Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

piątek, 30 marca 2012

Nowa nadzieja ?


Rozdział 2

Głośno uderzający o szybę deszcz był pierwszym dźwiękiem jaki usłyszałam. Przetarłam zaspane oczy. Dziś był ten dzień, czułam to. Dziś się uwolnię. Nie, nie bałam się. Byłam nawet szczęśliwa. Nie mogłam się doczekać wieczora. Już od dobrego tygodnia wiedziałam jak to zrobię. Wieczorem moi opiekunowie wychodzą do znajomych. Zapewniłam  ich, że sobie poradzę sama. Tak, poradzę sobie lepiej niż myślą. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Zobaczyłam tam szarą cerę i ogromne wory pod oczami. Ostatniego dnia trzeba by jakoś wyglądać – pomyślałam. Po raz pierwszy od miesiąca sięgnęłam po podkład, błyszczyk i wodoodporny tusz. Tak, ta chemia może zdziałać cuda. Założyłam dżinsy i ciemnofioletową, luźną bluzkę z czarnym napisem LOVE. Zeszłam na dół, gdzie nie było już nikogo, zgarnęłam z blatu śniadanie i wolnym krokiem poszłam się do szkoły. Przeszłam koło mojej klasy rzucając suche cześć i udałam się tam, gdzie zawsze. Wnęka w ścianie, gdzie kiedyś stała półmetrowa rzeźba założyciela szkoły, teraz czekał na mnie pusty. Usiadłam tam i wyciągnęłam plik kartek. No tak, trzeba by napisać parę listów. Na pewno do rodziny , do Olgi, do Toma z Kate no i to chyba tyle.
Był to totalny standard  chyba trochę za bardzo skrócony.
Droga, mamo, babciu i dziadku
Gdy będziecie to czytać ja będę już gdzieś indziej. Nie płaczcie, ani nie obwiniajcie się o nic. To było jedyne wyjście. Moja siostra odeszła i jest tam teraz samotna. Muszę dotrzymać jej towarzystwa. Tak robią przyjaciółki. Tam mi będzie lepiej, a naprawdę wierzę, że kiedyś się jeszcze spotkamy. Wspierajcie się nawzajem  i dbajcie o siebie. Kocham was bardzo.
Wasza Klara
 
Kochana Kate i Tomie
Chciałam wam bardzo za wszystko podziękować. Staliście się dla mnie jak prawdziwa rodzina. Pewnie będziecie mówić, że mogliście coś zrobić, jakoś temu zapobiec, ale wyrzuty sumienia nie mają sensu. Nie stało się nic złego. Wręcz przeciwnie. Szkoda, że nie będę wam mogła opowiedzieć jak tam jest. Mam nadzieję, że szybko przyślą kogoś innego na moje miejsce i też obdarujecie go tak ogromnym ciepłem  i miłością, jak mnie. Żadne słowa nie są w stanie wyrazić jak bliscy mi się staliście. Kocham was.
Wasza Klara
 
