Rozdział 24
Niebo tej nocy mieniło się miliardem gwiazd. Wyglądało to tak, jakby ktoś na czarne płótno wysypał paczkę cukru. Sen, gdy za oknem taki widok, byłby grzechem. A po za tym nie spieszyło mi się do krainy Morfeusza. Moją głowę już od dłuższego czasu nękały myśli, których nie byłam w stanie się pozbyć. Wczepiły się szponami w moją psychikę i za nic nie chciały mnie uwolnić. Spokojnie czekały, aż się poddam i rozsypię na maleńkie kawałeczki.
Umarłam, lecz
nie zmartwychwstałam. Odrodziłam się na nowo. Po tym wszystkim, co się stało
inaczej zaczęłam patrzeć na świat. Mój światopogląd, system wartości, poglądy…
to wszystko uległo zmianie. Został tylko
kręgosłup mojej duszy, resztę musiałam zbudować na nowo.
Potrzebowałam
czasu dla siebie, trochę samotności i spokoju. Niestety, nie mogłam na to
liczyć. Zayn strzegł mnie niczym Cerber swojej krainy. Tylko raz na jakiś czas
wychodził na papierosa, lecz i wtedy prosił pielęgniarkę, żeby miała na mnie
oko. Nie mogłam mieć do niego o to pretensji. On, jako jedyny znał moją
tajemnicę i bał się, że znowu spróbuję się targnąć na swoje życie. Nie rozumiał
jak wiele się od tego czasu zmieniło. Wtedy myślałam, że nie mam nic do
stracenia. Nie żal mi było życia i myślałam o śmierci, jako o pewnym rodzaju
wybawienia. Teraz miałam wolę walki o lepsze jutro. Miałam dla kogo walczyć. I
nie chodzi mi tu tylko o Zayna, który oczywiście stał na czele listy ważnych dla
mnie ludzi. Liam, Niall, Lou, Harry, Jasmine, Kate, mała Ellie, Tom, Chris,
Agath i wiele innych osób by po mnie płakało. Stali się dla mnie prawdziwą
rodziną. Ludźmi, którzy wyrwali mnie z sideł aspołeczności. Nie mogłabym ich
tak skrzywdzić. Musiałam się pozbierać.
W tym czasie
dużym oparciem był dla mnie Niall. On, jako jedyny rozumiał, co się dzieje.
Rozmowy z nim były dla mnie prawdziwą terapią, nie umniejszając oczywiście
zajęciom z psychologami. W sumie to nigdy ich nie doceniałam. Jawili mi się oni,
jako niezwykle sympatyczne postacie głoszące swoje, wyuczone z mądrych
podręczników, formułki, z których nie wynikało kompletnie nic. Zawodowy bełkot.
Nie wyobrażałam sobie, żeby dało się zdobyć wiedzę o ludzkiej psychice.
Przecież każdy z nas jest osobnym indywiduum o innych wartościach, cechach i
poglądach. Każdy tworzy niepowtarzalną mozaikę, której nie da się zamknąć w
żadnych ramach. Widocznie komuś jednak to się udało.
Obiecałam
Zaynowi, że pójdę na współpracę i spróbuję się zaangażować. A więc rozmawiałam
z nimi, wykonywałam polecenia, brałam udział w przeróżnych ćwiczeniach. I gdy
obudziłam się któregoś słonecznego ranka stwierdziłam, że czuję się lepiej.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że tamta noc, niczym ospa, na zawsze mnie
oszpeciła. Nigdy nie wróci dawna Klara Brown. Uśmiechnięte, niewinne dziecko,
które nigdy tak naprawdę nie zostało skrzywdzone.
Jednak był
temat, którego z nikim nie poruszałam. Nie potrafiłam o tym rozmawiać, wzbudzał
on we mnie zbyt wiele sprzeczności. Dotychczasowe przekonania toczyły istną
batalię z osobistymi uczuciami niszcząc mnie od środka.
Słyszeć o
istnieniu zła, a doświadczyć go na własnej skórze to dwie różne sprawy.
Zostałam brutalnie uświadomiona, że na całym świecie szerzy się większe
okrucieństwo niż możemy przypuszczać. W każdym zakamarku świata czai się
człowiek, który chce nas skrzywdzić. Nigdzie nie możemy czuć się bezpieczni.
