Dzisiaj dwie piosenki: część Louisa i część Klary
Rozdział 19
*** rok później ***
Kolorowe światła padły na mnie i czwórkę moich przyjaciół. Kolejny
raz tego wieczora. Odruchowo zmrużyłem oczy i na chwilę straciłeś zdolność
widzenia. Powinienem się już przyzwyczaić. Dziki krzyk fanek rozległ się w
całej okolicy. Kolejny raz tego wieczora. Uśmiechnąłem się sam do siebie. To
niesamowite, że te dziewczyny ciągle jeszcze przy nas trwały, mimo że ostatnio
tak je zawiedliśmy. A raczej, wróć, błąd, ja zawiodłem. Pierwsze miesiące po
katastrofie lotniczej były nie do wytrzymania. Tego co się ze mną działo nie
można było nazwać życiem. Zapadłem w głęboki letarg. Nie pamiętam tego okresu,
jednak opowieści moich przyjaciół mnie przerażają. Podobno z nikim nie
rozmawiałem, nie jadłem, nie piłem. Było tak źle, że prawie wylądowałem w
szpitalu. Gdyby nie to, że Klara miała tam kontakty nie pozwolono by mi zostać
w domu. Leżałem pod kroplówką aż do pewnego wieczora, który wszystko zmienił.
Czemu śmierć Jasminy tak na mnie wpłynęła? Przecież zaakceptowałem to, że wyjeżdża
do Maroka, a to miałoby dla mnie taki sam skutek jakby umarła. Jednak przez to
sobie coś uświadomiłem. Miłość od pierwszego wejrzenia nie jest wcale żadnym
wymysłem. Ona istnieje, tylko w XXI wieku odrzuca się wszystko na co nie ma
naukowego poparcia. A ona jest czymś magicznym, nieziemskim, niemożliwym do
wyjaśnienia. Chyba sam sobie odpowiadam na pytania. Właśnie o to tutaj chodzi.
Kochałam Jasminę, a miłość nie zna egoizmu. Uwierzyłem, że przy boku Abdula,
tam w Maroku będzie szczęśliwsza. A przecież to jest najważniejsze. Jednak gdy
dowiedziałem się o tym, że nie żyje, że zasnęła snem sprawiedliwych, gdzieś
tam wśród dziesiątek innych ciał… Tego
uczucia nie da się opisać słowami. Tego bólu spowodowanego przez śmierć
bliskiej osoby. Coś takiego trzeba przeżyć, żeby zrozumieć. Ale teraz już
wszystko było dobrze. Nawet lepiej niż dobrze. Ostatnia piosenka. Przyglądałem
się milionom roześmianych twarzy i od razu zrobiło mi się cieplej na serduszku.
Brakowało mi tego. Tak, to kolejna rzecz, którą sobie jeszcze bardziej uzmysłowiłem.
Muzyka była całym moim życiem. Scena to zdecydowanie miejsce gdzie zostanę tak
długo, aż mnie z niej nie zrzucą. A wtedy i tak wejdę od drugiej strony.
Chciałem wnosić radość i szczęście w szarą, przepełnioną problemami codzienność
tych ludzi. Chciałem po prostu śpiewać. Ostatnie nuty ustały, a pisk się
nasilił. W innych okolicznościach pewnie byśmy zostali na bisy, ale nie
dzisiaj. Dzisiaj mi się spieszyło. Ostatni raz wyciągnąłem rękę w pożegnalnym
geście i wleciałem do długiego, białego korytarza za sceną. Słyszałem śmiechy
moich przyjaciół. Pewnie znowu idą na jakąś imprezkę. Mnie to już jakoś nie
kręciło. Jedna wielka masa półnagich dziewczyn, głośna muzyka i nachlani
faceci. Nie, miałem lepsze zajęcia. Widziałem jak jeszcze Harry mnie nawołuje,
ale tylko przecząco pokręciłem głową. Udałem się długą, wąską alejką do miejsca,
które tak dobrze znałem. Do miejsca gdzie tak wiele przeżyłem. Do miejsca,
które poznało mój płacz i śmiech. Tafla jeziora znowu błyszczała jakby ktoś tam
wsypał tonę brokatu. A może to ja z takim nasileniem odbierałem wszystkie
wrażenia wzrokowe. Nie ważne. Teraz nic się nie liczyło. Smukła postać stanęła
po drugiej stronie jeziora. Światło księżyce idealnie na nią padało tworząc
srebrną poświatę. Nie zważając uwagi na nic innego wskoczyłem do wody i po
chwili już przy niej stałem.
- Wariacie, przeziębisz się – wykrzyczała, a jej perlisty
śmiech rozniósł się po całym parku zaglądając w każdą jedną dziuplę.