Najdroższa siostro
Gdy się o wszystkim dowiesz, będziesz mnie na pewno wyzywała, jaką skończoną idiotką jestem. Nie rób tego, bo znowu się będziesz musiała spowiadać przed bierzmowaniem. Cieszę się, że masz siłę, żeby sobie z tym poradzić. Zawsze tak było. Ja niestety sobie z tym nie umiem poradzić. Nie mogę spać, nie mogę jeść, nie mogę oddychać. Cud, że rozpacz nie zatrzymała jeszcze mojego serca. Za trudno mi się uporać z tym, że naszego piegusa nie ma. Z nikim nie byłam nigdy bardziej zżyta niż z wami dwiema. Nikt inny mnie nie znał. Nie obrażaj się, że ją wybrałam. Jesteście dla mnie tak samo ważne, ale tobie tu ktoś zostanie, a ona tam jest sama. Będę za tobą tęskniła blondyno. Gdy odeślą moje rzeczy weź sobie wszystko. Tak jak chciałaś ta zielona sukienka wreszcie będzie twoja. Wspomnij mnie czasem  w wolnej chwili.
                                                                                                   Twoja Klara
Równo z ostatnim słowem zadzwonił dzwonek na lekcję. Zajęłam swoje miejsce w ostatniej ławce pod ścianą. Nauczyciele mnie nawet o nic już nie pytali. Zachowywali się tak, jakby mnie nie było. Miło z ich strony. Wsłuchałam się w opowieść o II wojnie światowej. W sumie to będzie mi brakowało lekcji historii. Lubiłam słuchać tych  opowieści, które mnie przenosiły za każdym razem w inną czasoprzestrzeń. Zdecydowanie nie przypominało to innych przedmiotów. Na przerwie podszedł do mnie Charlie. Starał się znowu nawiązać ze mną kontakt. Przed tą tragedią byliśmy naprawdę blisko. Wszyscy wróżyli, że tydzień, no góra dwa i będziemy razem. Ale potem się odcięłam i zamknęłam na jakikolwiek kontakt z kimkolwiek. Szkoda mi go trochę, chyba naprawdę się zakochał. Ja też go lubiłam, nie aż tak, ale lubiłam.
- Hej śliczna, jak tam samopoczucie dzisiaj ? Jesteś jakaś inna. – jak zawsze pierwszy zaczął rozmowę. Tym razem go nie zbyłam. ostatni raz możemy porozmawiać.
- Cześć Charile. No tak, dzisiaj czuję się zdecydowanie lepiej. Mam poczucie, że moje problemy za niedługo się skończą – blado się uśmiechnęłam. Gdyby tylko wiedział o czym mówię. Lecz naiwny chłopak zrozumiał to tak, jak chciałam, żeby zrozumiał.
- Naprawdę? Tak się cieszę. Mam nadzieję, że jest to choć troszkę moja zasługa. Jestem sprawcą uśmiechu Klary Brown, postawcie mi pomnik.
Tego dnia miałam jeszcze dwa angielskie, matematykę, biologię i fizykę. Gdy wyszłam ze szkoły była 14.15. W drodze powrotnej myślałam, co dzisiaj jeszcze robić. Do wieczora zostało trochę czasu. W domu czekała na mnie już Kate z obiadem. Ostatnio bardzo się starała mi matkować i opiekować się najlepiej jak mogła. Ta kobieta była naprawdę nieziemska. Miałam zdecydowanie szczęście do ludzi. Gdy zjadłam poszłam do siebie do pokoju. Postanowiłam spędzić te ostatnie godziny mojej ziemskiej wędrówki na to, co naprawdę kocham. Sięgnęłam po ołówek i mój zeszycik. Po czterech godzinach do każdego listu były po 2  portrety z różnych perspektyw. Każdy detal idealnie dopracowanym. Ciekawe czy odbiorcom  się spodoba. Zegar wskazywał godzinę 20.10 Kate przyszła do pokoju powiedziała, że wychodzą i mnie przytuliła. Gdyby tylko wiedziała. Poszłam do łazienki gdzie wzięłam ostatnią gorącą kąpiel . Leżałam w wannie dobrą godzinę. Wyszłam i ubrałam się w już dawno przygotowane ciuchy. Czarne rurki i błękitna, zwiewna tunika. Poprawiłam makijaż, założyłam czarny sweterek i wyszłam z domu. Miejsce do którego szłam było mi dobrze znane. Bardzo dobrze. Mogłam tam spokojnie pomyśleć gdy tego potrzebowałam. Co prawda tylko wieczorem, bo w dzień był tam zawsze tłum ludzi. Nareszcie. Stanęłam na moim moście i przyglądałam się dość długo gładkiej tafli Tamizy. Z zamyśleń wyrwało mnie bicie Big Bena. Znany zegar informował, że jest równo 22.00. W płycie wody zobaczyłam twarz mojej Izabelki. Uśmiechnęłam się pod nosem. – Tak już do Ciebie idę. Nie będziesz tam dłużej sama. Mam tylko nadzieję, że nie wyrwałaś już najprzystojniejszych umarlaków. Wdrapałam się za barierki. Wiatr wiał mi prosto w twarz. Koniec bólu, koniec cierpienia, koniec życia. Jeden ruch i będę wolna. Z dołu Iza dalej się do mnie uśmiechała i wyciągnęła rękę. Jeszcze sekunda i wszystko będzie dobrze.
