Siedziałam na
parapecie z kubkiem gorącej herbaty i płakałam. Kolejny raz w tym tygodniu.
Małe, słone kropelki sprawiły, że wyglądałam jak miś panda. Głowa była pełna
myśli. Znowu. Jaki był powód tego wszystkiego? Niby byłam szczęśliwą
szesnastolatką, bez problemów ze szkołą czy w domu, niby miałam wiele koleżanek
i kolegów, niby wszystko było ok. Niby. Ale tak naprawdę byłam tak przerażająco
samotna. Na ogół nie było mi z tym źle. Gdy byłam w domu siedziałam cały czas
za zamkniętymi drzwiami zajęta swoimi zajęciami, których na szczęście miałam
sporo, gdy byłam w szkole na przerwach zawsze znalazła się interesująca
książka, a czasem po prostu chodziłam po parku i myślałam o wszystkim i o
niczym. Sama. To nie tak, że nie miałam przyjaciół znajomych. Zawsze mogłam
liczyć na moje dwie przyjaciółki Izę i Olgę. Pomagały mi one choć na chwilę
wyjść z własnego świata i żyć realnym, normalnym życiem. Przy nich stawałam się
zwyczajna, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Lecz potem wracałam do
pustego pokoju. Lubiłam swoje towarzystwo, nawet bardzo, ale zdarzały się takie
chwile kiedy potrzebowałam, żeby ktoś mnie przytulił, pośmiał się ze mną,
porozmawiał na temat wspólnych zainteresowań, czy po prostu był. A moje
przyjaciółki chodziły do innej szkoły i nie należały do tej codzienności.
Żałowałam, że nie mogę być taka jak wszyscy. Czasem byłam bliska żeby podejść
do grupki z mojej klasy i spróbować się wtłoczyć, ale jakoś nigdy nie wyszło. O
ile rozmowa z pojedynczymi jednostkami była nawet spoko, to w większej grupie
ludzi nie miałam szansy przebicia. Nie byłam w stanie się odezwać i mogłam
jedynie się przysłuchiwać. Takie skrzywienie psychiczne. Tak było, aż do
pewnego kwietniowego dnia, kiedy wraz z wiosną zaczęły budzić się moje nadzieje
na lepsze jutro.
Tego ranka z samego rana zostałam wezwana do gabinetu dyrektorki. Nigdy jeszcze nie miałam okazji tam być, w końcu w tej szkole byłam prawie przeźroczysta.
- Klara Braun ? – zapytała wysoka, starsza kobieta. No tak, skąd miałaby mnie znać.
- Tak, wzywała mnie pani podobno – odpowiedziałam nieśmiało nie za bardzo wiedząc czy powinnam wejść i usiąść czy poczekać w drzwiach. W końcu zdecydowałam się zająć miejsce przy obszerny biurku zawalonym papierami.
- Przyjrzeliśmy się twoim wynikom w nauce. Jesteś naprawdę bardzo zdolna. A na dodatek wzorowe zachowanie, żadnych spóźnień, czy nieusprawiedliwionych godzin. Zaimponowałaś nam. – uśmiechnęłam się i wyszeptałam jakieś dziękuję. Taa… zdolna, a może raczej siedzę godzinami i się uczę w piątkowe wieczory. Dyrektora poczekała chwilę na jakąś odpowiedź z mojej strony, lecz gdy nic nie usłyszała kontynuowała – jednak nie analizowaliśmy naszych uczniów z nudów. Postanowiliśmy nawiązać współpracę z jedną z londyńskich szkół średnich. Zaoferowali oni nam tam jedno miejsce w ramach programu intellectual mosaic. Polega on na tym, że z 5 krajów europejskich wybiera się po 2 uczniów. Muszą oni napisać egzamin GCSE i jeśli zdadzą go na minimum 70% to dostają stypendium. Mają możliwość kształcenia się w tamtejszej szkole. Program oferuje też zakwaterowanie w angielskim domu, oraz kieszonkowe 100 funtów na miesiąc.
- Przepraszam ile ? Przecież w przeliczeniu to jest około 500 zł – zapytałam zszokowana.