- To może wtedy wreszcie do mnie przyjdziesz, żeby przynieść
ciepły rosołek – odpowiedziałem i zaczepnie się uśmiechnąłem. Dziewczyna
momentalnie spochmurniała.
- Lou, nie zaczynaj znowu. Przecież wiesz, że ja nie mogę się
ujawnić. Jakby oni się dowiedzieli. Jakby on się dowiedział. Zabiłby mnie. –
pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, lecz szybko ją otarłem. Wiedziałem, że
sytuacja jest trudna. Nawet bardzo. Gdyby Kadir wiedział, że Jasmina nie wsiadła
do tego samolotu… lepiej nie myśleć co
by się wtedy działo. Podszedłem do niej i ją mocno przytuliłem. Moja biedna, delikatna
kruszynka. Tyle przeszła. Miesiące tułaczki, ukrywania się po opuszczonych
ruderach, spania w przytułkach dla bezdomnych. Ciągły strach, lęk przed
osobą, która powinna być oparciem. Nigdy nie zapomnę tej nocy kiedy stanęła w
moich drzwiach. Taka przerażona, wychudzona, zaniedbana, zapłakana. Na początku
myślałem, że zobaczyłem ducha, że zaczynam już mieć zwidy. Jednak wpuściłem ją do środka. Nikogo wtedy
nie było w domu, pewnie dziewczyna na ten moment czekała. Umyła się, przebrała
w jakieś rzeczy Klary, dałem jej jeść, pić i pozwoliłem się wyspać w cywilizowanych
warunkach. Rano mi opowiedziała całą historię. Tego wieczoru kiedy mieliśmy się
spotkać brat złapał ją gdy próbowała się wymsknąć. Kazał jej przyznać się gdzie
idzie, pod groźbą podcięcia gardła. Gdy już się wszystkiego dowiedział wpadł w
furię. Prawie ją zabił i bardzo dotkliwie pobił. Potem kazał napisać list.
Czuwał nad każdym jednym słowem. A potem pojechali na lotnisko i wsadził ją do
pierwszego samolotu. Już prawie wylecieli, kiedy Mina powiedziała, że
zapomniała torebki z sali odlotów. Przy wyjściu szepnęła stewardesie , że nie
wróci i żeby tego nie nagłaśniać. Uciekła.
Wiedziała, że tam, w Maroku miałaby jeszcze większe piekło niż tutaj. Podziwiałem ją za tą odwagę. Nie wiem, czy ja
na jej miejscu potrafiłbym tak się sprzeciwić całemu światu.
- Jas, kochanie, ja wiem, że musisz być ostrożna, ale ile
można? Nigdy nie zaczniesz normalnie żyć? Wiesz, że możesz mieszkać u mojej
babci ile tylko chcesz, ale mam powoli dość takiego ukrywania się. Chcę Cię
wziąć za rękę i pójść z Tobą do kina, a potem postawić Ci największe lody w
naszej kawiarni. Rozumiesz? – sam nie wiem czemu to powiedziałem. Przecież
powinienem być dla niej oparciem, a ja wylewałem swoje własne żale i pretensje.
Co ze mnie za człowiek. – i wiesz co? Mam pomysł. Wprowadź się do nas. Tam jest
ochrona, więc będziesz bezpieczna, a gdy Kadir zacznie Ci grozić pójdziemy na
policję. Wiesz, że moją sprawą szybko się zajmą. Mina chcę Cię mieć na co dzień,
a nie od święta. – dziewczyna chyba mnie już nawet nie słuchała tylko sama
rozważała możliwe wyjścia. Tak, cała Jasmina. Samodzielna, najmądrzejsza. Ale
za to ją kochałem. Za tą siłę.
- Możemy jechać do pani Rose? Chcę zabrać swoje rzeczy. Masz
rację, Lou. Muszę zacząć żyć od nowa. Żyć tak jak chcę. Żyć przy Twoim boku. Niezależnie
od konsekwencji. Skoro Allach zesłał nam
miłość to znaczy, że wyraża na nią zgodę. – powiedziała i pogładziła mnie po
policzku. Drgnąłem jak od porażenia prądem. Powinienem już się przyzwyczaić do
jej delikatnego dotyku, ale nikt na mnie tak nie dział jak ona. Co poradzić,
takie życie. Posiedzieliśmy tak jeszcze chwilę wpatrując się w gwiazdy, a potem
udaliśmy się do domu mojej babci. Tak, teraz zdecydowanie mogłem powiedzieć, że
jestem szczęśliwym człowiekiem. I chyba dobrze, że sprawy się tak potoczyły.