Oderwałam jedną rękę od barierki. Ostatnie sekundy tej męczarni. Nagle usłyszałam głośny krzyk. Ktoś mnie złapał za ręce i nie pozwolił puścić.
- Co ty robisz idiotko ?! Wracaj na dobrą stronę – głęboki, męski głos przerwał ciszę, którą się tak rozkoszowałam.
- Puść mnie, ja… ja muszę – próbowałam mu się wyrwać, lecz on chwycił mnie w pasie i wyciągnął zza barierek. Przeszkodził mi. Postać Izy się rozmazała i zniknęła w otchłani. – Nie rozumiesz człowieku, że ja nie mam wyjścia?! Że tego właśnie potrzebuję ?! Co ci to da, że mnie teraz ,,uratowałeś” skoro jutro mogę to zrobić znowu ?
- Zrobimy tak, pójdziesz teraz ze mną do parku, porozmawiamy, opowiesz mi wszystko i jeśli nie zmienisz zdania zostawię cię w pokoju. Jeśli masz zaraz umrzeć to co ci zależy ? – chłopak spojrzał na mnie i pierwszy raz zobaczyłam jego twarz, oświetloną światłem  księżyca. Wysoki, szczupły mulat. Niezwykle przystojny. Lecz to co przyciągnęło moją uwagę najbardziej to te czekoladowe tęczówki, od których biło niewyobrażalne ciepło i wrażliwość. Te oczy wzbudzały zaufanie i sprawiały, że byłam w stanie mu się ze wszystkiego zwierzyć. Dziwne uczucie. Nie rozmawiałam o tym z nikim ani razu, a teraz otworzę się przed tym nieznajomym. Chłopak wpatrywał się we mnie wyczekująco, no tak, nic mu nie odpowiedziałam.  Skinęłam tylko głową i poszliśmy. Zapanowała niezręczna cisza, którą on kolejny raz tej nocy przerwał.
- Zapomniałem ci się przedstawić, jestem Zayn, a Ty?
- Klara
Po tej krótkiej wymianie informacji w milczeniu doszliśmy do parku. Księżyc oświetlał drzewa i gładką taflę jeziora, a lekki wiatr rozwiewał nam włosy i jakby cichutko szeptał do ucha – no dalej, mów.
- Najlepiej będzie jak zacznę od początku. Przyjechałam tu niedawno  z Polski na program edukacyjny. Wszystko było świetnie. Przed tymi ludźmi potrafiłam się otworzyć. Była to totalna odmiana. U siebie byłam cichą, spokojną, zamkniętą w sobie szarą myszką. Nie rozmawiałam za często z ludźmi. Miałam tak jakby swój mały, prywatny świat, do którego prawie nikt nie miał wstępu. Prawie. Moje dwie przyjaciółki – Olga i Iza były dla mnie wszystkim. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele im zawdzięczam. Dzięki nim zachowywałam przynajmniej pozory normalności. Wyciągały mnie do ludzi, otwierały na świat. Były jak siostry. Kochałam je równie bardzo jak członków rodziny. Z resztą nadal kocham. Tylko… jakiś czasu temu dowiedziałam się, że… - nie mogło mi to przejść przez gardło. Znowu zaczęłam płakać. Zayn otarł mi łzy i z zaciekawieniem przyglądał się dalej. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego słuchacza. Nie poganiał mnie, lecz spokojnie czekał aż będę gotowa mówić dalej. - … dowiedział się, że Iza nie żyje. Nie umiem sobie z tym poradzić. Ona… ona była moją siostrą. Myśl, że więcej jej nie zobaczę, że się nie pokłócimy, że się nie obrazi i nie zrobi nadętej buźki… że nie będzie już żadnych wspólnych przypałów, wypadów do centrum handlowego, jeżdżenia autobusem nie wiadomo gdzie… Nie wyobrażam sobie tego. Czuję się, jakby moje serce zostało rozdarte na milion malutkich kawałków. Nie mogę jeść, spać , oddychać. Nie ma we mnie już nic oprócz smutku i bólu. To jest takie trudne. – Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej. I tak myślę, że nic więcej nie było trzeba mówić. Zayn zrozumiał że to już wszystko, przytulił mnie i zaczął mówić. Jego głos przyprawiał mnie o dreszcze, gdyby okoliczności były inne pewnie bym się krępowała tak z nim siedzieć, ale teraz właśnie tego potrzebowałam. Drugiego człowieka.