- Widocznie tyle średnio jest potrzebne. A po za tym to jest też nagroda za dobre wyniki, a nie tylko środki do przeżycia. To znaczy wszelkie opłaty takie jak bilet, czy posiłki są opłacane z zasobów projektu, ale to chyba jest jasne. To co, chciałabyś jechać?
Musiałam sobie to wszystko spokojnie poukładać. Właśnie zaproponowano mi naukę w mieście moich marzeń. Moje sny zaczęły się spełniać. Mogę uciec z tego miejsca, od tych ludzi i zacząć nowe życie. Co prawda z tyłu głowy były też myśli o rodzinie, przyjaciółkach, czy strach przed nieznanym. Lecz to i tak nie mogło wpłynąć na moją decyzję. Dyrektorka lekko odchrząknęła przypominając, że czeka na odpowiedź.
- Ale tak oczywiście, jejku nawet pani nie wie jak się cieszę. To znaczy muszę porozmawiać z mamą i no rozumie pani. Ale Boże jaka jestem szczęśliwa, nie zasłużyłam na to.
- Zasłużyłaś drogie dziecko, właśnie o to chodzi, że zasłużyłaś. Jutro omówię wszystko z twoją mamą.
Nie minął miesiąc od wizyty w gabinecie dyrektorki kiedy stałam już na lotnisku. Moja rodzina została za barierkami, a ja stałam sama z moją niebieską walizką i wpatrywałam się w odlatujące samoloty. Za niedługo ja tak odlecę. Zacznę nowe życie, z nowymi ludźmi. Tak, będzie trzeba się przełamać i wyjść z aspołeczności. Bo jeśli się nie otworzę, to nic się nie zmieni. Moje życiu wróci do teraźniejszego stanu, tyle że w innym otoczeniu. Co za różnica. Muszę się zmobilizować. Tak, dasz radę. Ostatni raz spojrzałam na moich bliskich, którzy dalej tam stali i do mnie machali. Łzy mimowolnie spłynęły mi po policzkach. Ci ludzie, mimo że byli tak daleko ode mnie psychicznie i nie do końca mnie rozumieli to kochałam ich całym sercem. Dawali poczucie bezpieczeństwa i jakiejkolwiek przynależności. Usłyszałam głos – wszyscy pasażerowie lotu Katowice – Londyn proszeni są o udanie się do wyjścia numer 4. Najwyższy czas. Teraz wszystko w twoich rękach.
Tego ranka z samego rana zostałam wezwana do gabinetu dyrektorki. Nigdy jeszcze nie miałam okazji tam być, w końcu w tej szkole byłam prawie przeźroczysta.
- Klara Braun ? – zapytała wysoka, starsza kobieta. No tak, skąd miałaby mnie znać.
- Tak, wzywała mnie pani podobno – odpowiedziałam nieśmiało nie za bardzo wiedząc czy powinnam wejść i usiąść czy poczekać w drzwiach. W końcu zdecydowałam się zająć miejsce przy obszerny biurku zawalonym papierami.
- Przyjrzeliśmy się twoim wynikom w nauce. Jesteś naprawdę bardzo zdolna. A na dodatek wzorowe zachowanie, żadnych spóźnień, czy nieusprawiedliwionych godzin. Zaimponowałaś nam. – uśmiechnęłam się i wyszeptałam jakieś dziękuję. Taa… zdolna, a może raczej siedzę godzinami i się uczę w piątkowe wieczory. Dyrektora poczekała chwilę na jakąś odpowiedź z mojej strony, lecz gdy nic nie usłyszała kontynuowała – jednak nie analizowaliśmy naszych uczniów z nudów. Postanowiliśmy nawiązać współpracę z jedną z londyńskich szkół średnich. Zaoferowali oni nam tam jedno miejsce w ramach programu intellectual mosaic. Polega on na tym, że z 5 krajów europejskich wybiera się po 2 uczniów. Muszą oni napisać egzamin GCSE i jeśli zdadzą go na minimum 70% to dostają stypendium. Mają możliwość kształcenia się w tamtejszej szkole. Program oferuje też zakwaterowanie w angielskim domu, oraz kieszonkowe 100 funtów na miesiąc.
- Przepraszam ile ? Przecież w przeliczeniu to jest około 500 zł – zapytałam zszokowana.