Tylko nikt
przecież się nie rodzi zły. Te różowiutkie, rozkoszne niemowlęta nie mają
zatrutych kolców w swoich czystych duszyczkach. To różne czynniki wzbudzają w
ludziach nienawiść, której Ci nie są w stanie poskromić. Świat sam się niszczy.
Jeśli nic się z tym nie zrobi doprowadzi się do samozagłady.
Mój oprawca
okazał się być seryjnym gwałcicielem. W dzieciństwie był dręczony przez swoją
matkę. Gdy tylko ojca nie było w domu ona pod wpływem alkoholu wymyślała dla
chłopca rozmaite tortury od lizania podłogi po wkładanie ręki do ognia. Gdy
miał siedemnaście lat nie wytrzymał. Zaszedł ją od tyłu z siekierą. Kobieta nie
miała szans przeżyć. Trzecia zasada dynamiki Newtona:, jeżeli ciało A działa na
ciało B pewną siłą F to ciało B działa na ciało A siłą F o tym samej wartości, kierunku,
ale o przeciwnym zwrocie. Uderzył z siłą
wieloletniego upokorzenia. - Tylko na
tyle Cię stać?” – To były jej ostatnie słowa. Od tej chwili się mścił. Nie
ważne czy chuda, czy gruba. Wysoka, czy niska. Blondynka, brunetka, szatynka, czy
ruda. Stara, czy młoda. Albinoska, czy Mulatka. Jeżeli była , według jego
przekonania, zasługiwała na cierpienie.
W takich
przypadkach nie umiałam powiedzieć, jaką karę przestępca powinien otrzymać.
Tak, nienawidziłam go całym sercem. Na samą myśl o nim przechodziły mnie dreszcze
i robiło mi się niedobrze. Nigdy nie byłabym w stanie mu wybaczyć, a on i tak
tego nie chciał. Nie żałował. Uważał się za wybawiciela świata. Ale patrząc na
to z boku, obiektywnie, bez emocji, to nie była całkiem jego wina. Gdyby był
wychowany w normalnej rodzinie teraz pewnie byłby troskliwym mężem i kochanym
tatusiem. Niestety, czasu nie da się cofnąć, a więzienie było jedynym wyjściem.
Jego psychika uległa zbyt dużej destrukcji, by ją uratować. Trzeba było chronić
przed nim świat. Słaba ofiara stała się drapieżnikiem i poszła na stracenie.
Nagle
usłyszałam jakieś ciche kroki. Przestraszona zapaliłam światło i wtedy
zobaczyłam stojącego w drzwiach Zayna. Pierwszy raz od dawna uśmiechał się, a w
jego oczach zobaczyłam tak utęsknione iskierki. Chłopak nie odezwał się ani
słowem, tylko zawiązał mi oczy czarną bandanką i położył palec na ustach. Tak,
tylko on mógł wpaść na pomysł porwania ze szpitala. Może była to zapowiedź
powrotu do normalnej nienormalności.
Szliśmy może
niecałe pięć minut. Nie zdążyłam nawet nabyć jakichkolwiek przypuszczeń, co do
planów chłopaka, kiedy opaska zleciała z moich oczy. Na początku nie widziałam
za wiele. Nieprzenikniona ciemność pilnie strzegła miejsca, które Zayn chciał
mi pokazać. W końcu jednak mój wzrok się do niej przyzwyczaił. To, co
zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Znajdowaliśmy się w jakimś starym, zapomnianym
ogrodzie. Dzikie chwasty, wijące się to tu, to tam doskonale uzupełniały
krajobraz usiany kolorowymi, pachnącymi kwiatami. Mogę przysiąc, że nigdy nie
byłam w bardziej bajkowym miejscu. Panowała tam magiczna atmosfera. Z każdym
oddechem chłonęłam spokój i piękno natury, zupełnie zapominając o złych
myślach, przerażających wspomnieniach, czy bieżących problemach. Niczym w oku
cyklonu, świat poza tym miejscem przestał mieć znaczenie.
Po chwili
zauważyłam coś jeszcze. Na ziemi, nieopodal miejsca, w którym stałam, leżał
koc. Ułożone na nim było serce z płatków róż. Banał? Całkiem możliwe, ale dla
mnie była to wtedy najpiękniejsza rzecz pod słońcem. Chwilę jeszcze napawałam
oczy tym cudownym widokiem, kiedy poczułam jego dłoń na moich ramionach.
Odwrócił mnie do siebie delikatnie i pierwszy raz tego wieczoru się odezwał.