Przez to, że byłem pewny, że ją straciłem, teraz jeszcze bardziej doceniałem jej obecność. Była jak dar od
losu. Słońce, które zgasło po to, żeby zaświecić ze zdwojoną siłą. Gdyby nasz
związek był taki normalny, przyziemny, zgodny ze schematem: poznają się,
zaprzyjaźniają, zakochują, pewnie nie zdawałbym sobie sprawy jak ta drobna
istotka dotrzymująca mi kroku, jest dla mnie ważna. I mam dziwne przeczucie, że
ja dla niej też.
***
Leżałam w łóżku i znowu rozmyślałam o tym wszystkim co się
ostatnio dzieje. Z dnia na dzień coraz bardziej się od siebie oddalaliśmy.
Znikał mi powoli z horyzontu, a ja byłam taka bezradna. Bo przecież nie mogłam
się na wszystko zgadzać, prawda? Nie twierdzę, że to tylko jego wina. Ja też
ostatnio może i za często się irytowałam. W sumie to nie wiem dlaczego. Może po
prostu jakaś granica została przekroczona. Miałam dość robieniem za gosposię i prawie
całkowitego braku życia towarzyskiego. Ciągle tylko Zayn , Harry, Niall, Louis
i Liam. Kochałam ich wszystkich i byli dla mnie jak rodzina, ale potrzebowałam
czasem kogoś innego. Powoli zaczynałam się dusić w tym domu. Zawsze bałam się,
że kiedyś dobrowolnie oddam moją wolność i nie będę umiała jej odzyskać. Stało
się. Nagle usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami i tupot. Zamknęłam oczy i
udawałam, że śpię. Nie chciałam nowej kłótni. Nie miałam na nią siły. Drzwi do
sypialni głośno się otworzyły. Chwila i już poczułam jak ktoś kładzie się obok
mnie na łóżku. Przylgnął do moich pleców, a odór alkoholu okalał całą moją
twarz uniemożliwiając normalne oddychanie. Momentalnie zesztywniałam i jeszcze
mocniej zacisnęłam oczy. To nie był pierwszy raz. Ostatnio takie sytuacje
ciągle miały miejsce. Ja wiedziałam, że on to robi żeby odreagować, że też się
o nas boi, ale to nie jest żadna metoda. Wiedziałam jednak, że tłumaczenie mu
tego teraz nie miałoby najmniejszego sensu.
- Skarbie, wiem, że nie śpisz. Stęskniłem się za Tobą.–
wybełkotał jeszcze mocniej mnie do siebie przyciągając.
- Zayn, zostaw mnie. Jesteś pijany – odburknęłam i wyślizgnęłam
się z jego uścisku.
- Już mnie nie kochasz? – zapytał i usiadł na łóżku. Płakał.
Mój silny, dzielnym, męski twardziel szlochał jak małe dziecko. Zrobiło mi się
go żal, ale co ja wtedy mogłam zrobić? Nic.
- Jakbym Cię nie kochała to już bym Cię dawno zostawiła. Teraz
idę na dół, a Ty się połóż. Prześpij się, bo rano Cię będzie bardzo bolała
głowa. – sama się zdziwiłam jak suche i pozbawione emocji były moje słowa. Czy
naprawdę stałam się taka oziębła i zobojętniała jak mi to zarzucał? Czy nasza miłość naprawdę zaczyna się powoli wypalać?
Stracenie go byłoby najgorszą rzeczą jaka mogła by mnie spotkać. Nie po to tyle
walczyłam, żeby teraz się poddać. Widziałam tylko jedno wyjście z tej sytuacji.
Musimy od siebie odpocząć. Przemyśleć sobie to wszystko i od nowa poukładać w
głowie. Zatęsknić za sobą. Odczekałam chwilę i ponownie weszłam do sypialni.
Mulat już dawno pogrążony był w kamiennym śnie. Wyciągnęłam dużą, czarną
walizkę i wrzuciłam do niej wszystkie ubrania, kosmetyki i laptopa. Zostało
jeszcze tylko jedno. Wyrwałam kartkę z mojego pamiętnika i napisałam duże drukowane
litery. Jeszcze żadne słowo pisane nie
przyniosło mi tyle bólu. WYJEŻDŻAM. MUSZĘ TO PRZEMYŚLEĆ.. WRÓCĘ. KOCHAM CIĘ. TWOJA
KLARA. Położyłam kartkę na stoliku nocnym i ostatni raz spojrzałam na twarz
Mulata. Tyle się zmieniło od czasu kiedy się poznaliśmy. Jak dziś pamiętam ten
dzień kiedy obcy chłopak wyciągnął mnie znad przepaści. Dosłownie i w
przenośni. Albo chwilę kiedy przyszedł do mnie z różami pozwalając zatopić się
w swoich czekoladowych tęczówkach. Przejąć je na własność. Nie chciałam płakać.
