chciałbyś gdzieś pojechać z Klarą. Rozmawiałem już z Paulem, mamy jeszcze miesiąc wolnego, a potem jedziemy w miesięczną trasę koncertową. No więc… tak sobie pomyślałem, że zasłużyliśmy sobie na wakacje. Dużo ostatnio przeszliśmy, więc przed trasą dobrze byłoby się zrelaksować. Wiem, że pewnie chcesz się nacieszyć Klarą, więc my możemy pojechać gdzie indziej niż Wy.
- Stary, jesteś genialny, ale jeśli gdzieś jedziemy, to wszyscy razem. Nie musicie nas wysyłać samych. Przecież chcemy, aby wszystko wróciło do normy, prawda?
- No jasne – odpowiedział Niall, uśmiechając się jeszcze szerzej. – To co, Baleary? Myślałem o Majorce – powiedział blondynek, zacierając ręce z uciechy.
- Brzmi ciekawie. Tylko kiedy? – zapytałem niepewnym głosem. Nie byłem pewien, kiedy wyjazd będzie możliwy. Klara zaczęła nam ufać, aczkolwiek nadal czasami widziałem w jej oczach strach przemieszany z wahaniem. Nie byłem pewien, czy moja dziewczyna jest gotowa na ten wyjazd.
-Nie martw się, rozmawiałem z psycholożką Klary, powiedziała, że wyjazd dobrze jej zrobi. Że ona musi się od tego wszystkiego odciąć, postawić grubą kreskę między przeszłością i teraźniejszością i iść na przód. Inaczej ona nigdy do nas nie wróci – powiedział Niall, jakby czytając mi w myślach. – Możemy jechać już za trzy dni, gdy wypiszą Klarę ze szpitala. I nie zamartwiaj się, jakoś to będzie. Ona na pewno ucieszy się z niespodzianki. Zawsze je lubiła.
- Może i masz rację, tylko ja… po prostu nie chcę jej znowu stracić. Jesteś pewien, że to nie za szybko? – zapytałem głosem pełnym strachy, który wypełniał całe moje serce.
- Zobaczysz, wszystko się jakoś ułoży. Życie ucieka przez palce, a więc lepiej zaciśnij pięść, zanim będzie z późno. Zresztą, wiesz co należy zrobić po upadku? Podnieść się. Nie żyć ciągle się bojąc i wątpiąc, tylko podnieść się, tak jak to robią małe dzieci. To co jest między Wami nie umrze, póki na to nie pozwolisz – powiedział klepiąc mnie po ramieniu. – Dobra, idę powiedzieć Liamowi, że może rezerwować bilety. Hiszpanio, nadchodzimy! – krzyk rznął, opuszczając mój pokój i na nowo zamieniając się w starego, niepoważnego dziewiętnastolatka.
            Z powrotem położyłem się na łóżku. Myślałem o tym co powiedział mi Niall. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek usłyszę tego typu słowa z jego ust, było to raczej wynurzenia w stylu Liama. Najwidoczniej niesłusznie osądzaliśmy go jako kogoś nieodpowiedzialnego i nieobytego z życiem. Może właśnie teraz nadszedł czas na to, żeby w końcu zacząć traktować go na poważnie? Wszyscy możemy się od niego uczyć sposobu, w jaki postrzega życie. Bo robi to w prosty sposób, bez żadnych zakłóceń wytwarzanych przez współczesność. Nasz przyjaciel posiadał umiejętność, której tak wiele osób z marnym skutkiem próbowało opanować. 

******************************************************

No witam Was. Jejku, wreszcie udało mi sie napisać coś, co nie nadaje się tak od razu do kosza. Ostatnio chyba cierpię na brak weny. Zresztą, na brak czasu również. Czemu dobra nie ma 48 godzin, ja się pytam, czemu?
Dodaję na ostatnią chwilę, za chwilę przyjedzie moja przyjaciółka z Polski, która nie wiem, że piszę, a więc moja działalność w blogosferze zostanie zawieszona. No cóż, bywa i tak. Myślę, że na moje blogi, jeszcze coś wstawię, ale tutaj nie pojawi się nic ode mnie przed 20 sierpnia. Przepraszam.
Pozdrawiam!
Vick.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

jesteś świetna ..
wczoraj włączyłam sobie pewną piosenkę na youtube
słuchając jej czytając opowiadania strasznie się wciągnęłam .

Van pisze...

Oj, jak fajnie, że u Klary widać postęp, myślę, że ten wyjazd dobrze jej zrobi, może uda jej się od tego wszystkiego oderwać, ożyć i tak jak napisałaś oddzielić grubą kreską przeszłość od teraźniejszości. Niall wpadł na genialny pomysł ;) Hah i może w końcu Zayn zacznie traktować go poważnie xD

Nawet nie wiesz jak bardzo stęskniłam się za twoim pisaniem, jest takie normalnie na naciągane i proste - niby nic, a cieszy ;)

second-chance-to-life.blogspot.com
van-ill-op.blogspot.com

pam. ♥ pisze...

świetny rozdział.!!
uwielbiam to co piszesz, jesteś niesamowita.
fajnie było poczytać to co myśli Zayn, mam przeogromną nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normalności i razem z Natalią będą żyli długo i szczęśliwie.
życzę ci świetnie spędzonego czasu razem z przyjaciółką i weny.!!

zuzix pisze...

Umarłam. Tylko tyle powiedzieć, głupie prawda ? Lecz tak jest za każdym razem, kiedy czytam wasze rozdziały. Wkurzające jest, to że zalewam się łzami już na pierwszym rozdziale. Kurwa, dlaczego jestem taka banalna ?

Prześlij komentarz