- Wiesz, chciałbym Ci opowiedzieć pewną
historię. Będzie brzmiała jak bajka, ale przysięgam, że jest prawdziwa. Trzy
lata temu był sobie chłopak. Chłopak, który teoretycznie miał wszystko, a nawet
więcej. Liczną rodzinę, na którą zawsze mógł liczyć, wspaniałych przyjaciół,
którzy byli dla niego jak bracia, urodę, której niejeden model by mu
pozazdrościł, pieniądze na wszystko, o czym tylko by mógł zamarzyć i wreszcie
popularność większą niż do tej pory ktokolwiek posiadał. Lecz wybredny małolat
ciągle jeszcze nie czuł się w pełni szczęśliwy. Czuł, że czegoś mu brakuje. Że
jeśli tego nie znajdzie nigdy nie zazna spokoju. Tamtej nocy, której dzisiaj
mamy rocznicę, chłopak szczególnie nie mógł spać. Przewracał się z boku na bok,
lecz mimo ogromnego zmęczenia sen nie nadchodził. Zrezygnowany postanowił udać
się na spacer. Londyńskie powietrze zawsze dobrze na niego działało. To głośne,
tłoczne miasto pod pokrywą metropolii i kryło w sobie coś wyjątkowego,
spokojnego, czego nie dało się odczuć w żadnym innym miejscu na Ziemi. Nogi
same go poniosły nad Tamizę. Rzeka płynęła powoli pogrążona w twardym śnie, tak
samo jak reszta miasta. Nagle coś jednak zwróciło jego uwagę. Za barierkami mostu
stała postać. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej podbiegł do niej i ją
wyciągnął. Stanął naprzeciwko niej. Patrzyli sobie w oczy. Czas zaniknął.
Otoczenie zanikło. Nie było nic poza błękitem jej oczu. Niewinnością jej
spojrzenia. Serce na zmianę się zatrzymywało się i biło z prędkością światła,
lecz była to najmniejsza anomalia, jaka miała wtedy miejsce. Ironia losu. Na
swojej drodze życia spotkali już tylu ludzi. Rozmawiali z nimi godzinami.
Śmiali się i płakali. Chodzili na zakupy
i do kina. Wspierali się w trudnych momentach, lub wbijali nóż prosto w serce i
przekręcali trzonek z triumfalnym uśmiechem. Jednak nikt, nigdy nie wywołał
takich uczuć. Czy istnieje na Ziemi słowo, określające to nieziemskie uczucie?
Przedziwna więź, której nic nie ogranicza. Ona jest ponad to. Ona jest ponad
wszystko. Chłopak, który do tej pory był w centrum swojego świata poczuł, że
wreszcie znalazł to, czego szukał. Jego puste życia za sprawą tej nieznajomej
stało się barwniejsze niż kiedykolwiek. Czuł, że nie może jej stracić i musi
się nią zaopiekować. Wiedział, że cokolwiek się stało tej bezbronnej istotce
odtąd będzie jej bronił i sprawi, że na jej twarzy znowu zagości uśmiech. Od
tego czasu naprawdę wiele przeżyli. Schodzili się i rozstawali. Nieraz znajdowali
się w sytuacjach rodem z tandetnych seriali, które gdyby nie działy się naprawdę
wywoływałyby uśmiech niedowierzania. Żadna normalna para by tego nie przeszła.
Ale oni nie byli normalną parą. Ich łączyło to silne uczucie, które narodziło
się przy pierwszym spojrzeniu i zapłonęło ogniem wieczystym. I mimo że świat
robiły wszystko, żeby ich rozdzielić, oni ciągle po tych trzech latach stoją
objęci ze świadomością, że dopóki są razem, są nie zniszczali. – zamilkł na
chwilę, jakby się zastanawiał nad dalszymi słowami. Ujął w ręce moją twarz i
nasze spojrzenia tak jak wtedy się spotkały. - Klara, powiedzmy sobie szczerze, więcej było
tych złych chwil. Tak dużo się stało od tamtego dnia, gdy się poznaliśmy. Ale nawet,
jeśli mam przeżyć sto razy gorsze rzeczy, to nigdy Cię nie zostawię. Poradzimy sobie
ze wszystkim. Kocham Cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą.
Łzy ciekły
strumieniem po moich policzkach. Żadne słowa nie są chyba w stanie wyrazić tego,
co wtedy czułam. Wszystkie wątpliwości, co do Zayna, które ukrywały się w
najciemniejszych zakamarkach mojej duszy, pękły niczym bańka mydlana.