Przecież to nie ostateczny koniec. To tylko przerwa, żeby dać sobie szansę na
nowy początek. Zostając dalej byśmy się niszczyli, aż w końcu by mnie
znienawidził ze wzajemnością.
Gdy dotarłam na lotnisko było już około czwartej nad ranem.
Słońce nieśmiało zaczęło wyglądać zapowiadając kolejny gorący dzień. Udało mi
się. Samolot miałam za dwie godziny. Były to jedne z najdłuższych 120 minut w
moim życiu. Rozważałam wszystkie za i przeciw. Miałam taką wielką ochotę biec
do domu i się do niego przytulić. Już mi go brakowało. Wszystkiego. Ale jeszcze
bardziej tęskniłam z Zaynem sprzed roku. Za kochającym, czułym, radosnym, Malikiem.
Za tymi spontanicznymi wygłupami i cieszeniem się każdą wspólną chwilą. Za
brakiem kłótni i napiętej atmosfery. Wysoka kobieta w czarnym uniformie wezwała
mnie do drzwi numer 4. Przed wyjściem na zewnątrz jeszcze raz się obróciłam. Stał
i ze zdezorientowaniem się we mnie wpatrywał. Lecz w tym spojrzeniu było coś
jeszcze. Ból. Zraniłam go. Zraniłam człowieka, którego kochałam najbardziej na
świecie. Lecz sytuacja tego wymagała. Kiedyś zrozumie i mi podziękuje, że podjęłam
taką a nie inną decyzję. Pokonując te paręnaście schodów moje nogi były ciężkie
jak ze stali. W końcu dostałam się na pokład i zajęłam miejsce koło jakiejś młodej
dziewczyny. Nawet mnie nie zauważyła, gdyż z wielkim przejęciem i ogromnym uśmiechem
pisała do kogoś smsa. Odwróciłam głowę i oparłam się o szybę. Samolot powoli zaczął
wzbijać się w powietrze coraz bardziej oddalając się od lotniska. Od Londynu.
Od mojego domu. Od przyjaciół. Od Zayna.
---------------------------------------------------------------------------
Cześć
kochani. Dzisiaj moja notka będzie dłuższa niż zawsze, kto wie, może nawet
dorówna postowi, ale jako że jest to ostatni post to mogę sobie na to pozwolić.
To znaczy nie ostatni, bo to by oznaczało, że nie wrócę. A ja przysięgam, że
kiedyś jeszcze mnie tu zobaczycie. Podejrzewam, że jak się zaczną
wakacje, ale nie obiecuję. Zaskoczone, że Jasmina żyje? Szczerze to ja też.
Stworzyłam tą postać po to, żeby ją kiedyś zabić. I już miałam cudowną,
wzruszającą scenę na cmentarzu kiedy do akcji wkroczyła Young i mi namieszała w
głowie. W sumie to jej dedykuje ten rozdział, bo to właśnie dzięki niej (a może
przez nią, oceńcie same) wygląda on tak jak wygląda. Dziękuję Ci. Nawet
nie wiecie jak fajnie wróciło mi się do Klary. Kocham ją pisać. Przepraszam, że
tak jej namieszałam, ale jak u Lou jest tak pięknie to na kimś musiałam się
wyżyć, prawda? Ale ja wierzę, że mi wybaczycie. Pisząc sobie tak tą notatkę i
zaśmiecając pod swoim własnym postem tym bezsensownym zlepkiem słów łza mi
się kręcą w oku. Zaraz będę płakała jak bóbr, dobrze, że nikt nie widzi.
Dla wielu blogerek ich blogi to tylko zwykła historia. Opowiadanie, które piszą
z nudów, albo, żeby się sprawdzić. Potem je kończą i piszą następne. I tak w
kółko i w kółko i w kółko. Dla mnie to znaczy coś więcej. O wiele więcej. Po
pierwsze znalazłam tu akceptację dla mojej twórczości. Wcześniej pisałam sobie
coś do szafki i zastanawiałam się czy warto. Wszyscy na mnie dziwnie patrzyli
widząc jak zamiast iść na imprezę czy do kina ja wolę siedzieć nas tym zeszytem
i coś uparcie notować. Ale taka już jestem, a pisanie jest dla mnie całym
życiem. Nie wyobrażam sobie, żeby tego nie robić, choć zdaję sobie sprawę, że
są miliony osób lepszych ode mnie. Po drugie poznałam tu genialnych ludzi.