- Rozumiem. Ja też niedawno straciłem bliską mi osobę. Zawsze gdy ktoś taki odchodzi cierpimy i tęsknimy. Ale widocznie tak miało być. Widocznie Bóg, jakkolwiek byśmy go nie nazwali, potrzebował jej tam, w raju. I myślę, że ona nie chciałaby, żebyś to zrobiła. To jeszcze nie twoja pora. Musisz się pozbierać i żyć za was dwie, tak żeby była z Ciebie dumna i gdy już się spotkacie powiedziała – dobra robota. – jego słowa naprawdę do mnie docierały. Zrozumiałam jaka głupia byłam , że chciałam to zrobi. Będzie ciężko, ale na pewno nigdy już tego nie spróbuję.
- Dziękuję – powiedziałam  ledwo słyszalnym szeptem i znowu zapatrzyłam się w te hipnotyzujące oczy.
- Nie ma za co. Teraz już będzie dobrze. Pomogę Ci. Obiecuję, że cię z tym nie zostawię.. A teraz choć odprowadzę Cię do domu, bo chyba potrzebujesz po dzisiejszym dniu dużo spokoju i snu. – odpowiedziałam tylko uśmiechem. Czułam, że to nie koniec mojej znajomości z Zaynem. Że to dopiero początek czegoś naprawdę fajnego. I nie miałam wtedy na myśli żadnego związku. Po prostu miałam wrażenie, że jesteśmy do siebie podobni, że znalazłam kogoś z taką samą wrażliwości, że dzięki niemu wrócę do żywych.
Gdy byliśmy już pod drzwiami chciałam rzucić jakieś pa i iść. Nie miałam siły z nim tam stać, a na herbatkę było trochę za późno, jednak on chwycił mnie za rękę i odwrócił do siebie.
- Numer poproszę. Tak chyba będzie łatwiej, niż gdybym miał tu wystawać i czekać aż wyjdziesz – uśmiechną się do mnie pokazując białe ząbki i puścił oczko. Zapisałam mu te 9 cyfr na ręce, bo nie mieliśmy kartki. Odruchowo dałam mu buziaka w policzek i zniknęłam po drugiej stronie drzwi. Wbiegłam na górę i od razu poszłam się myć. Dopiero teraz zobaczyłam jak straszne wyglądałam. Potargane włosy, rozmazany makijaż i podkrążone oczy. Spokojnie teraz bym mogła iść na Haloween. Zmyłam ten żart który miałam na twarzy, umyłam się, przebrałam w swoją czarną , satynową koszulę nocną i weszłam pod ciepłą kołdrę. Nie przypuszczałam, że tak szybko zasnę, ale potężna dawka emocji i porządne dotlenienie zrobiły swoje. Najpierw  śniła mi się Iza. Długo rozmawiałyśmy. Kazała mi się ogarnąć. Pożegnałyśmy się i mimo, że moje serce i dusza krwawiły wierzyłam, że słońce już za niedługo nieśmiało wyjrzy znad horyzontu. Przez resztę nocy ani na krok nie odstępowały mnie czekoladowe tęczówki wypełnione wrażliwością po same brzegi. Moja nadzieja na lepsze jutro
.


---------------------------------------------------------------------------------
A więc zgodnie z zasadą jeden rozdział napisany = jedne rozdział dodany, mamy dwójeczkę. Wiem, że miałam dodać zespół dopiero w trzecim rozdziale, ale połączyłam drugi i trzeci, żeby nie było to takie krótkie. Mam nadzieję, że wam się spodoba <3 Ogólnie teraz będę miała trochę więcej czasu, bo mam rekolekcje, no a potem święta… teoretycznie powinnam się uczyć do egzaminu gimnazjalisty, ale… no nieważne. Bardzo was proszę o komentarze. One są dla mnie naprawdę ogromnie ważne. No to chyba tyle, następny za niedługo. A no i zapomniałam. Jeszcze raz podaję moje gg – 38787924. Jeśli jest ktoś kto mógłby sprawdzać moje teksty, bo zdaję sobie sprawę jak wiele błędów tu jest, byłaby naprawdę bardzo wdzięczna. Buziaki
Gabrielle

2 komentarze:

olaaaxdd pisze...

mimo, że jest dopiero 2 rozdział ja i tak uważam, że to świetny blog ;) .

Anonimowy pisze...

Rany... Twoje rozdziały naprawdę wciągają..Ekstra:D

Prześlij komentarz