Wiedziałam, że ta przemowa to nie są puste słowa. Płynęła ona prosto z serca i
były w zupełności szczera. Dały mi siłę. W chwili, kiedy zaczęła się wahać i
wątpić napełniły mnie wiarą. Nie umiałam nic powiedzieć. Wzruszenie zacisnęło
pętle na moim gardle i zabrało jakąkolwiek mądrą odpowiedź. Wtuliłam się w jego
klatkę piersiową i tak trwaliśmy. Tylko my i blask gwiazd. Tak samo jak tamtej
nocy, kiedy Big Ben wraz z wybiciem północy odmienił całe moje życie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani.
Długo się zastanawiałam czy dodać ten rozdział, bo zauważyłam, że prawie w ogóle nie
komentujecie. Jeśli czytasz, to proszę, napisz choć dwa zdania. Zajmie Ci to
pół minuty, a dla mnie naprawdę wiele znaczy każdy wpis. Innym czynnikiem,
który też nie zachęcał mnie do wstawienia tego postu był brak moich kochanych
Vick i Aleksji, które nie miały jak tego sprawdzić. Wstawiłam więc bez ich
opinii i dlatego jakość jest jaka jest. Tak, przepraszam was za to. W życiu nie
widziałam czegoś bardziej tandetnego i płytkiego. Masakra. Mam nadzieję jednak,
że mi wybaczycie. W piątek jadę na Mazury to może tam dostanę jakiegoś nagłego
przypływu weny. A wy jak spędzacie wakacje? Pojechaliście w jakieś fajne
miejsce, czy może dobrze bawicie się w domu? Jak mi napiszecie w komentarzach
to chętnie sobie poczytam ;) Kiedy następny post? Naprawdę nie wiem. Postaram
się coś w miarę szybko napisać, ale nie obiecuję. Wiecie jak to ze mną jest.
Jak mam zastój, to ani zdania nie nabazgram. A i zapomniałabym. Jeśli chcecie
być informowani o nowych postach to tutaj macie moje gg – 38787924 i twittera -
@just_Gab_ . Ok., to chyba wszystko. Do następnego kochani : *
Wasza Gabi ♥♥
4 komentarze:
Zazwyczaj nie komentuje rozdziałów z czystego lenistwa i może też dlatego, że nie umiem napisać niczego sensownego, taa można to tak nazwać, a więc rozdział podoba mi się. BARDZO. Jest boski, wspaniały i takie inne.
Wiesz jak mi się morda cieszyła kiedy znaczyłam, że jest nowy rozdział? xD
dziewczyno jak ty wg. możesz pisać, że to co napisałaś jest płytkie??? Ten rozdział jest genialny i mega romantyczny. Ubóstwiam go. ; ))
Końcówka naprawdę była strasznie wzruszająca, bardzo mi się podobała i jeszcze ta piękna "przemowa" Zayn'a. Awww... ♥♥
p.s. Ja jutro jadę na kolonie nad morze. ; DD a potem jeszcze z rodzicami do Gdańska, a tak to zamulam w domciu. ; ))
serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejne świetne rozdziały. ; **
Nie wiem co masz do tego rozdziału jest spooko ;)
Oni wiele ze sobą przeżyli i widać, że są dla siebie stworzeni :)
A co do moich wakacji to niedługo jadę z babcią do jej domku na wsi, a tak to codziennie spotykam sie ze znajomymi i siedzę w domu ;)
Udanych wakacji !!
[second-chance-to-life.blogspot.com]
[van-ill-op.blogspot.com]
Cześć, Ty mój misiu, pysiu! ♥
Dawno coś mnie tu nie było, oj daaawno, dawno. Co tam słychać? Jak tam zdrowie? Widzę, że u K&Z wszystko ładnie, pięknie i do przodu. Dzięki genialnej słownej oprawie dosłwnie rozpływam się czytając o ich losach. Achh... Chociaż, życie Klary to coś strasznego... Totalny horror to aż miło poczytać, że z tego wychodzi, że ma na kim polegać i są osoby, które ją kochają. Pięknie...
Jednak to także dzięki twojem i Vick talentowi, które niezaprzeczalnie posaidacie. Zawsze podziwiałam Cię za ilość metafor i porównań w tekście i coś czuję, że to się nigdy nie zmieni. Uwielbiam każde twoje słowo i czekam na kolejny rozdział.
PS już wróciłam ♥
Prześlij komentarz