Jestem wdzięczna losowi, że zesłał mi was wszystkie, choć nie ukrywam, że są
dwie osóbki, z którymi rozumiem się bez słów. Wcześniej nie wierzyłam, że są
ludzie tacy jak ja. Którzy tak samo myślą, czują... Oj uwielbiam Was i
jesteście wystarczającym powodem, dla którego nigdy nie będę żałowała, że
założyłam tego bloga. Jestem wdzięczna wam wszystkim każdej jednej osobie,
która nabiła tu o jedno wejście więcej. A jeśli dodałaś komentarz to już wogóle
bajer w ciapki. Niewyobrażalnie podniosłyście mi pewność siebie z minus sto do
plus jeden ;) Kocham Was wszystkie. Ok, ale nie roztkliwiam się już dalej, bo
mi się makijaż rozmazał. Jak na pewno zauważyłyście dodałam ankietę. Zrobię tam
jak zadecydujecie, choć nie ukrywam, że jest tam pozycja za którą trzymam
kciuki. Mam ogromną nadzieję, że wygra. Jeśli możecie piszcie mi w komentarzach
czemu akurat tak zagłosowałyście. To jest dla mnie bardzo ważne. No właśnie,
komentarze. Mam nadzieję, że trochę się ich nazbiera podczas mojej
nieobecności. Bo to, że niczego nie dodaję nie znaczy, że mnie tu nie ma. Mój
duch cały czas nad wami będzie czuwał ;p I obiecuję, że odpiszę na wszystkie
komentarze, chyba że będzie jakaś klęska żywiołowa i nie będę
miała internetu. Ale to jest tak samo prawdopodobne jak koniec świata ;p
Jejku mam jeszcze milion słów do napisania, ale trzeba zachować choć resztki
przyzwoitości jeśli chodzi o długość tej notki. Ale ostrzegałam, tak? A
zapomniałabym. Zapraszam do Lissy .Wiecie co? Zmniejszę czcionkę, to może się wyda krótsza. Dobra, nie przedłużam. Podsumowując:
Kocham, Dziękuję, Wrócę.
♥♥Wasza Gabi ♥♥
24 komentarze:
Hahaha, oj Gabi, Gabi, myślisz, ze oszukasz nas zmniejszając czcionkę? Nie ze mną te numery ;p
To teraz tak: moją opinię znasz, wiesz, że przy tym płakałam. Wiesz również, że chcę abyś pisała jako Klara. To jest twój żywioł, przychodzi Ci to bez trudu. Powinnaś do niej wrócić, naprawdę. Z Lou się za bardzo męczysz. Nowa dziewczyna? Czemu nie? Możesz stworzyć taką postać, której pisanie historii sprawi Ci radość. Ale ja i tak jestem za Klarą.
Wiesz co? Mało tutaj Harry'ego. Poprawka: tu w ogóle nie ma Harry'ego. Jestem strasznie ciekawa co się z nim stało. Uchylisz rąbka tajemnicy? ;>
Dobra, ja już nie spamuje, rozmawiałyśmy na ten temat. To co? Czekam na następny, nieważne kiedy się pojawi! ;p
Oj Wiki, mogłabyś choć udawać, że się dałaś nabrać ;p Znam i nie rozumiem czemu płakałaś bo to jest dno. Co do tego kogo chciałabym pisać to się nie wypowiem, bo nie chcę Wam nic sugerować... Harrego nie ma bo jakoś za nim nie przepadam.Dlatego też nie umieściłam go w ankiecie. Ale jeśli będziecie chciały to coś o nim wplotę.Dla was wszystko ^.^ Cieszę się, że przynajmniej Ty jedna będziesz to czytała. I... dziękuję. Duża część tego co jest na tym blogu (to znaczy odkąd się znamy) to Twoja zasługa. Oj, gdyby nie Ty to albo byłoby to milion razy gorsze (jeśli się da...), albo nie byłoby wogóle ♥
HEJ.. rany mi też jest cholernie smutno z powodu tej przerwy..;(
Nie musisz tak dziękować, czytanie Twoich rozdziałów było dla mnie ogromną przyjemnością, i jak już wspomniałam w komentarzu w poprzednim rozdziale, będę regularnie tu zaglądać mając nadzieje, że powróciłaś już z następną masą pomysłów, przelaną na kartkę, które pochłoną mnie po raz kolejny, jak te wcześniejsze;D
wybrałam w ankiecie Klarę, ponieważ kurka wodna, sama nie wiem, może dlatego, że zaintrygowała mnie, jej historia, no i oczywiście zżera mnie już ciekawość , jak to dalej będzie się jej układać z Zayn..oraz interesuje mnie jak poradzi sobie Jasmina i Louis ..;P
Ty to zawsze wiesz jak zakończyć , żeby było ciekawie..;P
;):)
teraz jedyna nadzieja dla mnie to Melissa xd . bo gdybyś zawiesiła tego bloga nie pisząc nic innego to byłaby wielka szkoda . rozdział jak zawsze jest świetny ; ) . i tak w ogóle .. Jasmina wróciła ! xD . matko, jak fajnie ;d . patrząc na to co napisałaś o Klarze myślałam, że już zdecydowałaś, że to o niej będziesz pisać jak wrócisz . i w sumie to chyba jednak zmieniłam zdanie co do tego . w ankiecie zagłosowałam na Nialla . tak w sumie automatycznie ( zgadnij czemu ;p ) . teraz jednak uważam, że chyba lepiej jak będziesz pisać o Klarze znowu ;d . o. patrz . nawet zmieniłam swój głos ;d .