- Widocznie tyle średnio jest potrzebne. A po za tym to jest też nagroda za dobre wyniki, a nie tylko środki do przeżycia. To znaczy wszelkie opłaty takie jak bilet, czy posiłki są opłacane z zasobów projektu, ale to chyba jest jasne. To co, chciałabyś jechać?
Musiałam sobie to wszystko spokojnie poukładać. Właśnie zaproponowano mi naukę w mieście moich marzeń. Moje sny zaczęły się spełniać. Mogę uciec z tego miejsca, od tych ludzi i zacząć nowe życie. Co prawda z tyłu głowy były też myśli o rodzinie, przyjaciółkach, czy strach przed nieznanym. Lecz to i tak nie mogło wpłynąć na moją decyzję. Dyrektorka lekko odchrząknęła przypominając, że czeka na odpowiedź.
- Ale tak oczywiście, jejku nawet pani nie wie jak się cieszę. To znaczy muszę porozmawiać z mamą i no rozumie pani. Ale Boże jaka jestem szczęśliwa, nie zasłużyłam na to.
- Zasłużyłaś drogie dziecko, właśnie o to chodzi, że zasłużyłaś. Jutro omówię wszystko z twoją mamą.
Nie minął miesiąc od wizyty w gabinecie dyrektorki kiedy stałam już na lotnisku. Moja rodzina została za barierkami, a ja stałam sama z moją niebieską walizką i wpatrywałam się w odlatujące samoloty. Za niedługo ja tak odlecę. Zacznę nowe życie, z nowymi ludźmi. Tak, będzie trzeba się przełamać i wyjść z aspołeczności. Bo jeśli się nie otworzę, to nic się nie zmieni. Moje życiu wróci do teraźniejszego stanu, tyle że w innym otoczeniu. Co za różnica. Muszę się zmobilizować. Tak, dasz radę. Ostatni raz spojrzałam na moich bliskich, którzy dalej tam stali i do mnie machali. Łzy mimowolnie spłynęły mi po policzkach. Ci ludzie, mimo że byli tak daleko ode mnie psychicznie i nie do końca mnie rozumieli to kochałam ich całym sercem. Dawali poczucie bezpieczeństwa i jakiejkolwiek przynależności. Usłyszałam głos – wszyscy pasażerowie lotu Katowice – Londyn proszeni są o udanie się do wyjścia numer 4. Najwyższy czas. Teraz wszystko w twoich rękach.
---------------------------------------------------------------------------------
No i jest prolog. Na razie napisałam 4 rozdziały to do egzaminów starczy, a potem już będę miała w trzy i ciut ciut czasu. Mam nadzieję, że to się do czegokolwiek nadaje. Ja osobiście uważam, że stać mnie na coś lepszego, no ale cóż... nie wyszło. Jeśli jakimś cudem już ktoś tu wszedł do bardzo proszę o komentarz. Zajmie to chwilkę, a dla mnie znaczy naprawdę bardzo dużo. Nie wprowadziłam zespołu, o którym mówiłam, ale za niedługo się pojawi. Jeszcze raz chciałam podać swój nr gg (38787924) jakby ktoś miał czas i chęć mi to posprawdzać, bo zdaję sobie sprawę, że są błędy. Mogę też informować o kolejnych rozdziałach lub po prostu popisać ;) No to chyba tyle. Następny za tydzień. Buziaki
Gabrielle ♥
7 komentarze:
hej, właśnie wpadłam na twojego bloga. Bardzo fajnie się zaczyna. Czekam na ciąg dalszy. Ada :)
Dziękuję <3 nawet nie wiesz jak twój komentarz dużo dla mnie znaczy bo myślałam, że nikt tu nie wejdzie ;) Może dodam rozdział wcześniej jak jakimś cudem znajdą wolną chwilkę ;)
jak już Ci mówiłam to jest po prostu ŚWIETNE ! ;)
Nic mnie tak nie motywuje jak Twoje kometarze, ale i tak uważam, że Twój blog jest lepszy, dziękuję <3
Cześć, niedawno wpadłam na Twój blog i bardzo mi się spodobał, masz spójny i ciekawy styl pisania..;D
fajny blog ;)
Prześlij komentarz