Nie wiem, jak ty to robisz, ale ja prawie na każdym rozdziale płaczę ;P Pod ostatnim rozdziałem napisałam, że mam nadzieję, że Jasmina jakimś cudem przeżyje i się nie zawiodłam. Tak bardzo się cieszę, że jest z kochanym Louisem i co do niego, to przed przeczytaniem tego rozdziału, chciałam, abyś kontynuację właśnie jego losów pisała dalej, ale gdy go przeczytałam jestem tak strasznie ciekawa, co będzie dalej z Klarą, że zaraz zmieniam swój głos ;D
Mam nadzieję, że wrócisz niedługo z nowymi, cudownymi pomysłami- będę czekać :)
Tośka :D
Oj muszę dziękować bo jest za co ;) Bardzo się cieszę, że będziesz zaglądała. Postaram się wrócić w wakacje, ale nie wiem jak wytrzymam tyle czasu, bo już mam masę pomysłów na każdą postać...Oj, gdyby doba miała więcej niż 24h to w życiu bym was nie zostawiała, bo tu nie chodzi o brak weny, której ostatnio mam w nadmiarze... No cóż, takie życie. Jeszcze raz dziękuję i do napisania ^.^
Miło mi, że Lissa Ci się spodoba, bo szczerze wątpiłam, że komuś przypadnie do gustu ;) Za to, że Jas wróciła możecie dziękować tylko jednej osobie, tak jak napisałam w notce, bo ja osobiście bym ją zabiła... Co do głosów się nie wypowiadam. Będzie tak jak chcecie ;)
Naprawdę? Nigdy bym nie przypuszczała, że moje bezsensowne zlepki słów wywołają takie emocje. Wrócę najszybciej jak to będzie możliwe. Po prostu mam nowy projekt, którego nie tworzę sama i nie chcę zawieść mojej współpracownicy. A zostając na tym blogu nie umiałabym się skupić na pisaniu tamtego... Cieszę się, że gdy wrócę ktoś tutaj będzie :D
ps. ładne imię, będę tak chyba miała na trzecie ;)
Tak, chwała Ci za to. No przecież to byłoby niewybaczane i niedorzeczne gdyby tak mądra dziewczyna wsiadła do tego idiotycznego samolotu. Absolutnie nic jej nie ciągnęło w tamte kierunki a że była człowiekiem, który potrafi postawić na swoim ta opcja wydaje mi się dużo bardziej rzeczywista niż Jas odgrywająca rolę cierpiętnicy i przyszłej żony faceta, którego nawet nie znała. No może gdyby nie spotkała Lou i gdyby nic do niego nie czuła to byłoby proste i logiczne ale stało się, nie cofnie się kijem Wisły. Dziękuje za dedykację <3 choć wiem, że pewnie odegrałam tu znaczącą rolę terrorystki xD Następnym razem zamilknę dając Ci możliwość pracy w spokoju i skupieniu. Właściwie podejrzewam, że pewnie nie walczyłabym tak gdyby chodziło o innego chłopaka. Boże jakaś wybiórcza Matka Teresa się we mnie odzywa. No cóż, nieważne jak, istotny jest osiągnięty cel. Jeden Lou ma swój prawie Happy End. Mówię 'prawie' bo pewnie wplatasz jakieś komplikacje gdy wrócisz i zabierzesz się za nową perspektywę. Wybrałam opcję nowej dziewczyny, w sumie to nawet nie do końca jestem pewna czemu. Dobra potajemnie chce Cię nakierować na pisanie o mnie jako o złym duchu nawiedzającym otocznie i zmuszającym ludzi do podejmowania pewnych decyzji. Nie no żartuje xD Nowa dziewczyna, nowa historia, nowe zawiłości, nowe rozwiązania. Gdybym miała drugi głos zaznaczyłabym Nialla bo kocham teletubisia całym puchatym serduchem ^.^ Hmm znając już jednak trochę tą historię wygodniej będzie Ci pewnie pisać o Klarze, aczkolwiek to może być ryzykowne gdy nie chce się robić Mody Na Sukces. My coś wiemy o tym nieszczęsnym tasiemcu a póki kontraktu nie ma, bezpieczniej jest nie odkrywać kart lol.
Klarita hmm tak patrzę na to cóż ona nam wyczynia i wnioskuje, że zmęczona jest dziewczyna. Weszła w okres małżeństwa z pięcioletnim stażem, nie mając nawet na palcu obrączki. Smutne ale prawdziwe. Gdy żyjesz z kimś pod jednym dachem, gdy widzisz jak wymiotuje, jak sika, jak pochłania obiad niczym mały prosiaczek to absolutnie nic nie jest wstanie Cię już zaskoczyć. Znika ta ukryta w oczach iskra podziwu. Możesz jej podesłać jakiegoś Alvara xD niech się dziewczę rozerwie, młode jest, ładne, świat należy do niej. Umiar to podstawa.
Nie przeczytałam nowego rozdziału Lissy ale przeczytam, słowo wylanej z drużyny harcerki ;P Muszę tylko ogarnąć wrotki, wygospodarować wolne pół godziny i zabrać się za to w ciszy co by stworzyć później jakiś sensowny komentarz.
BTW mówiłam, że Swim przeszedł fazę ciężkości i wkroczył w ten spokojny moment wszelkich wyjaśnień. Już nie będzie Cię tak męczył wielokrotnym czytaniem i mnie też nie lol
Całuje :*
Tak się zbieram i się zbieram i zbieram, żeby napisać jakiś sensowny komentarz, jednak nic mądrego nie przychodzi mi do głowy więc na szał kochanie nie licz.
Co myślę o rozdziale? A co ja moge myśleć? Zawsze mi się podobają. Zakochałam się kolejny raz i nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna, że Mina żyje. No tak się cieszę, że o jej. Aż się popłakałam ze szczęścia. No i tak kończę o nich czytać i zaczyna się Klara. Więc luz, bajer pewnie nie będzie najgorzej a ty mi tu z takim czymś wyjeżdżasz. Czy ty naprawdę nie wiesz, jak ja kocham tą parę? Jak ja bardzo chcę żeby byli oni szczęśliwi i jak bardzo mnie zdenerwowałaś?! Wiesz jak mnie serducho bolało?! Aż mnie coś ukuło pod w serduszko. Ranisz mnie kobieto! Jednak i tak będę dalej czytać ♥
Co do wyboru to mój znasz i szczerzę chyba jednak go nie zmienię. Nadal pozostanę przy nowej dziewczynie a i tak dobrze wiem, że z miłości do Zayna i Klary ich pogodzisz ♥ czuję to ;p
Może i masz rację. Albo wróć, błąd, na pewno masz rację. Oj ani się waż zamilknąć bo właśnie te Twoje komentarze ratują tego bloga ;) Nie umniejszając wartości żadnym wpisom to czytając większość po prostu się uśmiecham i mi się robi cieplej na serduszku. A Twoje komentarze zmieniają mi cały plan (jeśli to co piszesz nie pokrywa się z moimi pomysłami, a tak najczęściej jest). Miałam nic nie zdradzać, no ale pech. Myślę o pisaniu z dwóch perspektyw. Chcę pisać jako Klara, bo ją uwielbiam, ale tworzenie czegoś nowego (nie ważne czy to będzie jeden z chłopaków, czy nowa dziewczyna, na wszystko tak szczerze mam pomysł)też będzie czymś ciekawym. I nawet jeśli wyjdzie Moda na Sukces to będę przynajmniej mogła dołączyć do CV :D Jeśli chodzi o Klarę to też właśnie doszłam do takiego wniosku. To musi być jakaś jedna wielka masakra i z głębi serca jej współczuję. Ale teraz, w Polsce na chwilę zapomni o problemach (mam nadzieję tylko, że nie za bardzo, bo mogę stracić nad nią kontrolę). Nie będę ukrywała, że czekam aż ocenisz Lissę, bo jest ona dla mnie ważna, tak samo jak Twoje opinie. Ale ja cierpliwy człowiek jestem i rozumiem, że nie masz czasu, więc spoko ;) Tak, teraz Swim czyta się o wiele lepiej. I już nie czuję się aż tak bardzo głupia bo tekst w 98% od razu jest dla mnie zrozumiały... Jejku jak się rozpisałam, no ale pech. To jeszcze raz bardzo Ci dziękuję i kończę :*
Oj zawsze tak mówisz i najczęściej potem piszesz coś mądrego (a raczej pisałaś, bo ostatnio Twoje pomysły zaczynają mnie powoli przerażać :p). Wiesz co? Mam wrażenie, że nawet jakbym opisała jak Klara przez cały rozdział obiera ziemniaki to Ty i tak byś mówiła, że Ci się podoba... No, ale ok. Tak jak już powtarzałam, wdzięczna za Minę możesz być tylko Young. Przepraszam, że namieszałam z K&Z ale znasz mnie i wiesz, że nie umiem pisać tylko o sielance. Kocham tragedie, wybacz :p Może ich pogodzę, a może nie. Kto wie, co tam mi do główki wpadnie. Skoro nie pykło z Jas to muszę zabić kogoś innego ;p
To jest przecudowne *.* Zaskoczyłaś mnie tym, że ona żyje. Myślałam, że Louis idąc w tamto miejsce będzie znów wspominał swoją miłość, a kiedy napisałaś o tej postaci to nasunęło mi się na myśl, że jest chory psychicznie i uroił sobie, że są widzi. Ale przeraźliwie się cieszę, że są razem - tak jakby - znów wróciło do niego życie.
Szkoda, że Klara odeszła :< Fajnie byłoby wiedzieć co na to Zayn.
Smutne to było. Mam nadzieje, że szybko wrócisz !
second-chance-to-life.blogspot.com -- zapraszam :)
Szczerze to ja sama nie brałam pod uwagę tego żeby ona żyła i przedostatni rozdział pisałam w głębokim przeświadczeniu, że to naprawdę umarła, ale ktoś mnie uświadomił, że to nieprawda ;) Myślę, że niezależnie od tego jako kto będę pisała, to reakcja Zayna raczej będzie opisana ;) Wrócę szybciej niż myślicie, bo już tęsknię za pisaniem tego bloga ;)
Oj Gabrysiu moja imienniczko twoje rożdziały są idealne pod każdym względem <3
dziękuję ♥ Mogłyby być lepsze i postaram się, żeby jak wrócę (ok, zdradzę tajemnicę: wielki powrót CHYBA szykuje się na 06 czerwca - zrobię sobie taki prezent urodzinowy :D) były lepsze ;)
6 czerwiec - musze w kalendarzu zapisać :) a tak na marginesie podoba mi się wygląd bloga <3
Ale nie obiecuję. Postaram się, mam na razie 800 słów, a to nawet nie połowa. Dziękuję <3
800 słow to i tak dużo ! Dopinguje Cię i mam nadzieje że następny rozdział będzie taki sam jak wszystkie czyli FANTASTYCZNY nie coś więcej niż FANTASTYCZNY ! <3 <3 <3 .
Prosze Cie bardzo .
Dziękuję, Twoje komentarze mnie naprawdę motywują do pisania ♥. Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby był dobry ;)
Napewno będzie :) Nawet jak by był zły to i tak nam wszystkim się będzie podobał <3 Kobieto po prostu uwierz w siebie i nie martw się nastepny roździał może być nawet za rok ! Ja i tak będe czekać ! Masz po prosty wielki talent i nikt powtarzam NIKT nie powinie zaprzeczać moim słową . Ja normalnie na blogach nie zostawiam komentarzy czyli twój jet oryginalnynagraj to soie i puszczaj wtedy wena i motywacja same przyjdą , bez wysiłku , spokojne dojdziesz do celu . Moje komentarze to tylko słowa
Przy okazji nie będzie mnie przez dwa dni :( :( Przepraszam ale jadę na wycieczke szkolną więc do przeczytania ! Nie smutaj się będe dalej pisać komy , ale później ! <3 <3
Powyrzej masz pare ciepłych od serca słow ! <3 <3
Bey Bey :( :( Do zo
pozdrawiam !
Jejku, w takim razie czuję się zaszczycona :D Właśnie wiem, że zawsze będziecie mnie chwaliły, a może przydałoby się słowo krytyki... No ale na szczęście jest ktoś kto mi mówi, kiedy jestem beznadziejna i nie wstawiam wam niektórych rzeczy... Następny rozdział prawie jest i na 99,99% będzie w moje urodzinki ^.^ Jeszcze raz Ci dziękuję i miłej wycieczki ♥
Wspaniały rozdział. Piszesz naprawdę dobrze. Jeśli chodzi o mnie... To ja również piszę "do szafki". Ciągle wydaje mi się, że to bez sensu. Ale... dzięki temu co napisałaś pod rozdziałem dałaś mi więcej sił i nadzieję. Dziękuję. :)
Twoja koleżanka Anna.
Prześlij komentarz